My z m też do wszystkiego sami doszliśmy. Zaczynaliśmy od akademika na studiach i nawet roweru nie mieliśmy [emoji23] ciężka nasza praca mamy to co mamy. Kupiliśmy synowi kawalerkę pod hipotekę w centrum Poznania. Udało się ją spłacić. Pójdzie na studia to będzie miał.Ja wszystko zawdzięczam sobie.
Nawet nerwice :-)
Zapierdalam na 3 etatach to mam. I nic od nikogo nie potrzebuję. Mogą mnie pocałować wszyscy tam gdzie słońce nie dochodzi.
Były takie czasy gdy firma placiła mi dwa razy do roku, a dojeżdżac trzeba było częściej :-) dwoje dzieci, studia, smieciowe umowy. Pewnego dnia M przyszedł radośnie z informacją że pracy go pozbawili i była dupa do kwadratu.
Każdy się od nas odwrócił i udawał że nie widzi. Za to komentarzy masa.
Więc się przyzwyczaiłam. Mają prawo.
Już dawno stwierdziłam, że teściowej tyle ciepła oddam ile dostałam. Rodzeństwu też.
Pomocy nie odmawiam ale pieniędzy nie dam. Co najwyżej pożyczę. Smutne to ale prawdziwe. A liczyć na siebie jest najlepiej. Nie mam żalu ale i sentymentu też nie.
Popieram mogę nawet pomoc w zbieraniu [emoji23]Normalnie otworzę kiedyś firmę cateringowa i będę sprzedawała sos z muchomorów na takich ludzi o jakich piszecie. Nie rozumiem jak tak można, ale widać można. Uszy do góry! Same jesteśmy wielkie, żeby nie powiedzieć potężne i damy radę :-) lepiej lub gorzej, drożej lub taniej. Byleby tylko słońce w serduchu świeciło.