Błagałam ich o te kleszcze na końcu, ale nie było innego wyjścia tez bo główkę miał za wysoko jak na to co ja musiałam przechodzić :/
Ogólnie o 3.30 odeszły mi wody i teraz byłam juz pewna na 100% bo chlusnelo porządnie i wszędzie gdzie sie poruszałam to kałuża.
Na IP po badaniu podczas którego jeszcze bardziej chlusnely wody
lekarka zobaczyła ze Staś ma 4200 i jak na moje gabaryty to moze sie SN nie udać, powiedziała wiec ze chyba będzie cesarka, jeszcze sie skonsultuje. Przyszedł ordynator i mówi ze standardowo cc od 4500 kg ale fakt jestem drobna wiec SN moze być trudne. No ale spróbujemy i jesli postępu nie będzie to od razu na stół. A miałam tylko 2cm rozwarcia wiec mimo ze od początku bardzo nie chciałam cc to zaczęłam sie przekonywać i nastawiać ze pewnie nic sie nje ruszy. No ale im więcej skurczy tym większe rozwarcie sie rozbiło, ze mnie tryskało jak z fontanny i bóle ustawały tylko pod prysznicem i trochę na piłce.W końcu przyszła nowa zmiana i lekarka zapytała czy chciałabym jakies znieczulenie bo ja juz wtedy (4cm!) bardzo sie męczyłam i zachowywałam jakby było conajmniej 9cm
chciałam zo wie przyszedł anestezjolog zaaplikował co trzeba i na jakies 30min było cudownie. Totalnie sie wyluzowałam zaczęłam żartować i odpoczęłam chociaz ta chwilkę. Niestety po 30min zaczęły nadchodzić tak mocne skurcze ze wszystko puściło, ja zwijalam sie z bólu na łożku i praktycznie błagałam o jakies przyspieszenie akcji. Nagle zrobiło sie 8cm to juz byłam szczęśliwa jakby było pełne
ale nadal mega ból cały czas dopytywałam o ta cesarkę ale poród postępował, wiec wskazań póki co nie było. Nagle pełne rozwarcie ale skurczy brak myslalam ze zwariuje a jeszcze bardziej myslalam tak jak dostałam oksy. Nic nie pomogło, a ja ja czułam silne parcie. Kolejne oksy a ja nic, w dodatku Stasiu wciąz miał bardzo wysoko główkę. W końcu położna która błagałam wręcz o pomoc powiedziała ze wzywa lekarza i niech zadecyduje czy cc jednak bo ona tego nie widzi, dziecko tez juz sie co raz bardziej męczyło. Przyszła lekarka i wspomniała ze sa jeszcze kleszcze i moze mi pomoc nimi jesi bede współpracować i przeć kiedy trzeba. Ja juz byłam w takim stanie ze niewiele nawet pamietam, błagałam o te kleszcze. Przyszła moze po pół h sprawdzić co i jak ale ze strony dziecka nadal współpracy brak. Nagle weszła chyba cała załoga która aktualnie miała dyżur, poprosili (na całe szczęście) męża o wyjście do toalety w sali i sie zaczęło. Oni kleszcze ja parcie i nagle okazuje sie ze Staś jest okręcony twarzom do nich, wiec musiały go okręcić i jeszcze raz. Nie wiem jak tak przeżyłam ale po chwili usłyszałam płacz i głos mojego męża który wybiegł z zamknięcia [emoji28][emoji28] i krzyczał ze jest śliczny
wsuzyskie położne tez tak mówiły wiec chyba mam maego przystojniaka. No w sumie nie tak małego.
Mam nadzieje ze nikogo nie przeraziłam, ja byłam mega pozytywnie nastawiona na poród, teraz trochę zdanie zmieniłam
i nie mogę uwierzyć ze to juz za mną
Napisane na iPhone w aplikacji
Forum BabyBoom