reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Tokofobia - jak sobie radzić?

O tym nie masz co myśleć. Samo myślenie i nakręcanie się nie prowadzi do poronień. Dlatego odbierają to w ten sposób, bo jeszcze nie jesteś nawet w ciąży. Nikt nie jest cudotwórca, ciąże musisz przejść sama i poród też będzie Twój :p nie ma na to złotego leku
Chodzilo mi o nawracajace infekcje, ktore mam, i ktore nie mijaja mimo leczenia. Lekarze wiec (i w PL i we FR) powiedzieli, ze taka infekcja moze spowodowac poronienie. w PL powiedzili mi wiec ze najpierw trzeba sie zajac tym tematem a pozniej dopiero starac sie o ciaze, we FR natomiast uznali ze jak poronie to nie szkodzi...
 
reklama
Nawet nie chce opowiadać jak mnie traktowały.... ale ja byłam młoda i niedoswiadczona i sobie dałam tak, a Ty masz te świadomość. Jeśli trafisz na super personel bo przecież takie też istnieją to ekstra ale jak nie to po prostu będziesz przygotowana na te ewentualność i nie dasz sobie w kaszke dmuchać.
Dziekuje, nie wiedzialam tez ze po cc przychodzi wolniej.
Jakie to smutne, wrecz tragiczne, takie traktowanie matek... az mnie trzesie jak slysze takie historie jak Twoaj czy mojej siostry, slowo daje jak mi ktoras tak powie to uslyszy co o niej mysle :D choc wiem we w momencie po porodzie, wymeczona i zestresowana, to ciezko cokolwiek odpowiedziec takiej nieczulej babie...
 
Chodzilo mi o nawracajace infekcje, ktore mam, i ktore nie mijaja mimo leczenia. Lekarze wiec (i w PL i we FR) powiedzieli, ze taka infekcja moze spowodowac poronienie. w PL powiedzili mi wiec ze najpierw trzeba sie zajac tym tematem a pozniej dopiero starac sie o ciaze, we FR natomiast uznali ze jak poronie to nie szkodzi...
Więc musisz najpierw zrobić wymazy, badania. Dobrze, że masz świadomość że coś jest nie tak, ten lekarz w pl nic nie doradził ? W pl też dopiero po 2/3 poronieniu zaczynają diagnostykę...
 
Więc musisz najpierw zrobić wymazy, badania. Dobrze, że masz świadomość że coś jest nie tak, ten lekarz w pl nic nie doradził ? W pl też dopiero po 2/3 poronieniu zaczynają diagnostykę...
Tak, ten lekarz w Poznaniu wlasnie chce mnie leczyc przed ewentualnymi probami zajscia, wiec za miesiac wracam do Polski na 3-4 miesiace zeby u niego zmierzyc sie z tematem (jade do PL akurat zeby zrobic praktyke zawodowa do uznania dyplomu mgr we Francji, wiec dobrze sie sklada bo w tym czasie moge chodzic na badania i leczenie w Poznaniu). Raz kilka lat temu bylam w ciazy (wpadka, jeszcze bez tabletek), ale szybko poronilam..
 
A jak było z prowadzeniem ciąży ? Koleżanka w UK mieszka i ja byłam przerażona ta znieczulica. Tylko polozna, USG może 2 razy. Później poród nikt niczym się nie przejmował, każda dolegliwość dziecka była uważana za normalność, jej również. Samo umówienie się do pediatry poprzez 'wizyte' telefoniczna. Dopiero po konsultacjach w Polsce jej dziecko wreszcie ma się dobrze.
Nikt nie patrzy na ciążę przed 12tygodniem. O progesteronie nie ma mowy. Co kraj to obyczaj. Ale czy to lepsze ?

