reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Wątek dla macoch: Jak Wam się układa z Waszymi pasierbami?

u nas pasierbica dostaje o wiele wiecej niz sad zasadzil,nawet nie chce sie denerwowac obliczajac:happy:
coz jak sie daje to sie kraje....ojca

chociaz kilka razy przegiela i kurek powoli wysycha;chcociazby ostatnio 2 dni po otrzymaniu alimentow zadzwonila by maz odwiozl ja na pociag i oswiadczyla zeby jej kupil bilet bo nie ma juz ani grosza
chyba musialo byc tam ostro bo juz 2 gi tydzien mija a od niej zirooo wiesci;malo tego maz zapowiedzial jej ze ma sobie znalesc prace w wekendy a juz koniecznie na wakacje,a nie odwiedzac za jego pieniadze co raz to kolejnego narzeczonego w Europie:-p:-p:-p
 
reklama
Hej Dziewczyny :)

Zdrowych, Wesołych Świąt Bożego Narodzenia :)

Jak Wasze przygotowania świąteczne i prezenciki???
 
hehe- pamietm kiedys laskę, z którą mieszkałam na studiach- była pewna ze chłopak oswiadczy się jej na swieta i dostanie pierścionek(za 3tys- bo taki mu pokazywała ze chce) a ten jej kupił elektryczną szczoteczkę do zębów...
 
hehhe całe szczęście ja pierścionek już mam :) ale mój Mikołaj nie słuchał bo mi sie marzył ekspres do kawy na kapsułki :p
 
Witajcie,dzisiaj nie bezpowodu zaczelam szukac tematu "macocha" w sieci,sama nia jestem i niedaje juz rady...w skrocie...mam 35 lat od 6 jestem mezatka,maz z poprzedniegozwiazku ma dwoch synow wspolnie mamy corke...kiedy poznalam J...od razuwspomnial ze sa dzieci,czy akceptuje ten fakt ale wowczas nieswiadoma zagrozeni konsekwencji z tego wynikajacych stwierdzilam a w czym dzieci maja miprzeszkadzac...sa i beda,a ja sprobuje....o ironio jak bardzo sie pomylilam,odsamego poczatku maz pokazywal jak bardzo dzieci sa dla Niegowazne...akceptowalam to i podzowialam ,bo wydawal mi sie cudwonymtatusiem,opiekujacym sie i dajacym to po rozwodzie czego ich rodzona matka niemoze dac....mieli wowczas niespelna 10 i 11 lat wydawalo sie to oczywiste,ale zczasem moja wizja idelnego tatusia i cudownych dzieci zaczynala ulatywac,niewiem co sie stali i dlaczego....mieszkalam wowczas w innym miescie ispotykaismy sie w weekendy i dziwnym trafem kiedy ja przyjezdzalam dzieci tezbyly( a wczesniej tak nie bylo,bo maz duzo pracowal)ok zaciskalam zeby iwmawialam sobie to normalne,ale przestalo mnie bawic to w momencie kiedy zsilnym zatruciem wyladowalam w szpitalu i co ..otoz to moj maz ani razu niepojawil sie przez dwa tygodnie mojego pobytu na oddziale,podobno Mama dziecinie mogla sie nimi zajmowac a On nie mial ich z kim zostawic....zerwalam,bolaloale stwierdzilam dam rade na co mi taki zwiazek,minelo kilka miesiecy maz domnie zadzwonil,ze przemyslal,ze chce ze mna byc,ze poukladamy to wszystko i udasie nam....przekonal mnie,dostalam przeniesienie z pracy i zamieszkalam zmezem,dzieci byly przy bilogocznej matce,u nas mialy byc dwa wekkendy w miesiacui ze srody na czwartek kazdego tygodnia,ok stwierdzilam ustalone toustalone,ale z dwoch weekendow w miesiacu zrobil sie kazdy weekend...mamusiapoczula sie zagrozona,z czasemjak sie okazalo, byla zona meza nie wierzyla w toze J....zwiaze sie ze mna na stale wiec robila wszystko,rowniez manipulujacdziecmi zeby to zniszczyc.....zaczela sie regularna nagonka,czulam sieosaczona.....przywiez dzieci,odwiez.zrob to,kup to....a ja nie bylamprzygotowana do takiej roli....dzieci zachowywaly sie bardzo dobrze u nas wdomu,kiedys w ich domu....ale o obowiazkach z ich strony,posprzataniu po sobienie bylo mowy,zostalam etatowa sprzataczka,sluzaca....rozmawialam z mezem omoich odczuciach,ze to nie jest fajne....przekonywal,ze sie poprawia,ze mamracje....ale bylo tylko gorzej,pocieszalam sie ze podrosna,to zmadrzeja ibedzie lepiej....ale niespodzianka,nic takiego sie nie stalo,zapragnelismydzidziusia,jeszcze wowczas nie moja Tesciowa bo nie mielismy slubu porozmawialaze mna i zapytala czy jestem pewna,ze dam rade ze sa dzieci i ze ona zawszebeda,no a ja z przekonaniem ze tak,bo kocham a milosc daje sile.....dlugo niemoglam zajsc w ciaze,po 1,5 roku udalo sie,i wyniknla nowy problem,na razie nicnie mozemy mowic dzieciom,bo trzeba ich przygotowac....ok stwierdzialam,4miesiace to trwalo i i co uslyszalam,ze jak pojawi sie jakis bachor to oni niebeda juz przyjezdzac,ufff i co ....nic nie boli tak jak zycie,to byl policzekbardzo mocny policzek....maz uspokajal mnie ze to tylko dzieci...ze nie mam sieprzejmowac ale tak jak zawsze,wierzylam ze relacje miedzy nimi a mna bedeprzyjazne przestalam w to wierzyc,cos we mnie peklo...urodzila sie coreczka,mazoszalal....w jego rodzinie od 30 lat nie urodzila sie dziewczynka.....bylowspaniale....synowie tak jak powiedzieli tak zrobili,swoje wizytyograniczyli....maz cierpial,ale wiedzial ze potrzeba czasu.....po kilkutygodniach chyba ciekawosc wziela gore i przyjechali.....bylo ok,uslugiwanie imnie skonczylo sie ale zaciskalam zeby,pogadalam,pomarudzialam mezowi i zylismydalej....do czasu...minelo kilka lat,synkowie sa juz zbuntowanymi nastolatkamii nagle zmienia sie wszystko,ich matka postanawia wyjechac do pracy nie mowiacnic mezowi zostawia ich z babcia,dzieci nie ma dnia zeby nie byly u nas mazpodpytuje co sie dzieje z mama,oni na to ze wyjechala na kilka dni no i czymoga w tym czasie przychodzic do nas na obiady,ten czas przeciagnal sie wmiesiac....maz nie mogl sie w tym czasie dodzwonic do eks...w koncu
 
