reklama
Orchidea33
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 28 Styczeń 2021
- Postów
- 2 354
ja korzystalam. Skurcze mialam tak duże, ze nie wyobrażalam sobie nie korzystac. Mialam 3 dawki. Dobrze się czulam. Jedynie nie przewidziałam, ze po znieczuleniu rekomenduja nie jedzenie niczego i bylam glodna bo malo zjadlam na początku porodu.Witam, czy któraś z Was przy porodzie naturalnym korzystała ze znieczulenia bądź coś wie na ten temat? Jak to wygląda, czy warto jak się przy tym czułyście lub może znacie kogoś kto korzystał?
Będę wdzięczna za odpowiedź
Polozna decyduje czy juz jest odpowiednie rozwarcie i czy mozna juz podac znieczulenie. Przychodzą anestezjolodzy, ktorzy wbijaja sie w kregoslup. Jest taki cewnik, ktory masz w kregoslupie a drugi koniec "wisi Ci" na ramieniu. Kolejne dawki juz podaja do tego cewnika. Nie potrzeba kolejny raz sie wkluwac. Cewnik usuwają juz po porodzie.
Moim zdaniem warto jak Cie boli. Mi pomoglo. Na pewno daje oddech w trakcie porodu bo rozwarcie idzie a nie czujesz az tak mocno. Ja zaraz po podaniu 2 dawki nawet zasnelam na chwile.
Nie polecam Beaty Kluczewskiej ze Szpitala Uniwersyteckiego jako położnej z wyboru (chyba że komuś zależy na możliwości indukcji porodu nawet w braku wskazań medycznych).
Żonie zależało na tym, by poród przebiegał w jak najbardziej naturalny sposób bez podawania, chyba że będzie taka potrzeba medyczna, leków przyspieszających poród. Skończyło się na niemalże wszystkich możliwych lekach podanych już w chwili wejścia na salę porodową bez realnego pytania o zgodę oraz wyjaśnienia, dlaczego należy je podać.
Dzięki temu poród był krótki, ale jednocześnie ekstremalnie bolesny (oczywiście mimo deklaracji nie było realnej możliwości otrzymania znieczulenia zewnątrzoponowego), a przy tym niekoniecznie bezpieczny dla żony i dziecka.
Beata Kluczewska przez długi czas była nieobecna na sali porodowej. Wpadała na chwilę, nie poświęcając żonie zbyt wiele uwagi i nie interesując się w ogóle jej potrzebami. Kiedy zaczęła się druga faza porodu żona musiała prosić o pomoc, bo Beaty Kluczewskiej nie było w pobliżu. Przyszła dyżurująca położna i dopiero ona sprowadziła Beatę Kluczewską.
Beata Kluczewska w ogóle nie informowała żony o postępach, zdawkowo odpowiadała na pytania.
Mimo że zapłaciliśmy Beacie Kluczewskiej wcale niemało za jej usługi, to w zamian dostaliśmy standard opieki, jakiego można spodziewać się na polskiej porodówce bez ponoszenia żadnych dodatkowych kosztów. Płacąc, oczekiwaliśmy czegoś więcej: uwzględnienia planu porodu, rzetelnego zapoznania się z dokumentacją medyczną, empatii, pomocy, obecności, informacji i - co najważniejsze - szczególnej troski o zdrowie żony i dziecka. Niestety bardzo się rozczarowaliśmy.
Żonie zależało na tym, by poród przebiegał w jak najbardziej naturalny sposób bez podawania, chyba że będzie taka potrzeba medyczna, leków przyspieszających poród. Skończyło się na niemalże wszystkich możliwych lekach podanych już w chwili wejścia na salę porodową bez realnego pytania o zgodę oraz wyjaśnienia, dlaczego należy je podać.
Dzięki temu poród był krótki, ale jednocześnie ekstremalnie bolesny (oczywiście mimo deklaracji nie było realnej możliwości otrzymania znieczulenia zewnątrzoponowego), a przy tym niekoniecznie bezpieczny dla żony i dziecka.
