reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Terapia - o co chodzi?

ancalime9

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
19 Grudzień 2022
Postów
40
W wielu wątkach tu na forum spotkałam się z natychmiastowymi niemalże radami od wielu z Was pt. "idź na terapię". Masz zły nastrój? Idź na terapię. Nie dogadujesz się z partnerem? Terapia. Nic ci się nie chce? Terapia. Itp., itd. Do tego wiele z Was potwierdza skuteczność terapii na podstawie własnych doświadczeń. Żeby nie było nr 1: sznuję to i wierzę, że u Was to się sprawdziło. I dlatego chciałabym się dowiedzieć jak, dlaczego. Tzn. jak Wam pomogła terapia, co w niej Wam pomogło.

Żeby nie było nr 2: sama próbowałam terapii przez kilka miesięcy. Psycholożka/terapeutka z 5.0 na kilkadziesiąt opinii na Znany Lekarz, bardzo miła i empatyczna. U mnie zero efektów, se pogadałam, ona próbowała mnie zrozumieć i tyle. Stwierdziłam, że mój konstukt psychologiczny jest niekompatybilny z psychoterapią (nie wiem, rodzaj sztywności mentalnej?). Plus, że psychoterpia nie może mi pomóc, bo ja mam problem z konkretnymi faktami (wygląd po ciążach, regres zawodowy na skutek ciąż i posiadania dzieci) a nie np. nieśmiałością czy lękiem.

Po urodzeniu drugiego dziecka znów mam prawie non stop doła, nawet psychiatra mi zaleciła psychoterapię (obok leków), ale ja serio nie rozumiem jak to ma niby pomóc. Dlatego bardzo będę Wam wdzięczna za wszelkie wyjaśnienia w tej kwestii :)
 
reklama
Są różne nurty terapeutyczne, może ten który wybrałaś nie był dla Twojego problemu odpowiedni.

Druga sprawa to to że jakiś terapeuta ma ocenę 5 na znanym lekarzu nie znaczy że będzie każdemu odpowiadał. W terapii jest ważne żeby nawiązać odpowiednią relacje terapeuta-pacjent.

Po trzecie, warto sprawdzić kompetencje i kursy takiego terapeuty, czy jest np pod opieką superwizora, czy jest po studiach psychologicznych+ podyplomowych z psychoterapii, czy ukończył krotki kurs terapeutyczny.

Jak znajdzie się odpowiedniego dla siebie terapeutę to po takiej terapii powinnaś poczuć się lepiej.
 
Moja terapia zaczęła przynosić efekty nie po kilku miesiącach, a po roku. Przez rok chodziłam i nie widziałam za bardzo poprawy. Łącznie na terapię chodziłam ponad 3 lata, leczyłam się z nerwicy lękowej. Od 4 lat funkcjonuję bez leków.
 
Byłam w terapii 2,5 roku, pierwsze efekty zaczęłam widzieć po 1,5 roku. Spotykałam się z terapeutką co tydzień, była to bardzo ciężka praca. Terapeutka wyposażyła mnie w narzędzia radzenia sobie z trudnymi dla mnie sytuacjami. Było to moje drugie podejście do terapii, za pierwszym razem, kilka lat wcześniej, nie pyknęło wcale i zrezygnowałam po dwóch miesiącach z myślą dokładnie taką, jak Ty - to na mnie nie działa. A jednak zadziałało. Mam wrażenie, że kluczem są dwie sprawy - po pierwsze trafiony terapeuta a po drugie - trzeba naprawdę chcieć, bo terapia wykańcza i trzeba mieć dużo samozaparcia, żeby nie zrezygnować kiedy robi się ciężko.
 
Psychoterapia dała mi narzędzia do radzenia sobie z różnymi rzeczami.
Terapia nie ma na celu sprawić, ze np. Przestaniesz zauważać, ze twoje ciało po ciąży się zmieniło, ze to zaakceptujesz i pokochasz. Raczej właśnie wydaje mi się, ze ma ci dać narzędzia do zdrowego dążenia do jakiegoś celu/radzenia sobie z problemem. Czasami to narzędzie to nauka wybaczania sobie i radzenia sobie z porażka, a czasami tym narzędziem jest pomoc w ponownym zdobyciu poczucia władzy nad swoim losem :)
 
Dziękuję Wam za odpowiedzi!

Tak, wiem, że są różne nurty w psychoterapii i że terapia wymaga czasu. Terapeutka, którą wspomniałam była moją chyba czwartą? Więc miałam porównanie jeśli chodzi o nasz kontkat, sądzę, że był dobry i mnie rozumiała. Dlatego nie sądzę, że problemem był zły dobór terapeutki. Zastanawia mnie raczej, czy są osoby nie nadające się na terapię.

