reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Szpital Uniwersytecki Kopernika - poród, położne, wasze wrażenia

O rany ja też miałam na ostatnim KTG trzy skurcze których nie czułam, ale lekarz stwierdził że to jeszcze, Mały się na razie przygotowuje:)

Bardzo chciałabym rodzić naturalnie, mam nadzieję że się uda. Co do znieczulenia to biorę zastrzyki przeciwzakrzepowe więc prawdopodobnie nie będą mogli mi go podać nawet jakbym chciała bardzo.
Na szkole rodzenia w koperniku mówili nam, że ze znieczuleniem nie ma problemu, tylko musisz się kwalifikować, tzn. anestezjolog musi Cię zakwalifikować.
 
reklama
Dziewczyny, jak tylko będziecie miały rozwarcie na 3-4 cm i nie będziecie mogły znieść bólu, to proście o znieczulenie. Przyjdzie anestezjolog, wypyta o wszystko i jeśli nie będzie przeciwskazań, to w 15-30 minut później poczujecie...ulgę :)
 
Witam wszystkie Mamusie i te już rozpakowane i te w dwupaku :) Podczytuję Was od pewnego czasu, ponieważ też planuję poród w szpitalu na Kopernika. Termin mam dopiero na 25 sierpnia, ale wiem, że ten czas szybciutko zleci. Już jestem bardzo wdzięczna za wasze opinie i rady. I proszę o więcej :D

Brzuchata, mam pytanie dot. znieczulenia. Piszesz, że przy rozwarciu 3-4 cm trzeba prosić o znieczulenie, a nie wiesz jakie może być maksymalne rozwarcie, żeby jeszcze dostać znieczulenie? Położna w SR mówiła mi, żeby siedzieć w domu jak najdłużej, nie spieszyć się z przyjazdem do szpitala, ale wiąże się to niestety z ryzykiem, że będzie za późno na znieczulenie (dokładnie taką sytuację miała znajoma).

Czy któraś z Was spotkała się z sytuacją, że nie przyjęto jakiejś rodzącej z powodu braku miejsc na oddziale? W czerwcu trafiłam na IP na Kopernika, byłam tam przed 8 rano i już wtedy dzwonili z oddziału na IP, że porodówka jest pełna i nie będą już przyjmować, ale nie wiem czy tak było w praktyce, bo w czasie mojego pobytu nie przyjechała żadna rodząca.

I jeszcze jedno pytanie, czy na KTG na Kopernika można zarejestrować się tak "z ulicy", czy trzeba mieć skierowanie? Mój lekarz nie pracuje obecnie w żadnym szpitalu, przyjmuje tylko prywatnie i nie wiem, czy on mnie musi skierować na takie KTG, czy mogę sama pójść?
 
Hejka Wszystkim! Przede wszystkim gratki wielkie dla tych co się już rozpakowały:-) U mnie kiszka i przepłakane 2 dni, bo z mojego porodu sn z mężem prawdopodobnie będą nici. Mały jest uparty i ma położenie miednicowe (jakieś 3 tygodnie temu czułam jak się przekręcił na takie z główkowego, bo takie było pod koniec czerwca) i jeśli tak zostanie, a pewnie znając mojego pecha i to że młody jest duży to tak będzie, to będzie cc. Ja się martwię i płaczę, a mąż uradowany po tej ostatniej wizycie, bo po minie lekarza można było jednak wywynioskować, że się raczej nie okręci. Od początku mi kadził, że najlepiej jakbym miała cc, bo wtedy nie musiałby chodzić ze mną na porodówkę i uczestniczyć w całym spektaklu przez kilka czy kilkanaście godzin. Ach te chłopy, nic tylko ubić.
 
cześć dziewczyny. ja też już po... wreszcie w domu. Urodziłam synka sn 16 lipca, ale dopiero wczoraj wróciliśmy do domu bo maluszek miał żółtaczkę. Leżałam na sali z brzuchatą i generalnie podpisuję się pod jej relacją z porodu, a swoją własną może jeszcze dzisiaj uda mi się zamieścić. Seforka - z tobą też byłam na sali. Jak ty wychodziłaś to mojemu synkowi zaczęła się żółtaczka.