Beata Kluczewska przez długi czas była nieobecna na sali porodowej. Wpadała na chwilę, nie poświęcając żonie zbyt wiele uwagi i nie interesując się w ogóle jej potrzebami. Kiedy zaczęła się druga faza porodu żona musiała prosić o pomoc, bo Beaty Kluczewskiej nie było w pobliżu. Przyszła dyżurująca położna i dopiero ona sprowadziła Beatę Kluczewską.
Beata Kluczewska w ogóle nie informowała żony o postępach, zdawkowo odpowiadała na pytania.
Mimo że zapłaciliśmy Beacie Kluczewskiej wcale niemało za jej usługi, to w zamian dostaliśmy standard opieki, jakiego można spodziewać się na polskiej porodówce bez ponoszenia żadnych dodatkowych kosztów. Płacąc, oczekiwaliśmy czegoś więcej: uwzględnienia planu porodu, rzetelnego zapoznania się z dokumentacją medyczną, empatii, pomocy, obecności, informacji i - co najważniejsze - szczególnej troski o zdrowie żony i dziecka. Niestety bardzo się rozczarowaliśmy.
Ostatnia edycja:
Lady Loka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 11 Lipiec 2022
- Postów
- 6 325
Macie z nią umowę to pociągnijcie do odpowiedzialności za jej niewypełnienie.Nie polecam Beaty Kluczewskiej ze Szpitala Uniwersyteckiego jako położnej z wyboru (chyba że komuś zależy na możliwości indukcji porodu nawet w braku wskazań medycznych).
Żonie zależało na tym, by poród przebiegał w jak najbardziej naturalny sposób bez podawania, chyba że będzie taka potrzeba medyczna, leków przyspieszających poród. Skończyło się na niemalże wszystkich możliwych lekach podanych już w chwili wejścia na salę porodową bez realnego pytania o zgodę oraz wyjaśnienia, dlaczego należy je podać.
Dzięki temu poród był krótki, ale jednocześnie ekstremalnie bolesny (oczywiście mimo deklaracji nie było realnej możliwości otrzymania znieczulenia zewnątrzoponowego), a przy tym niekoniecznie bezpieczny dla żony i dziecka.
Beata Kluczewska przez długi czas była nieobecna na sali porodowej. Wpadała na chwilę, nie poświęcając żonie zbyt wiele uwagi i nie interesując się w ogóle jej potrzebami. Kiedy zaczęła się druga faza porodu żona musiała prosić o pomoc, bo Beaty Kluczewskiej nie było w pobliżu. Przyszła dyżurująca położna i dopiero ona sprowadziła Beatę Kluczewską.
Beata Kluczewska w ogóle nie informowała żony o postępach, zdawkowo odpowiadała na pytania.
Mimo że zapłaciliśmy Beacie Kluczewskiej wcale niemało za jej usługi, to w zamian dostaliśmy standard opieki, jakiego można spodziewać się na polskiej porodówce bez ponoszenia żadnych dodatkowych kosztów. Płacąc, oczekiwaliśmy czegoś więcej: uwzględnienia planu porodu, rzetelnego zapoznania się z dokumentacją medyczną, empatii, pomocy, obecności, informacji i - co najważniejsze - szczególnej troski o zdrowie żony i dziecka. Niestety bardzo się rozczarowaliśmy.
O'laaa
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 24 Luty 2021
- Postów
- 708
Ja miałam przy pierwszym porodzie Anne Wąwozną, a przy drugim Izabelę Pecht , oczywiście w obu przypadkach miałam losowe położne i bardzo jestem zadowolona z ich opieki podczas porodu , wiadomo że jak jest dużo porodów albo niektóre " ciężkie pacjentki" to trzeba też trochę wyrozumiałości mieć dla personelu , ale generalnie w obu przypadkach bardzo często do mnie zaglądały przed samą kulminacją, raz tylko wzywałam przyciskiem i bardzo szybko przyszła do mnie .A czy któreś z Was mogą się wypowiedzieć o Paniach położnych z tego szpitala? Z własnych doświadczeń kogoś polecacie lub nie?
