kiedyś wklejałam ciekawy artykuł na temat tych szczepionek...ponieważ nie wychodzi mi wklejenie linka to pozwole sobie skopiować treść ;-)
Szczepionka przeciw pneumokokom wśród młodych rodziców budzi ogromne kontrowersje. Na forach internetowych można spotkać bardzo ostre wypowiedzi na jej temat. Jedni twierdzą, że to kolejna po kleszczach i ptasiej grypie akcja firm farmaceutycznych robiąca ludziom wodę z mózgu, inni porównują ją do ubezpieczania domu na wypadek upadku meteorytu, a niektórzy uważają ją za konieczność. A problem jest wielowarstwowy - poczynajac od ceny, przez kwestię ilości szczepień w ogóle, kończąc na długofalowych skutkach podania takiego preparatu. Kwestia szczepień przeciw pneumokokom ostatnio stała się głośna, a to za sprawą agresywnej kampanii reklamowej. Dziewczynka smutnym głosem opowiada o powikłaniach u brata po przeżytym zapaleniu opon mózgowych wywołanym przez pneumokoki. Kończy swoją wypowiedź żałosnym: „A sio, pneumokoki”. Większość rodziców, i nie tylko, łapie za serce i wielu z nich sobie powtarza: „Ja swoje dziecko zaszczepię”, bo każdy chce zrobić wszystko, by swoje maleństwo ochronić.
Drogie i nieobowiązkowe
Jednak kontrowersji jest wiele. Po pierwsze, szczepionka jest nieobowiązkowa, więc nierefundowana, a jest droga. Jedna dawka kosztuje od 250 do 280 złotych, dzieciom od 2. miesiąca życia podaje się cztery dawki, maluchom po skończonym roku – dwie. Dla wielu to ogromny wydatek, zwłaszcza że nie jedyny. Reklama stawia rodziców przed wyborem – albo zapłacą i zaszczepią, albo narażą swoje maleństwo na straszne powikłania, łącznie ze śmiercią. U wielu z nich wywołuje ona ogromne wyrzuty sumienia i żal, że po prostu ich na szczepionkę nie stać.
Po drugie, należy się zastanowić nad koniecznością jej podawania. Dziecko w ciągu pierwszych dwóch lat życia jest szczepione wielokrotnie – czy należy dodawać mu cierpień i – co ważniejsze – czy należy kolejny raz ingerować w jego układ odpornościowy? Trzeba przecież zachować zdrowy rozsądek, bo nie można szczepić dziecka przeciwko wszystkiemu. Jeszcze są szczepionki przeciw grypie, meningokokom, ospie i inne. Następnie trzeba rozważyć, jak duże jest ryzyko zachorowania konkretnego dziecka, na przykład: czy przebywa ono w dużych skupiskach dzieci, uczęszcza – on lub jego rodzeństwo – do przedszkola czy żłobka (tam nosicielstwo tej bakterii wynosi około 60 procent, podczas gdy wśród dzieci wychowywanych w domu około 26 procent) oraz czy jest karmione piersią, względnie, czy często choruje.
Kolejna sprawa to długofalowe skutki podania tego preparatu. Szczepionka jest nowa, nie wiadomo, na jak długo daje odporność, jakie będą skutki takiego stymulowania układu odpornościowego, jakie są skutki uboczne, a także, jak organizm będzie po niej funkcjonował za 30, 40 lat. Czy zachowa swoją naturalną odporność na inne choroby?
Bakterie są groźne, ale…
Wiadomo na pewno, że pneumokoki (Streptococcus pneumoniae) to jedna z najgroźniejszych przyczyn zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych. Wywołują również inne choroby, jak zapalenie płuc, bakteriemię (bakteryjne zakażenie krwi), sepsę, a także inne zakażenia, w tym zapalenie wyrostka robaczkowego, kości lub szpiku. Nieleczone lub niepoddające się leczeniu zakażenie tymi bakteriami może prowadzić do utraty słuchu, zaburzeń procesu uczenia się, opóźnień w nauce mowy, porażeń, a nawet śmierci. Czynniki mogące zwiększać ryzyko zakażenia pneumokokami to regularne przebywanie dziecka przynajmniej 4 godziny tygodniowo w dużych skupiskach (przedszkole, żłobek, dom dziecka), ostatnie lub częste leczenie antybiotykami, przebyte zapalenie ucha środkowego, przewlekła ekspozycja na dym papierosowy, mieszkanie w przeludnionym domu o niskim standardzie, niekarmienie piersią, wiek od urodzenia do 24 miesięcy oraz częste zakażenia układu oddechowego (na przykład grypa).
* * *
Każdy rodzic powinien więc wraz z pediatrą ocenić wszystkie za i przeciw, by rozważyć sensowność podania szczepionki przeciwko pneumokokom, a nie tylko ślepo wierzyć agresywnej reklamie.
Urszula Janczewska