przycisnal synow i wyznalize mama wyjechala do innego miasta ma tam prace i tam bedzie mieszkac (dodam,zeto miasto jest oddalone o 100 km jazdy autostrada,wiec nie bylo potrzebyprzeprowadzki,chyba ze ktos jest wygodny)z a utopsji wiem,ze wiele ludzidojezdza do pracy,moja mama wstawala przez 35 lat o 4.30 rano i zyje....no alemniejsza o to...w koncu maz spotkal sie z byla zona,oczekujac wyjasnien,a ona zpretensjami do niego,ze dzieci byly pod opieka jej mamy,ktora jak nam wiadomomieszka w innej niezeleznej czesci domu i ktora nigdy nie robila sobie nic zwnukow,wiec pytam sie dlaczego zaczeli przychodzic do nas skoro zajmowala sienimi babcia,absurd....ok przelkelam to,ale po romowie z eks,okazlo sie ze onarzecywiscie zamierza wyprowdzic sie i zostawic synow,twierdzac ze jest jeszczeojciec....wiec maz coz....wrocil do domu,widze ze jest wkurzony,ze trapi gocos..pytam co sie dzieje,no i przedstawia jak sytuacja sie ma....chwilamiwierzyc mi sie nie chcialo....ale byla to prawda....i co zrobilam,chyba wiedzacze maz moze sam podjac taka decyzje,,powiedzialam,ze nie ma innego wyjscia itrzeba ich wziac do nas.....wiem,ze zabrzmi to okrutnie,ale swojej decyzji bedezalowala do konca zycia....mialam dobre intencje,tak intuicja mipodpowiedziala....a dzis z perspektywy 2 lat wspolnego zycia ....mam dosyc,niejestem ta sama kobieta,mam nerwice i moje malzenstwo zmierza w zla strone,tylkodlatego ze maz we wszystkim poblaza swoim dzieciom a z ich strony nie jestemszanowana....ale do rzeczy....podjelismy decyzje,klamka zapadla...usiedlismy znimi do stolu,przedstawilismy wizje wspolnego zamieszkania,bo co innego ichweekendowe hotelowe odwiedziny...ustalilismy zasady panujace wdomu,wyremontowalismy im pokoje,zeby dobrze sie czuli,po tygodniu wspolnegomieszkania zaczynaja sie pierwsze problemy,ktore dotycza naszej corki,a to zejest za glosno,a to ze im przeszkadza,zaczyna sie regularna wojna o pilota zmalym dzickiem...na efekt nie trzeba czekac dlugo.....mala zaczyna sie moczyc wnocy (od roku przesypiala na sucho cala noc) jest niespokojna momentami agresywna,zaczynauzywac slow ktorych uzywaja przy niej meza synowie....k....a i spi....j jest naporzadku dzienny,do tego dochodzi problem z przedszkolem,lubiace do tej porydziecko na sile musi byc wywozone rano do tego miejsca jakby to byla kara,pomiesiacu odpuszczam i nie zawoze jej do przedszkola,zaczynam sie przygladac jejzachowaniu....opowiadam o tej sytuacji znajomej lekarce.sugeruje wizyte upsychologa....tak robimy,ku naszemu zaskoczeniu,pani psycholog stwierdza zejest to ksiazkowa zazdrosc,tak corka zareagowala na pojawienie sie synow meza wdomu,do tej pory widywala ich w weekendy w tygodniu,czy na obiedzie ubabci,teraz znalazla sie w zupelnie nowej sytuacji z ktora nie umiala sobieinaczej poradzic,po prostu zbuntowala sie.....przykre....nie przewidzilsimytego,mala zostala jeszcze miesiac w domu po feriach zimowych wrocila doprzedszkola....na nowo uczyla sie zachowan i sytuacji panujacej teraz wdomu.....klocili sie ale nie wdawalam sie w pyskowki,maz ich uczulil ze majanauczyc sie rozmawiaz z siostra i dostosowywac swoje emocje do danejsytuacji,roznie z tym bywa ja nie wchodze w te klotnie,bo zbyt duzo mnie tokosztowalo....wzgledny spokoj trwal jakies pol roku,przyslowiowo docieralismysie,koniec roku szkolnego zaczynaja sie wakacje,maz wyjezdza na 4 tygodnie inagle mlodziez probuje mi pokaz kto tu rzadzi,nie moge sie o nic doprosic,zreguly slysze nie moge,pozniej,zaraz....ok,przestaje sie prosic....trawe trzebaskosic wiec kosze,smieci trzeba wyrzucic wiec wyrucam choc to nie nalezy domoich obowiazkow.....po urodzeniu corki nie wrocilam do pracy zajmuje siedomem,do czasu kiedy nie bylo synow meza....ogrodem zajmowal sie pan,kosilsprzatal,ale tak jak wspomnialam jak zamieszkali synowie lat 18 i 16 wowczaskrzywda zadna im sie nie dziala jak wyniesli smieci czy przyniesli drewno dokominka....wiecie co ja wszystko jestem w stanie zrozumiec,kazdy moze miecgorszy dzien,zapomniec o czyms ale jesli robi to z premedytacja,zaczyna mimowic co ja mam robic a czego nie .....do furii
 
