reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

to nie tak miało być...

Włazi na siłę pewne poczucie mniejszej wartości. Wiesz... Babki rodzą jak chcą (często nie chcą i też rodzą) a tu mimo starań, mimo uważania... Tryb myślenia pod tytułem "jaka ze mnie kobieta że nawet nie potrafię ukochanemu mężczyźnie dać dziecka?" Wiem, dać festkopa i wysłać do lasu bo myślenie z gruntu głupie, ale głupie myśli mają to do siebie że siedzą sobie gdzieś w zakamarkach mózgownicy i wyłażą jak tylko zluzować pion.
Myślisz razem popłakać... Mamy różny tryb rozprawiania się z trudnymi sprawami. Tak jak ja grzebię i dociekam dlaczego, tak mój TŻ ucieka w pracę, stara się nie myśleć, czasem po prostu wypiera temat. Z resztą zupełnie nieświadomie podłożył mi "haka", podrzucając ten link: [video=youtube;Yt-IBJpEMzA]http://www.youtube.com/watch?v=Yt-IBJpEMzA[/video]
Absolutnie boskie... W każdym bądź razie obawiam się "spuścić z pionu" przy moim R. - raz tylko rozleciał się przy mnie i to nie twarzą w twarz a przez telefon i... To bardzo spokojny, ciepły i opanowany człowiek. Z naciskiem na opanowany. Tak naprawdę jest "miękki" i bardzo łatwo go zranić. Boję się sytuacji, kiedy on sie rozsypie, boję się czy będziemy umieli poskładać nasz świat od nowa jeśli rozsypiemy się oboje. Dlatego trzymam pion jak potrafię i "twarzuję" na ile mnie stać. Jeśli tutaj pozwalam sobie na ból, to dlatego że gdzieś muszę. Żeby nie zwariować.
 
reklama
dokladnie tak samo moglabym zaczac swoj wpis:'to nie tak mialo byc...to nie tak wyobrazalam sobie moja ciaze i moje malenstwo"...ciaza byla planowana i wpelni wyczekiwana. na poczatku byla radosc..przeogromna radosc,radosc calej rodzinki. Pierwsza wizyta i gina..to potwierdzenie ciazy, bijace serduszko.Na kolejna wizyte wyczekiwalam z niebywalym spokojem. wizyta jak wizyta-myslalam sobie. Juz podczas lezenia na fotelu zaczelam z lekka sie denerwowac. gin. patrzyl na ta usg i patrzyl, zakladal okulary i sciagal je kilkakrotnie. i wtedy zaczelam sie na maxa stresowac. to co powiedzial zabrzmialo jak wyrok. Stwierdzil, ze dzidzia prawdopodobnie ma zle wyksztalcona glowke, ale zaznaczyl, ze przy tak wczesnej ciazy(to byl 10 tydzien) to jeszcze nic pewnego i zeby sie nie denerwowala i przyszla na kolejna wizyte za 3 tyg. swiat mi sie zawalil..tego nie da sie opisac. pomyslalam ze 3 tygodni w takiej niepewnosci nie wytrzymam i zglosilam sie do innego gina na konsultacje. Ten potwierdzil ze dzidzia ma wade glowki i podejrzewal wodoglowie. natychmiast skierwoal mnie do poradni leczenia wad plodu. nikt nie ma pojecia co czlowiek czuje w takiej chwili. moje zycie plegalo na ryczeniu, rozpaczy...nawet za dobrze nie pamietam jak ja ten okres przezylam. Nie zapomne dnia, kiedy stawilam sie do tej poradni...ogloszono mi ze dzidzia ma cale zespol wad rozowjowych...nie ma raczki, pokrywy czaszki, nie ma jednej nerki..i ze maluch nie przezyje, ze nie ma zadnych szans na donoszenie ciazy...zrobiono mi amniopunkcje, zeby wykluczyc wady genetyczne. wszystkie badania były super...ksiazkowe wyniki. i co z tego? podjeto decyzje o terminacji ciazy. jedyne co moj maluszek mial zdrowe to serduszko..bilo jak dzwon. potem pobyt w szpitalu, cytotec..maluszek walczyl do konca. dopiero po 4 dniach umarl. od tego czasu minelo niecale 1,5 mieasiaca..a mnie sie wydaje ze to nie moja historia, to jakies cholerne science fiction, siedze pisze i rycze. caly czas rycze. nie moge patrzec na kobiety w ciazy, na malutkie dzieci..nie moge. Niedawno odstawilam leki uspokajace, zabronilam mezowi i calej rodzinie wspominanie tego wydarzenia. nie mam sily o tym mowic,dlatego zdecydowalam sie napisac..pisze sie latwiej. wiem ze czas leczy rany. i mimo wszystko gdzies tam tli sie swiatelko, ze kiedys bedzie dobrze. nie ma dnia, zebym z moim aniolkiem nie rozmawiala. dla mnie zawsze bedzie to moj pierwszy dzidzius i nie ma takiej sily, ktora zmusilaby mnie, zebym o nim zapomniala....
 