Generalnie mogę z czystym sumieniem polecić ten szpital do rodzenia.

napisz wkrótce i trzymam za was kciuki:)
 
Katarina1980 gratki wielkie, ale Ci fajnie, że masz już maluszka przy sobie i że mogłaś go urodzić sn, normalnie Ci zazdroszczę:-)
 
Katarina1980 - gratuluję szczęśliwego rozwiązania :)

Ja mam
dziś wizytę u lekarza i mam nadzieję, że ustalimy termin cc...
Po antybiotyku czuję się o wiele lepiej. Męczą mnie jeszcze napady kaszlu, ale ich częstotliwość się zdecydowanie zmniejszyła. Nie brzmię jeszcze najlepiej, ale mam nadzieję, że to też minie. Wybieram się dziś również do internisty, osłuchać się. Mam nadzieję, że szmery na oskrzelach zniknęły....

Fatalnie się dziś czuję. Maluch wierci się niemiłosiernie. Nie jestem w stanie siedzieć ani leżeć. Drętwieją mi nogi i ręce... To chyba jeden z "gorszych dni".

v

 
Ostatnia edycja:
Cześć,

Adagma: Przypuszczam, że nim będziesz mieć rozwarcie na te 3-4 cm, to i tak już w szpitalu będziesz, bo skurcze będą na tyle silne i regularne. Ponoć najlepszym czasem na znieczulenie jest właśnie takie rozwarcie. Nie wiem tak naprawdę, czy później je podają. Mnie gdy powiedziano, że mam już (wyczekiwane przeze mnie) 3-4 cm i podano znieczulenie, to do 6 cm rozwarcia doszło raz dwa i dość szybko dochodzi się do pełnego 10 cm. W moim przypadku trochę się to inaczej potoczyło, bo rozwarcie doszło do 6 cm i się później zmniejszyło i skurcze ustały - stąd cesarka. Podobno nie podaje się już znieczulenia, gdy ma się większe rozwarcie, bo nawet nie zdążyłoby zadziałać, gdyż te kolejne cm przybywają szybko.
Na Kopernika naprawdę brakowało miejsc, gdy tam leżałam, ale osobiście nie znam kobiety, którą by odesłano.
Co do KTG na Kopernika, to idź tam śmiało. Ja poszłam bez żadnego skierowania, stanęłam w kolejce do rejestracji (zabierz kartę przebiegu ciąży, dowód osobisty i jeśli posiadasz to legitymację ubezpieczeniową lub inny dowód ubezpieczenia), powiedz, że już jesteś w tym i w tym tygodniu ciąży i chcesz się dostać na ktg. Oni to badanie robią raczej gdy jest już baaaardzo blisko terminu lub po terminie porodu, bo wcześniej nie ma potrzeby, no chyba, że nie czujesz ruchów dziecka lub coś innego Cię niepokoi.

Eve-marie: mój mąż też chciał początkowo bym cc miała. Później jakoś mu przeszło. Na szczęście od początku chciał uczestniczyć w porodzie. Nio, niestety skończyło się cc :( Przekaż swojemu mężczyźnie, by się wziął w garść i jeśli jednak byłby to poród sn, to niech Cię wspiera, bo za to będziesz mu do końca życia wdzięczna - ja swojemu jestem :) A i on będzie uradowany, że w tak trudnej chwili mógł Ci pomóc. No, przynajmniej powinien jak zobaczyłby co to znaczy rodzić ;) Cesarki się nie bój w każdym razie.

Katarina1980: Witaj :) Jak się macie z maluszkiem? Wytrzymałaś ten o kilka dni dłuższy pobyt w szpitalu? Pozdrowienia dla Was od naszej trójki :)

Lea83: I jak po wizycie u internisty? Trzymasz się? Dziś i ja fatalny dzień mam :( Tylko, że ja już rozpakowana. Czyżby "baby-blues"?

