no i byliśmy na pogotowiu w nocy... Najpierw do lekarza z przychodni dyżurującej zadzwoniłam, powiedziałam co się dzieje i on najpierw kazał przyjechać, a potem oddzwonił i nas odesłał do szpitala. Kazał tam jechać NATYCHMIAST, więc w panice się zebraliśmy... A od początku- pisałam tu sobie z Wami spokojnie, a nagle Miesio zaczął wrzeszczeć, ale tak jak nigdy. W żaden sposób nie mogłam go uspokoić, zapowietrzał się, darł się tak strasznie! Odginał się do tyłu i w rękach był taki- nie wiem jak powiedzieć- INNY- sztywny i kończyny lekko mu jakby drżały... W szpitalu się jakby ocknął i już moje dziecko wróciło- zaczął się zachwywać normalnie. Uf. W badaniu wszystko ok, ale chcieli nas zostawić na obser. ale za nieoficjanym pozwoleniem ( oficjalne zaleceni- obserwacja w szpitalu) p doktor wzięliśmy go do domu ( na wł. żądanie) i w razie co mamy znów jechać ( MIeszkamy na tej ul co szpital). Może on po prostu spał i coś mu się przyśniło i od płaczu zaczął lekko drżeć... Teraz myślę, że gdyby nie szczepienie- wszyscy uznalibyśmy, że to po prostu koszmar go wybudził i nie mogł się dobudzić... NIe wiem, masakra to była, ale już jest ok, wesolutki, zachowuje się zupełnie normalnie. W szpitalu zdemolował pół izby przyjęć- wszystko go ciekawiło, wszystkiego chciał dotknąć, wszystkie panie doktor zaczepiał i zagadywał, rozsyłał uśmiechy. Byliśmy w szpitalu gdize nasz pediatra ( u którego szczepiliśmy) jest ordynatorem, ale go nie było, szkoda... Nigdy więcej nie zaszczepię przed weekenndem o ile w ogóle zaszczepię, bo przed następnym sz. neurolog musi ocenić czy w ogóle możemy! Chyba chaotycznie to wszystko opisałam, ale dziewczyny, wciąż nie mogę się uspokoić. Tak się zdenerwowaliśmy- Michał się normalnie cały trząsł, masakra!
Miesio teraz śmieje się i tańczy, mój kochany!