reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Święta - to najgorszy moment w roku

aniaslu

red. nacz. babyboom.pl, psycholog, admin
Członek załogi
Dołączył(a)
14 Czerwiec 2004
Postów
3 744
Miasto
Warszawa
Jak mówi moja znajoma "Na myśl o Świętach robi mi się niedobrze już w połowie listopada i tylko sobie powtarzam, że dam radę, zacisnę zęby, przykleję sobie uśmiech i postaram się po odwiedzinach u teściów nie wyżywać się na dzieciach i mężu."

Opowiada, że spotkania rodzinne w domu męża są koszmarem. Teściowa na każdym kroku podkreśla, że ma nadzieję, że któregoś roku jednak jej synowym uda się przygotować coś smacznego. Dzieci są: za grube, za chude, zbyt mizerne, zbyt aktywne, zbyt ospałe. W sumie zbyt...Kiedy mąż staje w obronie swojej rodziny słyszy, że przesadza, że przecież nigdy nie był typem pantoflarza i, że nie wiadomo, o co cała afera, bo przecież ona to mówi z życzliwości. Obcy ludzie nigdy bym im tego nie powiedzieli, bo są fałszywi i zawsze oczekują korzyści, więc powinni być wdzięczni, że ktoś otwiera im oczy.

Myśleli żeby na Święta, gdzieś wyjechać, ale tu pojawiają się poczucie winy i wątpliwości. Bo jednak to rodzice, to dziadkowie. Może te 3 dni się przemęczyć niż potem wysłuchiwać pretensji do końca życia. Z drugiej strony rośnie frustracja, "bo przecież to ma być piękny czas, a ja chodzę i albo płaczę, albo się wściekam. Święta to dla mnie najsmutniejszy czas w roku, a przecież nie tak miało być" - skarży się przyjaciółka.

Znacie taką sytuację? Jak sobie można poradzić? Co byście proponowali? A może udało wam się zmienić sytuację i okazało się, ze jest super. Pomocy! Święta coraz bliżej.
 
Ostatnia edycja:
reklama
mnie też robi się niedobrze...kiedyś moje święta wyglądały tak: ojciec wraca w wigilie pijany z pracy i taki zasiada do wieczerzy, pierwszy i drugi dzień świąt to zaproszenie rodziny i alkohol na stole a potem kłótnie...a teraz? ojca już nie ma, ale ta sztuczność przy stole zabija wszystko...chętnie uciekłabym na każde święta gdzieś na "kanary" i miała wszystko gdzieś
 
a ja proponuję dwa rozwiązania:
1. rzeczywiście wyjechać gdzieś/spędzić święta tak jak chcecie i marzycie
2. zmienić podejście do świąt. Ja też ich kiedyś nie lubiłam i w tym nie lubieniu tak się nakręcałam, że było coraz gorzej. A potem olałam sprawę, poddałam się nastrojowi i z roku na rok jest coraz lepiej ;)
 
Z tymi wyjazdami różnie bywa. Mam koleżanki, które sobie nie wyobrażają takie odcięcia. Bo przecież, święta, rodzina, choinka i karp... Ale na szczęście moja rodzina jest już przyzwyczajona, że po wigilii bierzemy narty i jedziemy z mężem w góry. I wracamy dopiero po świątecznym chaosie ;>
 
Hmm. ja nie wiem, może jeśli jest tak tragicznie, to może niech znajoma zrobi święta u siebie i takie jak chce, na swoim terenie łatwiej zawsze.
My nie jeździmy do teściów na święta i problem z głowy :-p.
 
Najprostsze rozwiazanie, które sama pewnie wprowadze, jak sie moj pierwszy synek narodzi - święta sa dla najbliższej rodziny, czyli dla rodziców i dzieci. I tutaj juz od nas zalezy jakie te święta bedą, jak je nasze dzieci zapamiętają. A dziadków mozna zaprosić na wigilijna wieczerzę bez noclegu i bez alkoholu, żeby po max. 3 godzinach mogli wracać do siebie. Tylko najwazniejsze - z góry ustalić reguły tej wizyty. Ja tam jestem znana z tego, ze mowię i mamie i teściowej co myśle o ich głupich dyskusjach, pomysłach i jak mi si one nie podobają, to oficjalnie oświadczam, ze ja sie z tym nie zgadzam i moja rodzina nie bierze w tym udziału. I cóż one mogą zrobić te wyolbrzymione babcie - nic! Co najwyżej mogą nas długo nie zobaczyć. A na to to one sobie raczej nie pozwolą. Hehe:tak:
 
W sumie czytając wasze posty ....stwierdzam że macie racje coś w tym jest ...Nigdy aż tak się nad tym nie zastanawiałam , ale cofnąć się w lata kiedy byłam dzieckiem to na Święta czekało się z utęsknieniem zwłaszcza Boże Narodzenia . odkąd jestem na swoim już nie jest to samo :-( Długo by o tym opowiadać ...ale teraz tylko wściekam się i mniej do Świat tym chodzę bardziej wkurzona.No ale jak co roku przetrwam lepiej lub gorzej ... Damy rade jesteśmy silne Kobiety !
 
Najprostsze rozwiazanie, które sama pewnie wprowadze, jak sie moj pierwszy synek narodzi - święta sa dla najbliższej rodziny, czyli dla rodziców i dzieci. I tutaj juz od nas zalezy jakie te święta bedą, jak je nasze dzieci zapamiętają. A dziadków mozna zaprosić na wigilijna wieczerzę bez noclegu i bez alkoholu, żeby po max. 3 godzinach mogli wracać do siebie. Tylko najwazniejsze - z góry ustalić reguły tej wizyty. Ja tam jestem znana z tego, ze mowię i mamie i teściowej co myśle o ich głupich dyskusjach, pomysłach i jak mi si one nie podobają, to oficjalnie oświadczam, ze ja sie z tym nie zgadzam i moja rodzina nie bierze w tym udziału. I cóż one mogą zrobić te wyolbrzymione babcie - nic! Co najwyżej mogą nas długo nie zobaczyć. A na to to one sobie raczej nie pozwolą. Hehe:tak:

Da się pod warunkiem że ma się do jednych i drugich blisko a to coraz rzadziej się zdarza.
 
reklama
świąteczna wizyta u teściów to rzeczywiście masakra, jeszcze jak zjadą się inne młode matki z rodziny to jest wieczne porównywanie i zawsze wychodzi że wszystkie dzieci są cudowne i idealne tylko nie moje... zawsze to przypłacałam bólem brzucha dopóki nie porozmawiałam z psychologiem, który powiedział mi żeby porostu to olać pokiwać głową a myśleć i robić swoje :) teraz traktuję święta jak wyjazd na trzydaniowy nudny seans do kina w 3d
 
Do góry