A ja jestem przerażona ilością badań, skierowań i lekarstw które w Polsce otrzymują ciezarne. Wszystkie równo, jak leci. Obojętne czy ciąża zdrowa czy zagrożona. Co wizyta USG? Ja bym nie mogła. Wizyta co tydzień? Ale po co? Jeśli ciazy nie trzeba intensywnie monitorować to czy to naprawdę ma sens? Co ten tydzień zmienia? Zwłaszcza w drugim lub trzecim trymestrze? Dla mnie to strata czasu.
Swoja droga to ciekawe....Polki chodzą na usg co tydzień ale maja opory przed szczepieniem dzieci. Jak dla mnie paradoks.
Dodatkowo w Polsce większość i tak musi chodzić prywatnie wiec taka wizyta kosztuje.
W UK, fakt, podchodzi się do tego inaczej. Opiekę dobiera się indywidualnie do osoby. W pierwszej ciazy miałam wizyty co tydzień. Pierwsza ciąża, stresowałam się, położna nie miała nic przeciwko. Te wizyty darmowe. Podobnie jak leki, szczepienia dla mnie czy dziecka, wizyty w szpitalu, konsultacje usg. W Polsce, jak czytam to forum, to co druga ciezarna decyduje się chodzić prywatnie bo na państwowej opiece to albo się czeka pół roku albo trafia się na kowala a nie położnika...
W drugiej ciazy wizyty miałam już rzadziej. Byłam spokojniejsza, nie odczuwałam potrzeby łażenia co tydzień do położnej.
USG ma się zaleznie od sytuacji. Jak ciąża przebiega prawidłowo to po cholercie usg co tydzień? Naprawdę, po co? Robią jedno w 12 tygodniu, drugie w 20 i na tym koniec. Jeśli ciąża rozwija się prawidłowo.
Jeśli są komplikacje to ma się usg częściej. Ja w drugiej ciazy miałam dwa dodatkowe. W UK nie oferuje się wszystkim jak leci cotygodniowego USG. Jak już ktoś naprawdę potrzebuje to są prywatne kliniki, gdzie można sobie zamówić kompleksowe usg. Wbrew pozorom ten serwis jest tani jak barszcz.
Co do porodu SN to nie wiem, nie mam doświadczenia. Miałam planowane cesarki za każdym razem. Dostawałam date, zjawialam się w szpitalu, gdzie czekało na mnie moje własne czyściutkie łóżko, moja własna prywatna położna (szpitalna) i miejsce dla jednej osoby towarzyszącej. Bo w UK przy cesarce może być jedna osoba. Zabiegi odbywały się sprawnie i szybko. Anestezjolog obecny, pediatra w pokoju, położna w gotowości. Dziecko od razu ze mną. Przez kilka godzin po, dopóki schodzi znieczulenie, opieka na tyle dyskretna, ze nie sprawia kłopotów.
Co do przypadłości dziecka...to tez zależy od podejścia mamy. Ja z pierwszym dzieckiem tez na okrągło do szpitala latałam bo mała miała to tamto sramto. Tez wychodziłam zrozpaczona, ze się moich obaw nie brało poważnie. Ale z perspektywy czasu, wszystko to co mi wtedy lekarze mówili, okazało się prawda. Z wiekiem dziecku się poprawiło, jakieś moje urojone obserwacje zniknęły. Bez jakichkolwiek leków, wspomagaczy, innych substancji.
Jeśli chodzi o moje przypadłości to nie wiem...żadnych wiekszych nie odczuwałam. Te, które miałam wcześniej zdiagnozowane od razu zostały wzięte pod uwagę i na opiekę w tym temacie tez nie mogę narzekać.
Nikt nie patrzy na ciąże przed 12 tygodniem. To fakt. Nie wiem dlaczego tak jest. To jest jedyny kiepski aspekt opieki w UK. Chociaż może pod opieka kliniki bezpłodności wyglada to inaczej? Nie wiem. Napewno o skierowanie do niej łatwiej niż w Polsce. Ja przynajmniej nie miałam wiekszych problemów.
Dzieci maja zazwyczaj pierwszenstwo w dostępie do opieki lekarskiej. Jak pójdę rano to na popołudnie tego samego dnia dziecko będzie widziało się z pediatra. Takie są przepisy.
Moj synek w czwartym tygodniu otarł się o zapalenie płuc i myślałam, ze mnie konsultant w szpitalu zamęczy ciągłym sprawdzaniem, mierzeniem, wzywaniem dodatkowego eksperta i rozległymi dywagacjami nt różnych możliwości i dostępnych terapii. O drugiej nad ranem w sobotę...na szczęście obeszło się bez zapalenia płuc i mały wykurował się dosyć szybko.
Nie wszystkim pasuje taki model opieki, nie każdemu pasuje, nie każdy trafia na dobrych lekarzy i nie każdy potrafi się o swoje upomnieć. Ale ja wiem, ze na dzieci bym się w Polsce nie zdecydowała, głównie z powodu opieki okołoporodowej..
 