maqnio doskonale wiem co czujesz.bardzo mi przykro,że też do nas dołączyłaś.zapalam
[*]dla Twojego Aniołka.ja byłam w 19 tc na kontroli.lekarz wysłał mnie na usg genetyczne.tam wyszła wada nerki i także skierowano mnie do poradni uniwersyteckiej.także zrobiono mi usg.wyszło także małowodzie,ale musiano mi zrobić amniopunkcję,żeby wykluczyć inne wady,żeby można było przeprowadzić operację wewnątrz macicy,a potem dopuszczać wody płodowe.4 dni po amniopunkcji straciłam synka...widziałam jak się rodzi i nie mogłam nic zrobić.dziś minął 1 rok,2 miesiące i 11 dni od tego jak umarł..a ja dalej czuję żal i złość,dalej nie mogę znieść widoku niemowląt i kobiet w ciąży bo łzy same mi napływają do oczu........I wierz mi-my nigdy nie zapomnimy naszych Aniołków





 
asiulek27 bardzo Ci dziękuję za tak ciepłe słowa. niewielu jest ludzi, którzy umieją zrozumieć. Moja żabka odeszła 11.06.2010..w wieku 15 tygodni. To tak nie dawno temu. Najgorsze w tym jest to, że tak naprawdę nikt mi nie powiedział czy to synuś czy córcia. Lekarze nie chcieli mówić..wszyscy tylko kiwali głowami. a ja chciałam wiedzieć..bardzo chciałam. Potem urzad i załatwianie aktu zgonu..i nikt nie podszedł do sprawy po ludzku, głupia baba w urzedzie wrecz zmusiałm mnie zebym sie zdecydowała czy to chłopiec czy dziewczynka i jeszcze wybrała imie...wyszłam z urzedu zryczana do tego stopnia ze nie pamietałam gdzie mam auto...do konca zycia nie bede o tym mgła spokojnie mysleć. wierze tylko bardzo, ze przyjdzie kiedys taki czas, ze my wszystkiem bedziemy patrzyła w niebo i usmiechały się na myśl, że nasza Skarby tam są. Dziękuję.
 
maqnio nie dziękuj.wiem jak jest Ci ciężko.w urzędzie był mój mąż.pogrzeb też on załatwiał.ja przy porodzie dowiedziałam się,że to chłopiec,a imię mieliśmy już wybrane.ja nie byłam w stanie załatwiać wszystkiego.wypisałam się ze szpitala 12 godzin po poronieniu bo nie mogłam znieść płaczących dzieci z sali zupełnie obok-nie byłam w stanie




 
maqnio i powiem Ci,że do dziś bardzo mnie to boli i tęsknię.najważniejsze,że kochałaś swoje dzieciątko-bez względu na płeć.ono to na pewno wie.mi bardzo pomaga słuchanie 2 utworów P.Markowskiej Świat się pomylił i Urszuli Dziś już wiem-napisała ją po śmierci męża




 
maqnioi o nic się nie obwiniaj,bo to nie ma sensu i wcale Ci nie pomoże,poza tym nasze Aniołki nie chciałyby,żebyśmy się obwiniały za to,na co nie miałyśmy wpływu.mi lekarze doradzali przerwanie ciąży,bo powiedzieli,że nie ma sensu donosić jej do końca...ale powiedziałam,że zrobię wszystko,żeby Mu pomóc.i to Bóg podjął za mnie najtrudniejszą decyzję-sam mi go zabrał:-(





 
Asiulek27Choć minęło tak niewiele czasu..widze światełko w tunelu. nie obwiniam się..już teraz się nie obwiniam. Tak po prostu musiało być. Czasem mysle sobie, że mój bobas musiał być taki wspaniały, ze Bóg chciał go dla siebie, i wierze, że jest mu tam dobrze.Tak naprawdę decyzja lekarzy o terminacji ciąży była najlepszym złem w całej tej tragedii. Maluszek nie przeżyłby do porodu.Dziś już to wiem i staram się jakoś to zrozumieć. Tłumaczę sobie i wszyscy wokoło mi to tłumaczą, że to była najlepsze co mogłam dla Aniołka zrobić. nie było żadnych szans na jakiekolwiek leczenie, a ja uparcie wierzyłam do ostatniego dnia, ze to jakaś chora pomyłka, że dzidzia jest zdrowa i ze to usg się zepsuło...ze to nie mogło spotkać mnie i mojego dzidziusia. przecież tyle kobiet, pali, cpa, i rodzi zdrowe dzieci. przecież tyle kobiet wyrzuca dzieci na śmieci...a jednak rzeczywistośc jest okrutna. I dziś już wiem, że to była jedyne wyjscie. Ja nie przeżyłabym tych kolejnych miesięcy wiedząc, że maluch i tak umrze. Nie przeżyłbym ruchów dzidzi w brzuszku, nie przeżyłabym widoku jej/jego buźki wiedząc, że za chwilke umrze....nie przeżyłabym...pochowałabym się razem z moim Maluszkiem. dlatego dzis juz wiem...ze to było najlepsze co mogło sie w tym wszystkim stać. i straszny był pobyt w szpitalu, lezenie, czekanie na smierć własnego bobasa...a pietro niżej porodówka i płacz zdrowych, chwile temu urodzonych maluchów...Koszmar nie do opisania. i tak naprawde nikt oprócz tych co to przeżyły nie zrozumie bólu...i ubranka wcisnięte w najgłębszą część szafy..żeby nie patrzeć, nie mysleć, nie czuć... i jest mi lepiej, że mogę tu być i jakoś tak wirtualnie połączyć się z tymi kobietkami, które pewnie - mimo, że obce- - najlepiej mnie rozumieją.




http://www.suwaczki.com/
 
Ostatnia edycja:
reklama
Do góry