reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Symptomy zbliżajacego się porodu

Mama Boo oj ja też chcę uniknąć wywoływania... A skąd masz przeczucie, że dzidziuś nie leży główką w kanale? Czujesz to czy lekarz Ci mówił?
Ja też w piątek mam wizytę- ciekawi mnie co z moją szyjką, bo do tej pory nie spieszno jej do jakiś postępów- tydzień temu nadal była zwarta i miała 6cm. Daj znać jak po wizycie.
 
reklama
Ja nie mam pojęcia ile cm m moja szyjka :-) Lekarka mówiła mi tylko, że jest miękka, więc w razie czego gotowa, ale wg. niej nie zapowiada się jeszcze na poród. O główce mi powiedziała też, że ucieka główką przy badaniu. Ja niby od soboty czuję jak mi pcha mocniej "w dół", ale nie wiem czy próbuje wejść w kanał czy już to zrobił...

Edit:
Właśnie wyczytałam, że moje wczorajsze i dzisiejsze wzdęcia nie były spowodowane wodą gazowaną, a ból rwy kulszowej też nie jest bez przyczyny. Normalne objawy zbliżającego się porodu, także może uda mi się nie dotrwać do piątku :-)
 
Ostatnia edycja:
Hahaha, ale śmiesznie, ja wczoraj tez miałam mega wzdęcia- nie wiedziałam od czego, bo nie miałam za bardzo apetytu cąły dzień i niewiele zjadłam. A rwa kulszowa to mi w nocy daje w kość... kto wie.... :)
 
Do moich objawów przedporodowych (mam nadzieję) mogę dodać rozstrój żołądka i biegunka od 3 dni. Nie jadłam żadnych nowinek a tu masz. Dziś termin. Żadnych skurczy poza BH- które od 2 dni są coraz częstsze. Jutro wizyta.
 
Dziewczyny im więcej będziecie o tym myślały tym dzidziuś (jakby na złość) będzie siedział w brzuchu dłużej :) U mnie było tak: termin na 18.08. W nocy z 18 na 19 poszedł mi czop i zaczęły (tak mi się wydawało) się skurcze. Rano kazałam dzwonić mężowi do szefa żeby wolne sobie wziął bo to napewno już. Skurcze były coraz silniejsze (choć nie za bardzo bolesne) i częstsze. Ok południa 19.08 już byłam gotowa jechać do szpitala, ale mąż bardzo głodny był i kazał poczekać na obiad. Tak więc zjedliśmy obiad (skurcze co 5 min, ledwo łykałam), później chwila dla słoninki i .... Wszystko minęło :( Zupełnie nic się nie działo... Dziękuję teraz żołądkowi męża, że dzieki niemu nie wylądowałam w szpitalu z fałszywym alarmem :) następnego dnia wizyta u gin, główka wysoko, malutkie rozwarcie, ogólnie żadnych syndromów zbliżającego się porodu. To była sobota, w niedzielę nie chcąc siedzieć w domu i wiecznie o mogącym czekać mnie wywołaniu, wyciągnęłam rodzinkę na zakupy :) I to był strzał w 10. W nocy obudziło mnie ogromne kołatanie serca, ciśnienie 150/100. Gin mówiła, że w razie jakichkolwiek skoków od razu jechać do szpitala. I tak też zrobiliśmy, po drodze pojawiły się skurcze (słabe, nieregularne, ąle zupełnie inne niż te sprzed kilku dni). Podłączenie do ktg, niby coś się dzieje, ale główka jeszcze bardzo wysoko. Dostałam piłkę i sobie na niej "tańcowałam" Akcja nie chciał sie ruszyć. Przyszła moja gin prowadząca, wzięła na fotel, zrobiła masaz szyjki (aaaałłłłaaa), kropówa z oksy i po niecałych 2 godz było po wszystkim:)

Aha i zapomniałam dodać, że mine też dopadł rozstrój żołądka, zaraz przed odejściem czopa :) więc...
 