P.S. Do kobiet, które nie mają ubezpieczenia zdrowotnego, chorobowego!!! Jedna położna powiedziała mi, że każda kobieta w ciąży ma prawo do bezpłatnej opieki medycznej, konsultacji, badań itd. Tylko pamiętajcie by powiedzieć, że się nie ma ubezpieczenia (bo np. nie jest się nigdzie zatrudnionym). W przeciwnym razie, jak zataicie taką informację, to lekarzowi, który Was wyśle np. na badania w czasie ciąży, kochany ZUS (lub jakiś inny odpowiedni do tego urząd, może NFZ?) ściągnie z pensji odpowiednią sumę.
 
  1. Obiecana relacja z mojego porodu:)
    Rodziłam po 9 dni po terminie. Po wizycie na IP zostałam przyjęta na porodówkę na test OCT. Tutaj pierwsza uwaga - sprawdzajcie dokładnie swoje dane przy podpisywaniu dokumentow bo to pielęgniarki je wypisują. Ja nie zauważyłam, że wpisały mi złe miasto zamieszkania i przy wypisie trzeba było poprawiać wszystkie dokumenty. Na sali porodowej podpięli mnie pod ktg i sprawdzali skurcze. Przez jakąś godzinkę byłam sama, a po tym poprosili tatusia do mnie, bo chcieliśmy poród rodzinny. Dali mu szpitalne ubranko na przebranie i już do końca był ze mną. Jeśli ktoś z was się wacha czy poród ma być rodzinny czy nie – śmiało mogę powiedzieć – tylko rodzinny!!! Bez wsparcia i pomocy mojego partnera chyba bym nie urodziła...
    Sale porodowe – rewelacja: pięknie odremontowane, wyposażone w fotele porodowe, worki sako, piłki, drabinki, materace, z indywidualnymi łazienkami do własnej dyspozycji. Dla tatusiów koniecznie weźcie zapas jedzenia bo nie wiadomo ile poród może potrwać, a dla siebie solidny zapas wody mineralnej z dziubkiem, żeby łatwiej było pić.
    Po podpięciu pod oksytocynę od 10 do 19:00 nic wielkiego się nie działo. Miałam skurcze, czasem słabsze, czasem troszkę mocniejsze, rozwarcie na 2-3 i nic. W tym czasie przychodziła do mnie co jakiś czas położna – kochana kobieta, taka z kasztanowymi włosami i zbyt dużą ilością pudru na twarzy:) bardzo mnie wspierała, wszystko tłumaczyła, kazała skakać na piłce, żeby główka zeszła niżej – do rany przyłóż. Byłam też kilka razy badana przez lekarzy i stażystów, ale szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi to. Wszyscy byli bardzo mili i delikatni. Pomiędzy skurczami, które wówczas były prawie bezbolesne nawet przysypiałam. Niestety akcja porodowa nie postępowała, zastanawiali się więc co ze mną zrobić – była opcja cc, czekania na dzień następny, lub zwiększenia oksy. ZrobionoI to ostatnie no i się zaczęło... ok 19 właśnie pojawiły się mocniejsze skurcze. Trochę bolesne, ale ok. Dużo byłam też podpięta pod ktg. O 21 odeszły wody, a o 23:45 urodził się mój synuś. 56 cm, 3890 g, 10 apgar. Niestety był owinięty pępowiną i musieli mnie dość solidnie naciąć. Położna, która w tym okresie się mną zajmowała (ruda) też była wspaniała, lekarka przyjmująca poród również. Więc opieka podczas porodu fantastyczna!!!! Jeśli boicie się bólu – proście od razu o znieczulenie. Ja chciałam je zbyt późno i zamiast niego zaczęły się skurcze parte:) Jak to boli... hmmm nie będę opisywać – da się przeżyć, ale po porodzie nigdy już nie powiem, że coś boli mnie bardzo... Krzyczałam jak wariatka, ale trochę przynosiło ulgę. Wdychałam też ten gaz uśmierzający ból, ale nie za bardzo działał, a czułam się po nim jak pijana :)
    Po urodzeniu dali mi dzidziusia na brzuch, potem mierzenie itp., a ja w tym czasie byłam szyta. Jak już mnie ogarnęli dostałam dzidziusia na 2 godziny i mieliśmy w trójkę czas dla siebie.
    Mnie ten problem nurtował, więc też napiszę - nie robili mi lewatywy i nawet nie proponowali. Przed skurczami partymi organizm sam się oczyścił i chyba w trakcie parcia też coś tam wypadło, ale szybko posprzątali... trochę to niesmaczne, ale zdarza się, więc nie przejmujcie się tym wcale.
    Po porodzie spędziłam na porodówce noc i dopiero następnego dnia po 14:00 przewieźli mnie na położnictwo bo wcześniej nie było miejsc. Generalnie trafiłam na dość spory ruch w porodach i przepełnienie.
    Leżałam na 8 osobowej sali, ale psychicznie byłam na to przygotowana, więc szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi to wyjątkowo. To co było bardzo męczące to odwiedzający... do niektórych dziewczyn przychodziły po 3 lub więcej osób i to jest naprawdę przesada.
    Pielęgniarki od nas i od noworodków oraz pediatrzy – rewelacyjni!!! Moim zdaniem nawet pani z dziwnym warkoczem na głowie jest ok. Miała swoje humory i specyficzne podejście, ale ja złego słowa na nią nie powiem. W 3 dobie mój dzidziuś dostał żółtaczki i musieliśmy zostać w szpitalu. Był naświetlany w inkubatorze przez 5 dni, zanim poziom bilirubiny spadł na tyle, że mogli nas wypisać. W tym czasie karmiony był albo piersią, albo odciągniętym mlekiem na żądanie. Generalnie raczej promują tam karmienie piersią i naprawdę pomagają. Zwłaszcza wspomniana już pani blondynka. Swoją drogą ma na imię Magda i jest stricte od laktacji.
    To co było dla mnie wielkim minusem i naprawdę nieludzkim zachowaniem to prof. Reroń – kierownik katedry ginekologii. Chciał mnie na siłę wyrzucić z oddziału do domu, a dziecko zostawić do naświetlania mimo tego, że karmiłam piersią. I tutaj bardzo pomogły mi pielęgniarki od noworodków i pediatrzy. Wbrew jego poleceniu zostawili mnie na oddziale, wsparli dobrym słowem i naprawdę wykazali się ogromną empatią. Dla mnie to anioły.