Nie wszystkim pasuje taki model opieki, nie każdemu pasuje, nie każdy trafia na dobrych lekarzy i nie każdy potrafi się o swoje upomnieć. Ale ja wiem, ze na dzieci bym się w Polsce nie zdecydowała, głównie z powodu opieki okołoporodowej..
Zgadzam sie z Toba co do tego, ze ladowanie kobiet witaminkami odzywkami i innymi bzdetami gdy nic si enie dzieje jest bezsensowne, podobnie z tysiacem badan (do tego platnych w PL czesto). Co do ciazy i porodu w PL to tez nie zdecydowalabym sie tak po prostu, ogolnie, ja wybieram raczej lekarza a nie kraj :), we Francji lekarze - prywatnie czy nie- maja terminy 4-6 miesiecy, bo jest ich po prosrtu za malo w kraju, do tego podchodza czesto olewatorsko bo tez nie maja czasu zajmowac sie wszystkim... smutne realia zycia. do tego liberalna Francja stoi na stanowisku ze do 3 mca ciaza to nie ciaza ;), wiec nie ma zasady jej podtrzymywania czy monitorowania. Mowie bardzo generalnie, bo wierze, ze sa lekarze, ktorzy w konkretnych przypadkach beda wspierac pacjentke i reagowac inaczej, ale ciezko ich znalezc... tak samo w Polsce, ciezko znalezc lekarza dobrego zwlaszcza na nfz.
W moim przypadku mialam to szczescie ze jest lekarz ktory zna moja historie, moja macice :) i moje problemy, wiec bierze to na powaznie i stara sie mi pomoc.
 
