Potwierdzam to co mówi Jordgubbe - po cc jak najszybciej wstać! Ja chyba byłam rekordzistką, bo uruchomiłam się sama 3 godziny przed czasem, łazienki na sali nie miałam tylko na drugim końcu korytarza, w sobotę rano mnie pokroili a w niedzielę po południu zmieniałam pościel sąsiadce, troszkę mi jej mąż pomógł, nie chodziłam prosto tylko nawet się wyprężałam. Ale ja musiałam się szybko uruchomić, żeby się zająć małym, bo niestety na swojego męża gnoja nie mogłam niestety liczyć, bo jak mu się syn po kilkunastu latach urodził to poszedł w tango. Dzięki temu doszłam dość szybko do sprawności, ale oczywiście tylko ja o tym wiem, bo małżonkowi dałam w domu popalić jak wróciłam ze szpitala, co robię zresztą do dzisiaj, i co rusz kwęczę i narzekam, że przez cc i przez niego teraz mnie wszystko boli. Niech się martwi. Należy mu się.
Ja o ile jeszcze kilka miesięcy temu bardzo bolałam nad tym, że musiało być cc ze względu na spadające tętno Pawełka, to następnym razem jeśli będę jeszcze w ciąży, chyba też o nie poproszę, nie ma przynajmniej ryzyka dla dziecka jak przy sn. No i oczywiście odpowiednio przeciągnę starego:-)