Jeżeli chodzi o położne przy maluszkach to i na drugim piętrze i na parterze są spoko w moim odczuciu , te na parterze młodsze są . No i w tygodniu dużo studentów , co ciągle coś chcą
Kwestia umowy i formalnych ram wyboru położnej to osobna historia. Sposób, w jaki to funkcjonuje w Szpitalu Uniwersyteckim, odbiega od tego, czego można by się spodziewać.Macie z nią umowę to pociągnijcie do odpowiedzialności za jej niewypełnienie.
Nie zamierzamy nikogo pociągać do odpowiedzialności, ale chciałbym, by inne osoby wiedziały, z czym może wiązać się wybór konkretnej osoby (np. Beaty Kluczewskiej) i świadomie decydowały, czy rzeczywiście chcą opłacać położną, która oferuje szpitalny "standard".
Szukaliśmy kogoś, kto poza standard wykracza, a okazało się, że zapłaciliśmy za to, co mielibyśmy bez płacenia, a czego chcieliśmy uniknąć.
- Dołączył(a)
- 20 Kwiecień 2023
- Postów
- 1
Cześć. Ja rodziłam "na" Kopernika w lutym 2023. Jestem mega zadowolona. 1. Również korzystałam z usług Pani Beaty Kluczewskiej i jak dla mnie spełniła wszystkie oczekiwania razem z ochroną krocz na której bardzo mi zależało. Podczas porodu również podano oksytocynę, dzięki temu poród był mega szybki. I jestem bardzo zadowolona z tego powodu. 2. Korzystałam ze znieczulenia zewnątrz-oponowego, mimo, iż ekstremalnie nie lubię igieł. Ale OGROMNIE polecam. Mi nie zniwelowało to bólu w 100% ale skróciło skurcze (czyli odczuwałam na maksa duże skurcze, ale bardzo krotko). Gdybym ponownie miała wybrać szpital do porodu, to bez zastanowienia ponownie SUW.
Oczywiście statystycznie rzecz biorąc oksytocyna znacząco skraca poród, ale fani "oksytocynki" zdają się zapominać o tym, że jak każdy lek oksytocyna może mieć niepożądane skutki, o czym już głośno się nie mówi.
Zresztą nie w każdym wypadku skrócenie porodu jest wskazane.
Jeśli pacjentka w planie porodu zaznacza, że nie chce oksytocyny beż wskazań medycznych, to należy to uszanować. A jeśli są wskazania, to trzeba o tym poinformować. Trudno jednak mówić o wskazaniach w chwili wejścia na salę porodową przy prawidłowo postępującym porodzie, a wtedy żonie podano oksytocynę.
Podanie oksytocyny zmniejsza szanse na otrzymanie znieczulenia zewnątrzoponowego, bo może na tyle przyspieszyć poród, że nie będzie już na nie czasu.
A poród po oksytocynie najczęściej jest odczuwany jako bardziej bolesny, więc miałaś ogromne szczęście, że mimo jego szybkości zdążyli ze znieczuleniem.
Zresztą nie w każdym wypadku skrócenie porodu jest wskazane.
Jeśli pacjentka w planie porodu zaznacza, że nie chce oksytocyny beż wskazań medycznych, to należy to uszanować. A jeśli są wskazania, to trzeba o tym poinformować. Trudno jednak mówić o wskazaniach w chwili wejścia na salę porodową przy prawidłowo postępującym porodzie, a wtedy żonie podano oksytocynę.
Podanie oksytocyny zmniejsza szanse na otrzymanie znieczulenia zewnątrzoponowego, bo może na tyle przyspieszyć poród, że nie będzie już na nie czasu.
A poród po oksytocynie najczęściej jest odczuwany jako bardziej bolesny, więc miałaś ogromne szczęście, że mimo jego szybkości zdążyli ze znieczuleniem.
reklama
- Dołączył(a)
- 4 Sierpień 2023
- Postów
- 1
Pani Wioletta Stoch jest cudowną kobietą pomogła mi urodzić synka ważącego 4070g bez żadnego nacinania krocza. Mój poród był bardzo ciężki i trwał wiele godzin a ta kobieta dokonała cudu nie umiem wyrazić swojej wdzięczności, dziękuję Bogu, że na nią trafiłam. Będę pamiętać do końca życia i polecać komu tylko mogę. Położna wykonującą swoją pracę z powołania, widać że kocha to co robi i to jest piękne
Podziel się: