Rozumiem Cię aż za dobrze, bo ja też mam taki charakter, ze zaraz wszystko analizuję we wszystkich możliwych wariantach i odrazu myślę "a co by było gdyby.." ale ok. 8 tyg. ciąży jak zaniknęły mi wszystkie objawy, to chodziłam tak struta i zestresowana, ze całymi dniami zastanawialam się, czy serduszko jeszcze bije, czy ciąża się nie zatrzymała.. z tych nerwow dostalam az rozwolnienia i w sobote w biegu ze łzami w oczach przyjmowal mnie moj lekarz na dodatkowa wizyte.. tym bardziej, że to moja pierwsza ciąża o którą staraliśmy się aż 1,5 roku, do tego okazało się, że na jajniku zrobił mi się torbiel.. i dopiero po tej wizycie kiedy okazało się, że serduszko bije, a dzidziunia urosła usiadłam w domu i dopiero wbiłam sobie do głowy, że właśnie ten stres, nerwy i zamartwianie się "na zaś" mogłyby przyczynić się do tego, że mojemu dziecku mogłoby się coś stać i tego dnia obiecałam sobie, że dopóki nie będę miała wyraźnego sygnału, ze dzieje się coś złego to będę wierzyła, że wszystko jest i będzie dobrze [emoji169][emoji169][emoji169]