Cześć dziewczyny, troszkę nie pisałam ale sił już nie mam.
Adam ciągle choruje - mamy leki od alergologa, mąż miał astmę oskrzelową wieku dziecięcego i chyba obdarował synusia... Stąd przy każdej infekcji oskrzela załatwione, a pomiędzy chorobami świsty, kaszel, itp. :/ Wymiękam. Staram się być twarda, ale jak większość z nas czasem nie daję już rady i płaczę z bezsilności.
Mąż siedzi teraz z małym bo znów przeziębiony - ja mu chyba sprzedałam bo w zeszłym tygodniu mnie rozkładało. No i nie wiem jak to będzie. W końcu któreś z nas zostanie zwolnione, bo na co komu pracownik który raz w miesiącu jest na l4...
Do tego za żłobek trzeba płacić, czy korzystamy czy nie, najgorsze, że mały lubi tam chodzić, lubi mieć kontakt z innymi dziećmi, tym bardziej mi go szkoda... No ale liczę, że leki postawią go na nogi, już jest poprawa bo choroba ma łagodniejszy przebieg.
Z tego co pamiętam:
justyna - jesteś super mamą, a to co czujesz nieraz to ja mam tak samo! Takiej bezradności i złości nigdy wcześniej nie odczuwałam!
lilu - ale wiadomość
Gratuluję serdecznie kochana!
agusska - gdzie do żłobka chodzi Szymek? Bo Ty też z Wrocławia z tego co pamiętam
gaja - oj faktycznie strasznie to wygląda. Ja w wieku dziecięcym miałam rany na dłoniach, pomogły tylko sterydy po wielu latach nieudolnego leczenia wszystkim co się dało. Leki z zagranicy nawet sprowadzali, ciotki przysyłały i NIC... dopiero maść robiona w aptece na sterydach...
I to by było na tyle... lecytynka już chyba potrzebna
Jak minął Wam Mikołaj? Dzieciaki uradowane?