Strasznie się rozpisałam, ale mam nadzieję, że każda z was wyciągnie coś dla siebie.
Podsumowując:
Plusy:
- opieka (położne, pielęgniarki, pediatrzy) – to w większości chodzące anioły, a spędzając tam 9 dni miałam pełny przegląd personelu

  • porodówka – świetny standard
  • pomoc i środki przeciwbólowe na każde zawołanie


Minusy:

  • jedzenie
  • podejście prof. Reronia – jak wszystko jest ok i po 3 dniach wychodzisz to jest miły, ale jak pojawiają się problemy to nie zastanawia się nad niczym i jest już nie lekarzem, a urzędnikiem
  • zbyt wielu odwiedzających (ale to nie wina szpitala, ale dziewczyn, które spraszają pół rodziny i znajomych)


Czy rodziłabym tam jeszcze raz – myślę że tak. Mimo wszystkich złych opinii o tym szpitalu nie żałuję że tam pojechałam bo jestem naprawdę bardzo pozytywnie rozczarowana:)


W razie pytań chętnie coś dopowiem.


Pozdrawiam i trzymam za was kciuki!!!
 
reklama
Brzuchata mój jakby co to będzie przy porodzie jeśli jednak by się udało sn, tylko tak gada czasem bez sensu plus to że jednak by wolał żebym miała cc. Ja bym za to bardzo chciała żeby był przy mnie, bo przy pierwszym porodzie nie było to możliwe, bo rodzinnych nie było. A przy cc niestety to niemożliwe żeby był. No ale cóż... Mi póki co jak pomyślę o cc to ryczę, bo po pierwsze będę sama bez męża, po drugie bez dziecka, po trzecie pobyt na pooperacyjnej trochę trwa. Pamiętam jak miałam laparo, to byłam tam od 7.00 jednego dnia do 6.00 drugiego, masakra.
 
Do góry