Ja też wybrałam szpital na Kraśnickich, a poród mam w grudniu. Moja koleżanka tam rodziła i rzeczywiście potwierdza się, że wszystko trzeba mieć swoje, tak jak dziewczyny już pisały. Co do porodu (w nocy), to przebiegał bez komplikacji i rodziła tylko z mężem - położna była na korytarzu i przyszła pod koniec, a lekarkę obudzili po wszystkim, żeby ją zszyła. Jeśli zaś chodzi o instruktarz opieki nad dzieckiem - nie doczekała się go. Ale na plus jest to, że były tylko 2 osoby na sali i można ją było bez problemu odwiedzać, co jest dla mnie bardzo ważne. I w ogóle jak ją odwiedziłam, to jakoś kameralnie, spokojnie tam było.
Ale - jest jedno ale :-) To, że planujemy rodzić w danym szpitalu nie oznacza, że będziemy tam rodziły. Wspomniana koleżanka była jedyną rodzącą owej nocy, więc nie było problemu, ale innej mojej znajomej w ogóle nie przyjęli, bo powiedzieli, że nie ma miejsca i jeździła z mężem od szpitala do szpitala, aż w końcu trafiła na Lubartowską.
Co by nie było - trzymajmy się i nie dajmy się zastraszyć. Trzeba liczyć, że wszystko będzie dobrze i nie czytać zbyt wielu strasznych opowieści o porodach i lekarzach, bo to nic nie da. Ale jednocześnie warto mieć świadomość wspomnianych realiów i zabrać męża i walizkę i być przygotowaną na ewentualną zmianę szpitala w ostatniej chwili
Ale - jest jedno ale :-) To, że planujemy rodzić w danym szpitalu nie oznacza, że będziemy tam rodziły. Wspomniana koleżanka była jedyną rodzącą owej nocy, więc nie było problemu, ale innej mojej znajomej w ogóle nie przyjęli, bo powiedzieli, że nie ma miejsca i jeździła z mężem od szpitala do szpitala, aż w końcu trafiła na Lubartowską.
Co by nie było - trzymajmy się i nie dajmy się zastraszyć. Trzeba liczyć, że wszystko będzie dobrze i nie czytać zbyt wielu strasznych opowieści o porodach i lekarzach, bo to nic nie da. Ale jednocześnie warto mieć świadomość wspomnianych realiów i zabrać męża i walizkę i być przygotowaną na ewentualną zmianę szpitala w ostatniej chwili