A ja jestem przerażona ilością badań, skierowań i lekarstw które w Polsce otrzymują ciezarne. Wszystkie równo, jak leci. Obojętne czy ciąża zdrowa czy zagrożona. Co wizyta USG? Ja bym nie mogła. Wizyta co tydzień? Ale po co? Jeśli ciazy nie trzeba intensywnie monitorować to czy to naprawdę ma sens? Co ten tydzień zmienia? Zwłaszcza w drugim lub trzecim trymestrze? Dla mnie to strata czasu.
Swoja droga to ciekawe....Polki chodzą na usg co tydzień ale maja opory przed szczepieniem dzieci. Jak dla mnie paradoks.
Dodatkowo w Polsce większość i tak musi chodzić prywatnie wiec taka wizyta kosztuje.
W UK, fakt, podchodzi się do tego inaczej. Opiekę dobiera się indywidualnie do osoby. W pierwszej ciazy miałam wizyty co tydzień. Pierwsza ciąża, stresowałam się, położna nie miała nic przeciwko. Te wizyty darmowe. Podobnie jak leki, szczepienia dla mnie czy dziecka, wizyty w szpitalu, konsultacje usg. W Polsce, jak czytam to forum, to co druga ciezarna decyduje się chodzić prywatnie bo na państwowej opiece to albo się czeka pół roku albo trafia się na kowala a nie położnika...
W drugiej ciazy wizyty miałam już rzadziej. Byłam spokojniejsza, nie odczuwałam potrzeby łażenia co tydzień do położnej.
USG ma się zaleznie od sytuacji. Jak ciąża przebiega prawidłowo to po cholercie usg co tydzień? Naprawdę, po co? Robią jedno w 12 tygodniu, drugie w 20 i na tym koniec. Jeśli ciąża rozwija się prawidłowo.
Jeśli są komplikacje to ma się usg częściej. Ja w drugiej ciazy miałam dwa dodatkowe. W UK nie oferuje się wszystkim jak leci cotygodniowego USG. Jak już ktoś naprawdę potrzebuje to są prywatne kliniki, gdzie można sobie zamówić kompleksowe usg. Wbrew pozorom ten serwis jest tani jak barszcz.
Co do porodu SN to nie wiem, nie mam doświadczenia. Miałam planowane cesarki za każdym razem. Dostawałam date, zjawialam się w szpitalu, gdzie czekało na mnie moje własne czyściutkie łóżko, moja własna prywatna położna (szpitalna) i miejsce dla jednej osoby towarzyszącej. Bo w UK przy cesarce może być jedna osoba. Zabiegi odbywały się sprawnie i szybko. Anestezjolog obecny, pediatra w pokoju, położna w gotowości. Dziecko od razu ze mną. Przez kilka godzin po, dopóki schodzi znieczulenie, opieka na tyle dyskretna, ze nie sprawia kłopotów.
Co do przypadłości dziecka...to tez zależy od podejścia mamy. Ja z pierwszym dzieckiem tez na okrągło do szpitala latałam bo mała miała to tamto sramto. Tez wychodziłam zrozpaczona, ze się moich obaw nie brało poważnie. Ale z perspektywy czasu, wszystko to co mi wtedy lekarze mówili, okazało się prawda. Z wiekiem dziecku się poprawiło, jakieś moje urojone obserwacje zniknęły. Bez jakichkolwiek leków, wspomagaczy, innych substancji.
Jeśli chodzi o moje przypadłości to nie wiem...żadnych wiekszych nie odczuwałam. Te, które miałam wcześniej zdiagnozowane od razu zostały wzięte pod uwagę i na opiekę w tym temacie tez nie mogę narzekać.
Nikt nie patrzy na ciąże przed 12 tygodniem. To fakt. Nie wiem dlaczego tak jest. To jest jedyny kiepski aspekt opieki w UK. Chociaż może pod opieka kliniki bezpłodności wyglada to inaczej? Nie wiem. Napewno o skierowanie do niej łatwiej niż w Polsce. Ja przynajmniej nie miałam wiekszych problemów.
Dzieci maja zazwyczaj pierwszenstwo w dostępie do opieki lekarskiej. Jak pójdę rano to na popołudnie tego samego dnia dziecko będzie widziało się z pediatra. Takie są przepisy.
Moj synek w czwartym tygodniu otarł się o zapalenie płuc i myślałam, ze mnie konsultant w szpitalu zamęczy ciągłym sprawdzaniem, mierzeniem, wzywaniem dodatkowego eksperta i rozległymi dywagacjami nt różnych możliwości i dostępnych terapii. O drugiej nad ranem w sobotę...na szczęście obeszło się bez zapalenia płuc i mały wykurował się dosyć szybko.
Nie wszystkim pasuje taki model opieki, nie każdemu pasuje, nie każdy trafia na dobrych lekarzy i nie każdy potrafi się o swoje upomnieć. Ale ja wiem, ze na dzieci bym się w Polsce nie zdecydowała, głównie z powodu opieki okołoporodowej..
Dzięki za odpowiedź. Zapytałam bardziej z ciekawości. I z tym się zgodze, że w Polsce kwitnie rynek prywatnych wizyt. Ja osobiście nie zniosłabym psychicznie 2 czy 3 USG na 9 miesiacy. Robilam 1 na miesiąc, nie mają wpływu na płód, a obrazują wiele, powinien to być ich obowiązek na każdej wizycie. Tak samo badania moczu raz w miesiącu. Ile to kobiet przez infekcje traci dzieci w zaawansowanej ciąży. Skąd mogą wiedzieć czy przepływy są dobre itp no chyba nie po uciskaniu brzucha i mierzenia jego obwodu. Dla mnie bardzo ważne było ktg, kilka moich koleżanek dzięki temu ma dzieci. W 36 tygodniu rutynowe ktg i natychmiast cesarka. Więc ja bym na tyłku nie wysiedziala, jeśli chodzi o życie mojego dziecka. Może przesada, może nie. Ale bym sobie nie wybaczyła.
Rozumiem natomiast Twoje myślenie. Masz pewnie spokojniejsza głowę niż ja :)
 