Ostatnia edycja:
aneta chyba masz racje ja tez bylam po terminie z trzecim synkiem i dzien przed terminiem z usg a 8 dni po terminie z OM bylam u gina, rozwarcie na 2, i tak pojechalismy na zakupy, lodówa pełna, wzielismy pomalowalismy pokoj, kolo 21 maz juz spal a ja sie dopiero polozylam kolo 22 padnieta ale przed tym dwa razy wylądowałam w wc, mysląc ze cos mnie przeczyscilo, bo zadnych objaw zblizajacych porodu nie bylo i tylko to zrobilam, dostalam skurcza pierwszego... pamietam byla 22:20, kolo 23:30 bylismy na porodówce a Miki urodzil sie o 2:24 :-)
 
Dziewczyny im więcej będziecie o tym myślały tym dzidziuś (jakby na złość) będzie siedział w brzuchu dłużej :)

Swieta prawda. Ja doszukiwalam sie u siebie objawow porodu "na sile". Termin mialam na 19/08. Oczywiscie Adas sie nie pojawil w tym dniu. NA drugi (sobota) dzien pojechalam do szpitala bo myslalam, ze to JUZ. Okazalo sie, ze nie - skonczylo na masazu szyjki - i odeslali do domu - mowiac, ze wroce w nocy - co jeszcze bardziej mnie nakrecilo. Oczywiscie nie wrocilam. W poniedzialek wizyta kontrolna, ciezko mi sie chodzilo - prawie jak przy infekcji pecherza, po badaniu okazalo sie ze rozwarcie na 2-3cm, kolejny masaz i do domu. Znow (zawiedzinoa, ze to nie juz) postanowilam ze dam sobie spokoj - nic na sile. Bralam kapiele, chodzilam na spacery, maz mnie ganial po schodach. W czwartek namowilam meza na seksik., w piatek rano odszedl mi czop, po poludniu bole jak na okres, coraz mocniejsze i coraz czestsze. o polnocy stwierdzilam ze to juz, weszlam pod prysznic i pojechalismy na porodowke. A Adas i tak wyszedl dopiero po 23 godzinach ;-)

aha. ja nawet nie zauwazylam ze odeszly mi wody - na przyjeciu do szpitala byly a na sali porodowej juz nie. Polozna powiedziala, ze calkiem mozliwe, ze z bolu nie poczulam i mogly odejsc przy oddawaniu moczu (skoro lozko bylo suche a do wanny/prysznic w szpitalu nie wlazilam).

Tak czy inaczej oprocz odejscia czopa i boli (jak na okres, nie od krzyza) - zadnych innych objawow nie mialam (pomijam klopoty z chodzeniem i slowa niezenzuralne jak i te bardziej chrzescijanskie :-) )
 
ja czułam że poród się zbliża gdy rano zamiast apetytu miałam ochotę a raczej potrzebę siedzenia na wc :-D do tego syn bardzo mało się ruszał,prawie w ogóle.A u mnie zaczęło się wszystko od wód i sączyły się przez jakieś 5 godzin,a po 14 godzinach cesarka
 
reklama
A u mnie było tak:

Termin porodu miałam na 25.05/ a urodziłam 27.05.2010r.
Dzień przed porodem poszłam o szpitala na KTG i wychodząc z badań lekarz powiedział, że jak będzie się coś dziać, to mam szybko przyjeżdżać. Nie brałam nic do siebie i robiłam to co zawsze - pranie, sprzątanie i gotowanie. Położyłam się do łóżka około 23-ciej nie wiedząc, że to ostatnia moja noc przed porodem.

Obudziłam się o 4 rano na siku i coś zaczęło ze mnie lecieć (wody płodowe). Myślałam, że sikam, ale jak przestałam to nadal coś leciało. Podtarłam się papierem i na nim zauważyłam czop. Wtedy szybko poszłam do męża i zaczęłam go budzić, że chyba to już to, ale on nie brał tego do siebie. Ale nadal go budziłam i chciałam żeby dał mi podpaskę, i dopiero wtedy zorientował się, że zaraz będę rodzić. W tym samym czasie moja teściowa się obudziła i zapytałam się co się dzieje, a ja, że chyba rodzę :p (pierwszy poród to nie wiedziałam jak to jest, nawet skurczy nie miałam).

Umyłam się i pojechałam z mężem do szpitala. Tam byliśmy o 5.15, a już o 6.00 leżałam na porodówce. Przyszedł lekarz żeby sprawdzić jak tam rozwarcie ale rozwarcie było bardzo małe wtedy kazał mi chodzić. W końcu około 9.30 zaczęłam mieć skurcze, ale to nadal był za mały otwór by maleństwo wyszło na świat.

Dopiero jak około 16-tej dostałam kroplówkę, to wtedy mogłam normalnie rodzić. Ciężko było, a mała urodziła się o 17.15.

Powiem dziewczyny Wam tak. Było strasznie, ale warto. Jak położyli mi małą na brzuch to płakać mi się chciało ze szczęścia :)
 
Ostatnia edycja:
Do góry