a było tak pięknie.
jeszcze wiosną się chwaliłam jak to moje dziecko porzuciło drzemkę na rzecz porządnego, długiego, nocnego snu.
chodził spać o 20-ej, wstawał około 8-ej.
od 20-ej w domu cisza, spokój. można było spokojnie coś obejrzeć, poczytać, ponapawać się ciszą ...
jasne, ze bywały dni kiedy był bardziej zmęczony i potrafił paść koło 17-ej, ale to sporadyczne przypadki były.
ale od kiedy zrobiło się naprawdę ciepło Barciu powrócił do spania po południu.
więcej słońca, dłuższe dni, więcej powietrza, ganiania ...
nie dawał rady być cały dzień na wysokich obrotach. jak nie spał to od 17-ej był tak uciązliwy, marudny, potykający się o własne nogi, że aż żal było patrzeć.
a to osobnik ruchliwy jest.
a teraz mam dziecko, które chodzi spać chyba jako ostatnie w okolicy.
czasem się śmieję i mówię "minęła 23-cia, co robi twoje dziecko?"
moje zazwyczaj dopiero szykuje sie do snu
teraz mamy tak, że Barciu wstaje około 8/30, a czasem nawet o 9-ej.
potem leżakuje w łóżku i mnie namawia do tego żeby mu towarzyszyć.
idzie spać bliżej 14-ej i śpi jak nic dwie godziny, a czasem po dwóch nie ma siły żeby go obudzić więc ciągnie 2,5 a nawet 3 !
a potem - hulaj dusza, piekła nie ma.
wracamy z piachu przed 21-szą.
kąpanie, kolacja, zabawy ...
no i często jest tak, że zasypia po 23-ej.
straciłam odrobinę wolnego czasu jaki posiadałam wieczorami.
bo jak śpi po południu to akurat coś trzeba w garnku zamieszać itp.
na plus jest to, że przez cały dzień ma świetny nastrój.
pocieszam się, że to tylko taka faza letnia, a jak się zacznie jesień to i on zacznie inaczej funkcjonować.