I tak, podobno tam jak i w innych krajach traktują rodzące o niebo lepiej. Ona miała osobna sale (jak w domu) na której mógł być mąż 24 godziny. Tutaj 22 wieczorem i wyganiają. Plan porodu... Hmmm to jakiś chyba mit, bo nikt na to nie patrzy. Także prócz większej uwagi na diagnostykę i badania w ciąży, które są baaardzo ważne, bo może się coś zacząć dziać z dnia na dzień nawet przy prawidłowo przebiegającej ciąży, to wolałabym rodzic gdzie indziej. Bo w Polsce jeśli nie płacisz opieki nie ma wcale, co jest chore i smutne. ( Ale prawda jest taka, że sami ich tego nauczyliśmy, bo prywatnie sprzęt mają nieporównywalnie lepszy niż w przychodniach)

Co do szczepień. Też tego nigdy nie zrozumiem.
 
Dziekuje:) a Ty mialas cesarke ze wzgledu na strach? Jesli tak, moze zechcesz sie ze mna podzielic Twoimi odczuciami i emocjami jakie towarzyszyly Ci w ciazy?
Wiem ze wydaje sie szalony pomysl powrotu do Polski :) ale wlasnie w tym rzecz, ze w Polsce mam swojego lekarza, ktory przyjmuje prywatnie ale pracuje tez w szpitalu gdzie robi cesarki /odbiera skomplikowane porody, i wiem ze on dobrze poprowadzi moja ciaze i ze na pewno zrobi mi te cesarke. We Francji niestaty sprawa ma sie inaczej, obecnie jest duzy nacisk na sily natury i w szpitalach kaza rodzic naturalnie, znajome nawet po kilku godzinach prosily o cesarke bo nie dawaly rady a i tak nie chcieli na to przystac - dopiero jak juz faktycznie cos sie dzialo. Cesarka na zyczenie tutaj to bardziej legenda niz mozliwosc, za to do porodu sn kobiety dostaja znieczulenie od pasa w dol takie jak w PL mamy do cesarki.... wiec tez inna bajka i kobiety boja sie porodu duzo mniej. Mnie jednak nawet znieczulenie nie pociesza bo u mnie to zlozony temat nie konczacy sie tylko na kwestii bolu. Ale wiem ze we Francji mozliwosc cesarki bylaby BARDZO watpliwa, do tego tutaj wybierasz szpital gdzie jedziesz rodzic i porod odbiera lekarz ktory akurat jest na dyzuze a nie Twoj prowadzacy ciaze. Podobnie podczas ciazy, Twoj lekarz praktycznie sie tym nie zajmuje, kazde badanie robi ktos inny, prowadzi Cie polozna, albo kilka osob. Nie podoba mi sie ten system i wlasnie dlatego wole pojechac do lekarza ktorego znam i ktoremu ufam.

