Straciatella
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 7 Sierpień 2013
- Postów
- 1 248
Odnośnie szpitala w Tychach... ja zupełnie odradzam.
Próbowałam się przekonać, ale poród zweryfikował wszystko.
Przed porodem leżałam tam już 2 tygodnie (ponad) ponieważ szanowny lekarz stwierdził, że dziecko jest duże i ze to nie 36 tc jak wynika z OM a 41tc i że MY MATKI ZAWSZE COŚ POMIESZAMY z tymi terminami OM :/ i dodał, że już waży ponad 4 kg.
Przez dwa tygodnie miałam masaże szyjki, wywoływania, nieefektywne skurcze i NIC WIĘCEJ.
Nie chcieli mnie wypuścić do domu..
Oddział sam w sobie przyjemny. WC bez kluczy, co strasznie mnie irytowało. Ale nie w tym problem.
Pewnego poranka szanowna Pani doktor powiedziała, że zbada mnie tak że na 100% urodzę.
Zbadała.. myślałam, że odlece na tym fotelu. Rozwarcie 0cm, szyjka długa nic nie gotowe na poród.
Około 16 dostałam skurczy.. takich co 2 minuty. Nie chcieli zabrać mnie na porodówke.. wyłam z bólu, błagałam.
Chodziłam z mężem po glównym korytarzu, z okropnymi skurczami... stwierdzili, że tyle razy już "rodziłam" że to pewnie nie TO.
Ok 20 kazano mi iść pod ciepły prysznic i troche (uwaga) POSKAKAĆ! bo rozwarcie dalej ponoć 0cm.
skurcze były okrutne, zbadano mnie od niechcenia.
Wychodząc spod prysznica krew lała mi się po nogach.. to nie wywołało żadnego wrażenia wśród pielegniarek.
O 22 łaskawie przyszła pani doktor - zbadała mnie i kazała czekać - rozwarcie 2cm.
Mój mąż zrobił awanture. Wreszcie wylądowałam na porodówce o 23:55.
Skakanie na piłce, skurcze - pełne rozwarcie, przebicie pęcherza.
Ogromna dawka dolarganu, myślałam że odlece..
Dziecko przyszło na świat o 5:05, nikt się mną nie zajmował do momentu skurczów partych. Nikt nawet nie spytał co i jak... Dopiero kiedy zawołałam, że wychodzi - podbiegła pani położna. Dziecku zaczęło spadać tętno, szybka akcja.. naciskanie na brzuch.. no i wyszedł. ważył 3400. Spokojnie mógł posiedzieć jeszcze z 2 tygodnie. Cały pokryty meszkiem, nie był przenoszony.
Nacięcie z 2 stron, za pierwszym razem się im nie udało.. Łożysko nie wyszło, czyszczenie.
Okazało sie, że już się odklejało od tego skakania pod prysznicem i to od tego to krwawienie.
Później mały dostał okromnej żołtaczki po tym dolarganie (jeden ze skutków ubocznych), siedzieliśmy tam długie 2 tygodnie.
Podsumowując:
OPIEKA - zależy na kogo się trafi, ale ogólnie KIEPSKO.
Warunki - porodówka przyjemna, oddział również
Zastanówcie się pare razy zanim wybierzecie ten szpital.
Próbowałam się przekonać, ale poród zweryfikował wszystko.
Przed porodem leżałam tam już 2 tygodnie (ponad) ponieważ szanowny lekarz stwierdził, że dziecko jest duże i ze to nie 36 tc jak wynika z OM a 41tc i że MY MATKI ZAWSZE COŚ POMIESZAMY z tymi terminami OM :/ i dodał, że już waży ponad 4 kg.
Przez dwa tygodnie miałam masaże szyjki, wywoływania, nieefektywne skurcze i NIC WIĘCEJ.
Nie chcieli mnie wypuścić do domu..
Oddział sam w sobie przyjemny. WC bez kluczy, co strasznie mnie irytowało. Ale nie w tym problem.
Pewnego poranka szanowna Pani doktor powiedziała, że zbada mnie tak że na 100% urodzę.
Zbadała.. myślałam, że odlece na tym fotelu. Rozwarcie 0cm, szyjka długa nic nie gotowe na poród.
Około 16 dostałam skurczy.. takich co 2 minuty. Nie chcieli zabrać mnie na porodówke.. wyłam z bólu, błagałam.
Chodziłam z mężem po glównym korytarzu, z okropnymi skurczami... stwierdzili, że tyle razy już "rodziłam" że to pewnie nie TO.
Ok 20 kazano mi iść pod ciepły prysznic i troche (uwaga) POSKAKAĆ! bo rozwarcie dalej ponoć 0cm.
skurcze były okrutne, zbadano mnie od niechcenia.
Wychodząc spod prysznica krew lała mi się po nogach.. to nie wywołało żadnego wrażenia wśród pielegniarek.
O 22 łaskawie przyszła pani doktor - zbadała mnie i kazała czekać - rozwarcie 2cm.
Mój mąż zrobił awanture. Wreszcie wylądowałam na porodówce o 23:55.
Skakanie na piłce, skurcze - pełne rozwarcie, przebicie pęcherza.
Ogromna dawka dolarganu, myślałam że odlece..
Dziecko przyszło na świat o 5:05, nikt się mną nie zajmował do momentu skurczów partych. Nikt nawet nie spytał co i jak... Dopiero kiedy zawołałam, że wychodzi - podbiegła pani położna. Dziecku zaczęło spadać tętno, szybka akcja.. naciskanie na brzuch.. no i wyszedł. ważył 3400. Spokojnie mógł posiedzieć jeszcze z 2 tygodnie. Cały pokryty meszkiem, nie był przenoszony.
Nacięcie z 2 stron, za pierwszym razem się im nie udało.. Łożysko nie wyszło, czyszczenie.
Okazało sie, że już się odklejało od tego skakania pod prysznicem i to od tego to krwawienie.
Później mały dostał okromnej żołtaczki po tym dolarganie (jeden ze skutków ubocznych), siedzieliśmy tam długie 2 tygodnie.
Podsumowując:
OPIEKA - zależy na kogo się trafi, ale ogólnie KIEPSKO.
Warunki - porodówka przyjemna, oddział również
Zastanówcie się pare razy zanim wybierzecie ten szpital.