doprowadzila mnie sytuacja....wakacjejest godzina 13.30 oby dwaj spia,zaczynam odkurzac i nagle mlodszy wyskakuje zpokoju wrzeszczac na mnie ze jestem zlosliwa a on przeciez spi,nie wytrzymalampo raz pierwszy wdalam sie z nim w pyskowke,ze jak bylabym zlosliwa to wlaczylabymodkurzacz o 8 rano.....szkoda gadac:-(od tego czasu stwierdzilam,ok koniec niedam soba pomiatac,nic zlego im przeciez nie zrobilam,poszlam dopsychologa...pani po przedstawieniu sytuacji stwierdzila,ze jest w tym duzawina meza,ze ode mnie oczekuje,ze zastapie im matke....i dotralo do mnie,ze jaim matki nie zastapie,malo tego mi nawet nie wolno zwrocic uwagi...bo maz odrazu twierdzi ze ja sie czepiam,a oni sa tacy biedni,bo duzo w zyciuprzeszli.....w glowie sie nie miesci,ze maz tak dal sie wkrecic w ichgre....zawsze wszystko mieli....maz ciezko pracowal niczego im nieodmawial,staral sie zrekompensowac rozwod...tyle tylko jak stwierdzila,ze mazzatrzymal sie na etapie tego jak oni byli mali.....nie umie przeskoczyc o parelat,zeby dostrzec,ze to prawie dorosli faceci,ktorzy poki co maja roszczeniowenastawienie do zycia,nie interesuja ich uczucia innych,manipuluja i ustawiajawszystko tam aby wyjsc na tym najlepiej,starszy chcial samochod na osiemnastkema samochod,ba ma nawet jud drugi samochod....tak na marginesie ja od 5 latjezdze jednym i nie narzekam.....przykre,delikatnie probowalam mezowipowiedziec,ze zle robi,uslugujac im we wszystkim i zgadzajac sie nawszystko,absurdalne sytuacje typu nie mamy planow sylwestrowych wiec My na sileidziemy spac do meza brata po to aby synus mogl zorganizowac impreze w domu!ico mam sie postawic i zostac w domu czy grzecznie wyjsc choc strasznie toboli....starszy syn zdal mature nie dostal sie na studia,maz oplaca mu trybwieczorowy aby mogl byc na dziennych,o tyle na plus ze nie ma go teraz wdomu,chociaz z A.... zawsze mialam lepszy kontakt,nie wiem moze dlatego zestarszy,a moze dlatego,ze on ze swoja mama nie mial dobrych relacji,a mlodszyG....byl zawsze pupilkiem i wtyczka mamusi....w sierpniu minely dwa lata jak sau nas,i dotarlo do mnie jedno.....dzieci meza przyszly z nawykami ktorych niesposob naprostowac,sa tak a nie inaczej wychowani,maz widze niechce tegozmieniac,w ich oczach jest kumplem tata,taki uklad im odpowiada......napoczatku tego roku szkolnego widze ze mlodzy jakis dziwny jest....jabynieobecny byl u rodzinnego lekarza,on stwierdzil zeby nie zaszkodzilo zrobictest na obecnoc srodkow odurzajacych......kilka dni zastanawialam sie jak tomezowi powiedziec,w koncu powiedzaialam....przyjal do wiadomosci,zmartwilsie.....nie dzieje sie nic w tym kierunku,po miesiacu zamyka sie z synem wpokoju....po czym wychodzi i do mnie z wyrzutem "za co go taknienawidzisz"a i jeszcze opierdziel dostalam bo nie mialam pojemnika namocz a przeciez jest potrzebny bo syn G....badania idzie zrobic....bezkomentarza.....z dnia na dzoien jest co raz gorzej.....jesli sie klocimy to zpowodu syna.....cokolwiek powiem to jest to odbierane jako zamach na dzieckomojego meza....w czasie ostatniej klotni,ostra wymiana zdan miedzy mna a synemG... maz to slyszy,z ust nastolatka padaja slowa pelne ironii.....przeciezty(czyli ja ) siedzisz caly dzien w domu.,to nanies drewna odpowiedz na mojestwierdzenie "nosze drewno,a ty rozwalony na kanapie z nogami na stolenawet palcem nie ruszysz to jest szacunek....maz zareagowal ostro,oberwalo siemnie....chcialam uciec,bo kolejny raz obrazil mnie przy G....jesli on widzi zeojciec mnie nie szanuje to on tym bardziej tego nie zrobi i co z tego zepozniej maz mnie przeprasza,mowi ze go ponioslo...czym ja zasluzylam sobie natakie traktowanie,dlaczego ani razu nie stanal po mojej stronie,dlaczego???minatomiast probuje wmowic,ze jesli ja uderzam w jego dziecko to znaczy ze nieszanuje meza,to chore zaczyna sie robic....
 