Przykładowo, ja wiem, że nie jestem w stanie zaakceptować mojego ciała po ciążach. Nie będę się rozwodzić dlaczego, ale jest to niewykonalne. Więc w kółko proponowanie mi (przez bliskich czy terapeutów), żeby spojrzała na to tak czy śmak nic nie wnosi. No zmiany nie są ładne, obiektywnie. Jedynie operacja plastyczna by mogła pomóc na część problemów, ale obecnie jestem za wcześnie po porodzie (2 miesiące) więc póki co muszę się męczyć.

Chyba mnie najbardziej ciekawi, co to są te "narzędzia" do radzenia sobie z problemami, które terapia miałaby mi dać. I co to oznacza, że terapia jest "ciężka". Kiedyś ktoś mi również o tym wspomniał, mówiąć, że dopiero jak jest ciężko to zaczyna działać. Ale ja nie rozumiem, co to znaczy... Zanim tych kwestii nie zrozumiem, nie wiem jak racjonalnie zainwestować tyle pieniędzy i czasu w coś czego nie rozumiem i do czego nie mam przekonania.🤷‍♀️
 
Piszecie, że terapia pomogła Wam po roku lub dłużej. Skąd pewność, że są to efekty terapii? Po takim czasie człowiek się zmienia, spojrzenie na różne sprawy często jest inne.
 
Piszecie, że terapia pomogła Wam po roku lub dłużej. Skąd pewność, że są to efekty terapii? Po takim czasie człowiek się zmienia, spojrzenie na różne sprawy często jest inne.
Jeżeli nie radziłam sobie z czymś przez 20 lat i po 1,5 roku terapii nastąpiła poprawa, to dla mnie jest oczywiste, że zadziałała terapia, a nie upływający czas.
 
Chyba mnie najbardziej ciekawi, co to są te "narzędzia" do radzenia sobie z problemami, które terapia miałaby mi dać. I co to oznacza, że terapia jest "ciężka". Kiedyś ktoś mi również o tym wspomniał, mówiąć, że dopiero jak jest ciężko to zaczyna działać. Ale ja nie rozumiem, co to znaczy... Zanim tych kwestii nie zrozumiem, nie wiem jak racjonalnie zainwestować tyle pieniędzy i czasu w coś czego nie rozumiem i do czego nie mam przekonania.🤷‍♀️
Ja miałam nieprzerobione problemy z ojcem z dzieciństwa/ okresu nastoletniego. Za każdym razem, kiedy odwiedzałam rodziców, to czułam się i zachowywałam jakbym znów miała 12 lat. Każdą wizytę musiałam odchorować, wiele mnie to kosztowało.
Nad tym pracowałam z terapeutką. Dała mi na przykład zadania: napisać list do ojca. Albo napisać list do małej siebie. Oczywiście wydawało mi się to debilne i podchodziłam do tego jak pies do jeża. Ale jak już ruszyłam... Morze wylanych łez, migrenowe bóle głowy, wymioty. Przez pół roku po każdej sesji byłam fizycznie chora i jak możesz się domyślać, chęć odwołania spotkania była co tydzień bardzo silna. Kiedy zaczęło być lepiej to też miałam myśli typu: dziś wszystko jest ok, o czym mam niby mówić. I wtedy działa się magia i okazywało się, że ja mówiłam przez 55 minut a terapeutka przez 5. Właśnie w te dobre dni wykonywałam największą pracę.
Te narzędzia to niestety nie są kartki z gotowymi działaniami. Chodzi bardziej o to, że terapia uświadomiła mi moje zachowania i pokazała jak je zmienić i przełamać. Jak reagować inaczej, czyli tak, aby nie krzywdzić siebie samej. Najbardziej jestem wdzięczna mojej terapeutce za to, że zawsze "miała moje plecy", zawsze była po mojej stronie. Ja i moje uczucia były przez godzinę w tygodniu najważniejsze.

Ta kobieta była ze mną, kiedy traciłam ciążę. Była ze mną, kiedy dowiedziałam się, że po PAPPa ryzyko zespołu Downa u mojego dziecka wynosi 1:17 i przeprowadziła mnie przez piekło czekania na wyniki amniopunkcji. Była ze mną, ale bez zbędnych emocji z jej strony. Była moją ścianą, o którą mogłam się oprzeć i do końca życia będę jej wdzięczna.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Ja chodziłam na terapię dla DDA i jestem pewna, że to nie czas mnie zmienił, a terapia. Na terapii dowiedziałam się, że pijący rodzic to nie mój wstyd, to nawet nie mój problem - to jego problem. Nauczyłam się ignorować wyskoki matki, uspokoiłam się świadomością, że jej obietnice są puste i nic nie znaczą. Są rzeczy, które nie przyjdą z czasem i dojrzałością, ktoś musi je nam uświadomić.
 
Do góry