Macie sporo racji dziewczyny. Czytam i biorę to do głowy i serca. Jednak muszę napisać o czymś innym, wyrzucić z siebie, bo eksploduje.
Wróciłam z Tosią od KARDIOLOGA. Nie mogę powstrzymać płaczu.
Czuje się oszukana. Przez życie. Pogrywa że mną. Daje mi złudne nadzieję, mami rzeczami niemożliwymi.
Ja chyba żylam w jakiejś bańce. Otoczona rehabilitacjami, genetykami, kupowaniem nowych zabawek... Szukałam wszystkiego co możliwe żeby polepszyć i przedłużyć życie Tosi. Czuję, jakbym każdego dnia chciała oszukać sama siebie.
Boże Boże Boże
Serce bez zmian.
Tylko saturacja 45-55. Myślałyśmy, że sprzęt jest wadliwy. Poszłam na SOR bo to blisko od gabinetu. Był fajny Pan ratownik, później dołączył drugi - który już nas z Tosią zna. Mierzy na stopie -40-50 %. I się śmiejemy, że byłaby sina przecież, że coś jets nie tak. Ale sprzęt podobno dobry. Przywieźli drugi, połączyli kabelki ekg do serca i na drugą stopę.
Tym widokiem lekko się przerazilam. Leży ta kruszynka, próbuję wcisnąć palec do buzi do ssania, a wokół niej pełno kabli. Ratownik ją łaskocze, a ona się śmieje.
Drugi ratownik mówi, że podamy tlen, zobaczymy co będzie.... Saturacja wzrosła do +-68%. Dziwne. Niby jak to... Wracamy do gabinety, a w między czasie rozmawiali telefonicznie SOR z gabinetem.
I tu dostaje w łeb. Uśmiech schodzi z twarzy. Zaciskam buzię, bo czuję, że łzy mam coraz bliżej. Nie chcę też mówić rozedrganym głosem.
Kardiolog mówi, że tak, to Tosi saturacja. Coś się zablokowało, tlen nie krazy tak jak powinien.
MUSIMY załatwić koncentrator tlenu i podawać jej jak spi, w nocy. Bo wtedy zwykle spada bardziej.
Czy mamy z hospicjum? Może, że nie ze musieliśmy oddać. I teraz trzeba się do nich odezwać i poprosić i ponownie przyjmować w domu... Albo znaleźć inne źródło.
Co dalej? Kardiolog nie mówi tak wprost, bezpośrednio. Usłyszałam, że to jest POSTĘPUJĄCE,czyli lepiej nie będzie. Z czasem dojdzie do tego, że będzie na tlenoe cały czas. Mówiła, coś ze w szpitalu nie ma miejsca dla zdrowych dzieci... Nawet nie wiem, nie słuchałam. Myślami zaczęłam odplywac co chwilę.
Tlen to Wasz cel teraz- usłyszałam.
Nie ma leki. Nie ma zabiegów. Tlenoterapia.
Możliwe, że dlatego mniej je. Bo nie ma siły. Bo się męczy. I moze zagadka jedzenia rozwiązana.
Proponuję podawać bardziej kaloryczne posiłki, mniejsze porcje.
Kontrola w listopadzie. Mamy zrobić Jeszce morfologie.
Wyszłam. Zaciskalam zęby. Ledwo weszłam do samochodu i wybuchłam - po raz pierwszy. Pod blokiem, ledwo widziałam klucze od domu. Tosia zasnęła, Spróbowałam dac jej pić, ledwo upiła 20ml. Śpi.
Arek Juz załatwia koncentrator tlenu z wypożyczalni. Powinien dziś być.
A ja siedzę w ciszy. Nie wiem co mam myśleć. Mam taki mętlik w głowie. Nic nie rozumiem. Nie wiem co to znaczy. Nic juz. Nie wiem.