reklama
justka chciałam Cie powitać na "macoszkach" i napisać bardzo dobrze trafiłaś!
Przeczytałam Twoja historię jak swoją...
Mieszkacie razem, macie te same prawa! Muszą Cię szanować, nie muszą kochać! Nie działają rozmowy z mężem?! Weź chłopaków w swoje ręce! Ustal reguły (obowiązki i konsekwentnie kary i nagrody za ich wykonanie) jak się nie wywiązują z obowiązków kara ustalona, jak wykonują obowiązku - nagroda. Bądź bardzo konsekwentna w swoim działaniu, oczywiście uprzedź męża o karach i nagrodach oraz obowiązkach. Jak nie pomoże, wówczas przykro jest to mówiąc zacznij zagrywać z chłopakami.... Podłóż im jakąś "świnię"!!! Zbuntuj się - chłopaki w tym wieku mogą już spokojnie sami po sobie prać, jedzenie robić, chodzić na zakupy! Nie ma chleba, trudno... Jak nie kupią nie będzie. Oczywiście przy tym bądź miła i uprzejma :tak: Ja np. brudne gary wkładałam pod kołdrę po 3. miesiącach poskutkowało jak w brudach miała raz, drugi swoje rzeczy :rofl2: Po przeszkoleniu obsługi pralki miał prać swoje rzeczy... po 3 tyg. zorientował się, ze nie ma czystych gaci, a pozostałe "nasze" rzeczy wyprane... Zaczął prać...
KONSEKWENCJA, KONSEKWENCJA, KONSEKWENCJA... także wobec męża!
Pamiętaj, jest jeszcze Wasza córka, która się uczy, ze należ Ciebie traktować jako służącą...
 
Do góry