Kazdy system jest inny. U nas ciąże prowadzą położne, które często gęsto wiedza o wiele lepiej niż najlepiej wykształcony ale młody pediatra. Moja wiedziała lepiej od aparatu usg jakie duże było dziecko i jak ułożone. Aparat swoje a ona swoje. Podczas cesarki wyszło na to, ze miała racje w każdym temacie, od rozmiaru zaczynajac na pozycji kończąc.
U nas położne mogą kierować na szczepienia, dodatkowe konsultacje. Maja szerokie uprawnienia i zazwyczaj spore doświadczenie. Miałam w obu przypadkach położne środowiskowe i dawane mi rady są na wage złota. Z tego co czytam w Polsce zależy na kogo się trafi. Jednocześnie zauważyłam, ze w Polsce opieka nad dziećmi ma w sobie więcej paniki. Młode mamy martwi wszystko, szukają porad a dostają sprzeczne informacje i są w tym wszystkim zagubione. Zaczynajac od pepowiny na karmieniu piersią kończąc.
Tak, obie cesarki miałam ze względu na strach. Wole mieć zaplanowane cc niż swieci kroczem przez bóg wie ile godzin próbując wypchnąć z siebie potomka załatwiając sobie przy okazji pęknięcie drugiego stopnia i możliwe szwy. Skoro już mam mieć szwy to wole je gdzie indziej.
Jakie odczucia towarzyszyły mi w ciazy? W pierwszej niewiele. Na początku strach i stres, bo długo się o nią starałam i pierwsza zakończyła się poronieniem. Ciężko to przeszłam, nie byłam gotowa na druga ciąże. Ale test pokazał dwie kreski i trzeba było się uporać z tematem. Po 12 tygodniu, kiedy okazało się, ze wszystko jest w porządku i dziecko rozwija się piorunem i jest zdrowe przestałam się martwić. Musiałam. Doszłam do takiego etapu, ze albo przestane się martwić albo oszaleje. Wpadł mi w ręce artykuł o działaniu kortyzolu na płód i musiałam coś z tym zrobić. Zdecydowałam się żyć jak najbardziej normalnie. Wiadomo, wykluczyłam z diety alkohole i inne niezdrowe rzeczy ale podróżowałam normalnie, chodziłam na spacery, do pracy. Żyłam normalnie. Stwierdziłam ze się pomartwie jak urodzę. W pierwszej ciazy nawet malowałam i meblowalam pokój małej. Skręcałam meble, ktoś musiał. Mąż kładł w tym czasie dywan. Nie rozmawiałam z brzuchem, nie rozczulały mnie ruchy, nie można mówić o jakiejś głębokiej miłości. Wszystko to dopiero nadeszło po urodzeniu córki.
 
reklama
(...) Nie rozmawiałam z brzuchem, nie rozczulały mnie ruchy, nie można mówić o jakiejś głębokiej miłości. Wszystko to dopiero nadeszło po urodzeniu córki.
Dziekuje Ci. bardzo mnie poruszyla ta odpowiedz, i odnajduje w tym wiele z siebie. Przykro mi z powodu Twojego poronienia, ciesze sie ze mimo tego udalo Ci sie zostac mama z pieknie wymalowanym pokojem dzieciecym i szwami na brzuchu a nie nizej :) mam nadzieje, ze tez kiedys tegop doswiadcze (no moze poza malowaniem bo nie wiem co by z tego wyszlo :D). co do ciuciania achow i ochow nad brzuchem itd... coz, tez -jak narazie! -podchodze do tego raczej chlodno. Nie lubie tez gdy ludzie dotykaja bez pytania brzucha by poczuc ruchy - pamietam ze moja siostre to bardzo denerwowalo i ja sama staram sie szanowac moje kolezanki itd i nie rzucac sie na brzuch jak na rzecz czy inkubator, to przeciez pozostaje cialem mamy, a nie tylko dzieciecym mieszkaniem.
 
Do góry