Ja myślę, że położne na Kopernika nie są zbyt zadowolone z obecności osoby towarzyszącej, bo tyle lat nie mieli tam mężowie na porodówkę wstępu a teraz nagle wszystko się zmieniło, więc kombinują jak się da. Też dużo zależy od samej rodzącej, jak jest zdecydowana i się uprze, to myślę, że jej nie mogą odmówić, bo takie jest prawo rodzącej, natomiast jak cicho coś tam o tym napomknie, to taki efekt że męża nie wpuszczą i robią wszystko żeby nie wszedł. Zawsze dziewczyny jak będziecie mieć problem z zaproszeniem małżonka na salę porodową sugeruję się podeprzeć tym że rodząca ma prawo do obecności osoby bliskiej, no i zawsze przecież można postraszyc rzecznikiem praw pacjenta.A takie gadanie, że jak jest tes OTC i męża nie wpuszczą, dopiero jak się rozkręci akcja jest nie do przyjęcia, bo przecież to też można powiedzieć jest już początek porodu. Ja jak trafiłam na porodówkę, to męża wysłałam do domu, żeby się wyspał, bo nie widziałam sensu, żeby że mną siedział w nocy, jak mieli mi tylko zbijać ciśnienie, a oxy miałam mieć podaną rano i wtedy po uregulowaniu się skurczy miałam po niego zadzwonić i to była tylko moja decyzja (nie chciałam po prostu, żeby nudził, że zmęczony, zwłaszcza, że zapowiadało się na długi poród), której bardzo jednak żałuję, bo rano po podaniu oxy nastąpiła deceleracja i od razu mnie pocięli, a mąż nie zdążył oczywiście dojechać, żebym mogła się z nim pożegnać przed cc, był jak mnie zszywali. Na samym początku jak zostałam przyjęta to poinformowałam o tym, że poród rodzinny, ale na razie wysłałam męża do domu, bo nie widzę sensu żeby teraz tu siedział, a zadzwonię jak bedę chciała lub jak się coś zacznie. Położna zresztą przyznała mi rację, bo zbadawszy mnie powiedziałam, że z moją szyjką to mógłby tu korzenie zapuścić

W nocy podczas pobytu chyba z 5-6 razy pytałam się, czy jak będę chciała towarzystwa męża to będę mogła po niego zadzwonić i czy zostanie wpuszczony i za każdym razem otrzymałam pozytywną odpowiedź.
Tak że do samej porodówki nie mam zastrzeżeń, położne super (ta co przyszła na rano to ta sama, Pani Teresa, przy której rodziłam córkę 18 lat temu, kobieta anioł, jak się kompletnie rozkleiłam dzwoniąc rano do męża i mówiąc mu o cc przytuliła mnie i pogłaskała po głowie - ja bym takiego odruchu nie miała w stosunku do swojego pacjenta, ale to dlatego, że inna specyfika pracy), jednak co do obsługi dzieciaczków mam, bo wypuścili mi dziecko z żółtaczką i narazili na kolejny pobyt w szpitalu, zbadanie bilirubiny w 1 dobie życia jest niepoważne, bo wtedy nie ma mowy o żółtaczce, ja też nie sprawdziłam wypisu, bo byłam cała happy, że wychodzę do domu. Też nie jest dobra izolacja po cc, mąż nie ma wstępu na pooperacyjną, chociaż nie zawsze, mój jak prosił żeby go na chwilkę chociaż wpuścili to powiedzieli że nie ma takiej możliwości, a 2 godziny później wpuścili na chwilę męża do dziewczyny z łóżka obok i szkoda że mąż dopiero mi w domu powiedział, że doszło do takiej sytuacji, bo napewno bym zawalczyła o swoje, żeby chociaż na 2 minuty wszedł, tak jak tamten facet. Ja w każdym razie planuję trzecie dziecko, ale za jakieś 2 lata, żeby można było jednak spróbować sn, ale pomimo to że mam lekarza pracującego na Kopernika i jest fantasyczny i na pewno go nie "opuszczę", to tam chyba już rodzić nie będę, chcę po prostu, że gdyby jednak trzeba było ciąć, mąż mógłby być ze mną na sali przed i pooperacyjnej, a z tego co wiem jest to możliwe w Rydygierze, moja dobra przyjaciółka rodziła przez cc tam pod koniec maja i partner nie był tylko na samym cc, a tak nie odstępował jej na krok.