Po 1,5 tygodnia poszłam do innego ginekologa , raz bo sie jeszcze fatalnie czułam, 2 naczytałam się, że powinno się zrobić akieś badania krótko po poronieniu, a inne po 2 miesiącach, 3 sprawdzić czy może moja ginekolog coś pominęła. To była pierwsza ciąża, mam 40 lat, i niby lekarze tacy wspaniali, z polecenia, a każdy z nich odsyłał mnie z kwitkiem bo badania się robi po 2-3 poronieniu. Wczoraj udałam się na wizytę kontrolną tą planowaną do mojej, która miała prowadzić ciąże, i to ona od razu powiedziała, że nie ma co czekać tylko robić badania, sumienie jej nie pozwala na męczenie się z kolejnymi poronieniami, choć takie może nawet i nie muszą wystapić, ale ona nie chce ryzykować, ponieważ jeśli coś jest nie tak to ja nie mam czasu na błędy. Ja częściowo juz miałam wyniki zrobione sama na własną rękę i się potwirdziły moje domysły, czekam na kolejne wyniki, ale wstępnie ona już widzi, że będzie potrzebna kontrola u hematologa, nie mam co panikować, bo odchyły są minimalne, ale wpływ paru innych czynników pomogło tylko w poronieniu (grypa w 8tc, albo kiedy jeszcze nie wiedziałam w pierwszych 3 tc pracowałam przy środkach chemicznych). czekam na wyniki z trombofilii, dimery są nieprawidlowe. Zaznaczyła, że chce zrobić badania genetyczne nas obu. Czuję to co na pierwszej wizycie, że chce się zaopiekować w złych czasach a nie tylko tych dobrych, kiedy wszystko samo dobrze się układa, wtedy to nie sztuka być dobrym ginekologiem, to tylko my sobie wmawiamy, że super lekarz a tak naprawdę ciąża sama się dobrze prowadzi.