Aniam Tak patrzę na Twój suwaczek. Nie znacie płci dziecka? Rozumiem, że chcecie mieć niespodziankę?
Ja też myślę żeby urodzić na Inflanckiej, ale mam mętlik w głowie po przeczytaniu tak różnych opinii
No cóż - zobaczymy... Na Inflanckiej podobno nie odsyłają po 36 tygodniu...
Rozważam jeszcze Madalińskiego i Karową...
Ja też chciałam na Madalińskiego. Jak byłam po terminie, to mój gin powiedział, że już mi nie może prowadzić ciąży, tylko po 40 tygodniu już powinnam chodzić na ktg do szpitala, więc chodziłam na Madalińskiego i raz mi zrobili z łaską, a raz wcale, bo się trochę spóźniłam
Gdy byłam po terminie tydzień, to kazali mi czekać do 10 dni, a gdy przyszłam 10 dni po terminie, to powiedzieli, że na poród się czeka do 2 tygodni, a potem się ewentualnie wywołuje...Potem dano mi do zrozumienia,że miejsca tam dla mnie nie będzie, bo szpitale są przepełnione...Wkurzyłam się więc i pojechałam następnego dnia na Inflancką, powiedziałam,że jestem 10 dni po terminie i przyjęli mnie od razu, na patologię ciąży. Urodziłam o własnych siłach następnego dnia.Będąc po terminie wolałam już być w szpitalu, pod opieką lekarzy, więc dla mnie plusem jest to,że na Inflanckiej przyjmują wszystkich.
Stopi69 Ja akurat dobrze wspominam szpital, ale muszę się zgodzić z paroma rzeczami, które napisałaś.
Z tym anastezjologiem to naprawdę standardowy tekst? Też to usłyszałam :] Co więcej lekarz, który do mnie przyszedł na początku powiedział, że za pół godziny dostanę znieczulenie. Czekałam i nic...Byłam już tak wkurzona z bólu i ze zmęczenia, że poszłam do położnych i spytałam,czy się w końcu doczekam tego znieczulenia, czy im o kasę chodzi. Powiedziały, że nie o kasę, ale muszę poczekać. Efekt był taki,że jak w końcu do mnie przyszli ,to okazało się, że mam już za duże rozwarcie. Myślałam, że ich wszystkich dam rozwalę...
Teraz już wiem, czemu tekst, że znieczulenie jest tam za darmo wydawał mi się podejrzany.Może i za darmo, ale jakoś im się do tego znieczulenia nie spieszy...
Moje bóle porodowe trwały 10 godzin. Zaczęłam rodzić koło północy, wzięli mnie na porodówkę, tam leżałam w bólach i z kroplówką, męczyłam się całą noc, a dopiero rano, jak był obchód to przebili mi pęcharz płodowy i wtedy już urodzilam bardzo szybko. Szkoda, że nie mogli mi przebić wcześniej, nie męczyłabym się tych 10 godzin...
Co do pobytu w szpitalu, to też racja. Ja urodziłam jednego dnia, rano o 9:50, wyszłam następnego po południu...Lekarz tylko spojrzał na moje krocze, powiedział, że ok i że mogę iść do domu.Odwiedzających też było dużo, porównanie, że jak na Marszałkowskiej jest trafne
Myślałam, że w każdym szpitalu tak jest, ale skoro miałaś porównanie, to jednak widzę, że nie w każdym.
Trochę tych wad jest, ale ja bardzo dobrze wspominam położną (już tą po zmianie) która odbierała mi poród i pielęgniarkę/położną (?) która potem przychodziła patrzeć jak się czuje. Wyraziły też duże zrozumienie dla mojej sytuacji samotnej matki a to było dla mnie szczególnie ważne.