Dziewczynki, sorki za cisze, bo wpadlam pochwalic sie na 'karmieniu', ze Filciu coraz ladniej je (bo bardzo mnie to cieszy!), a nie napisalam nic tutaj...
Wypuscili nas do domu w czwartek wieczorem, po godz. 20, wyniki krwi odbily sie od dna i wedruja do gory - uff!
Bylismy totalnie wyczerpani po szpitalu, nie dalo sie tam spac, bo grzeja jak szaleni, nie mam pojecia ile bylo stopni, ale przy uchylonym non stop oknie spalismy caluska noc bez przykrycia, a rano budzilam sie tlusta na twarzy jak po dobrej parowce u kosmetyczki, ble!
Generalnie dali nam izolatke, ale z popsuta umywalka, probowali cos naprawic, ale nie mieli czesci, wiec i tak chodzilam gdzie indziej po wode zeby umyc Filcia lub po prostu swoje rece, ktore musze myc czesto. Pan ktory probowal naprawic umywalke spocil sie jak szczur, wiec postanowil mi ulzyc i zakrecic grzejnik, grzejnik jednak walil goracem nadal - i z jednym i z drugim poczatkowo prosilam o interwencje, ale bez efektu, wiec poddalam sie.
W ogole czulam sie chwilami fatalnie, fizycznie i psychicznie. Kiedy jestesmy w szpitalach, ja caly czas gdy Filciu nie spi bawie sie z nim, nosze, sadzam na swoim lozku i dalej bawie, wychodze z pokoju wtedy gdy spi, bo inaczej kiedy widzi, ze wychodze to czesto placze za mna. Tak ze na ogol jestem totalnie wyczerpana, no a jak do tego dochodza noce gdzie nie idzie spac bo jest ukrop w pokoju, to jest mi czasem ciezko.
W ogole wybaczcie szczegolowosc moich odczuc, ale musze sie pozalic, a poza tym nie nadazam sama za tym co sie dzieje teraz z nami, wiec jest to rowniez swego rodzaju dziennik naszych przejsc.
W kazdym razie wrocilam do domu z nadzieja, ze sie w koncu wyspie (o ile mozna sie wyspac z dwojka dzieci w lozku, z ktorych jedno regularie szuka cyca
), po czym okazalo sie, ze Aleks cala noc przeplakal z powodu boli, najpierw nozek, potem glowy, w koncu zlokalizowal, ze bola go uszy... budzil sie co godzine i plakal i wil sie po lozku, paracetamol pomagal na 2h i znowu placz. Dobrnelismy do rana, nastepnego dnia trafilismy do przychodni - zapalenie uszu i antybiotyk - drugi w tym miesiacu, zeby nie bylo, ze nie nadazam za mlodszym bratem!
No i tak to sie placze jakos z tymi naszymi Robalami. Aleks ma sie juz calkiem dobrze, Filip rowniez, ladnie zajada i smieje sie, choc katar leje sie z nosa nieustannie.
W poniedzialek jedziemy do Londynu, mamy byc o 8 rano na Great Ormond Street. Filciu bedzie mial jeszcze jeden rezonans i biopsje szpiku jednoczesnie, mam nadzieje, ze bedzie dobrze wszystko.
W piatek 3 lutego jedziemy znowu na to badanie przedoperacyjne.
Stres juz wywraca mi pomalu zoladek.
Bardzo czekam na te operacje i bardzo sie jej boje!
Dziekuje Wam Kochane za chec pomocy, operacje sfinansuje NHS (tutejszy fundusz zdrowia) i jak narazie nikt nas nie pytal o fundusze, wiec mniemam, ze nie bedziemy musieli za nic placic.
Sciskam Was Kochane zyczac milej niedzieli.