k@siu cos jest w tym co napisałaś, zeczywiscie nikt własciwie nie jeste w stanie zrozumiec tego co przezyłaś, procz osoby ktorej tez to sie przydarzyło. Tak naprawde niby wszycy mi wspołczujai pocieszaja, ale tak naprawde pocieszenie polega na tym , ze klepia mnie po ramieniu i mowia, " ciesz sie ze ciąza była taka wczesna, pomysl co by było poznie" w efekcie czuje ze wszyscy bagatelizuja to co przezyłam. Wiem ze maja racje, ale myśle ze mam prawo pzrzywac to , tak mocno jak potzrebuję.. i juz. A najsmutniejsze jest to , ze moj mąz tez odczuwa to zupełnie inaczej, oczywiscie tez to pzrezyła, ale otzrzasnał sie bardzo szybko, i teraz nawet nie chce rozmawiać o dziecku, aja marze tylko o tym zeby jak najszybciej znowu być w ciązy
reklama
oj no to wyleż grypsko okropne, pewnie zmiana klimatu tak na ciebie działa. ja już nie mam czasu chorować, wpadłam w wir pracy. chyba własnie zaczynają znowu dokładać nam obowiązków, czas przywyknąć... zaczynam sie zastanawiać czy powinnam znowu zajść w ciążę, nie żebym się aż tak strasznie bala drugiego poronienia, ale tak jakoś mi się nie chce nic w głowie madrego ułożyć. chyba wpadam w dołek
oj Iwex z moim jest dokładnie tak samo. Od momentu mojego wyjścia z gabinetu lekarskiego ze smutną wiadomością, tylko razudało mi się zamienić z nim dwa zdania na temat tego co się stało. Wiem, że czytał wypis ze szpitala i przeglądał wyniki, wiem, że zaglądał na stronkę o poronieniach, ale jak się go pytam, czy chcemy jeszcze raz spróbować, to po prostu nie odpowiada. nawet nie próbuje zmieniać tematu. Moja koleżanka mówi, że on się wystraszył. Wystraszył się mojego pobytu w szpitalu, bał się, że jak wrócę do domu to dam im popalić z wielkiego żalu, że się załamię i odbiję to sobie na nim. Może to i racja, ale ja byłam bardzo dzielna, nie dałam im się aż tak bardzo we znaki, ale może ten lęk jeszcze się w nim czai.
K@siu u mnie jest to samo, zreszta moj maz sam mowi ze boi sie , ze nie da rady jeszce raz tego przezywać, zakłada jak by ze to moze sie powtorzy c, aj aczuje ze bedzie ok. Dla mnie to by było lekarstwo. Zreszt,a myse ze ty to akurat rozumiesz. Narazie czekam jeszce dwa miesiące, a potem mysle ze bedzie tak jak ja chce), ale narzie to trcohe przykre. No ale musze tez zrozumiec meza.
Pozdrawiam k@siu i zycze duzo drowka, moze niedługo bedziemy znowu zafasolkowane???
Pozdrawiam k@siu i zycze duzo drowka, moze niedługo bedziemy znowu zafasolkowane???
Co do fasolkowania, to ja chyba właśnie zaczynam się wachać. Moja starsza córka idzie własnie do pierwszej klasy, wszystko zacznę od nowa, pieluchy, nocne wstawanie itp itd. Mam nadzieję, że to chwilowe i za miesiąc znowu zaprawgnę bezwarunkowo rodzeństwa dla niej. Mam chyba po prostu za dużo czasu na przemyślenie tej akurat sprawy. Chciałabym sobie coś udowodnić, że to była pomyłka natury, i że ja dam radę, że donoszę zdrowo ciążę i urodzę zdrowego dzieciaczka, ale to chyba nie na udowadnianiu polega. Już sama nie wiem, czy któraś z Was po poronieniu miała takie myśli, czy byłyście w 100% oewne, że ma być ten następny raz??
Czesc dziewczyny. Ja tez przezylam cos podobnego. Jak dowiedzialam sie ze jestem w ciazy to bardzo sie ucieszylam. Juz od jakiegos czasu staralismy sie z mezem o dziecko i jakos nic nie wychodzilo. Gdzies okolo 4 tygodnia ciazy dostalam plamienia. Lekarz powiedzial mi wtedy ze to normalne i ze moj organizm przygotowuje sie na ta ciaze oraz ze niektore dziewczyny w momenicie kiedy mialy dostac okres a sa w ciazy dostaja plamienia. Uspokoil mnie troszeczke. Okolo 7 tygodnia ciazy trafilam do szpitala z za wysokim cisnieniem. Lekarze twierdzili ze nic niepokojacego sie nie dzieje. I w 10 tygodniu znow trafilam do szpitala i wtedy juz krwawilam. Lekarz powiedzial ze jest zle i ze musze lezec ale najwazniejsze ze na usg widac ze serduszko bije. Ostatniego dnia mojej ciazy zrobil mi usg i pocieszal ze wszystko bedzie dobrze bo serduszko nadal bije. A w nocy sie zaczelo. Bole takie jak porodowe. Chodzilam po sali i plakalam z bolu fizycznego i czulam taki zal ze juz nic sie nie da zrobic. Trwalo to pare godzin. To bylo poronienie samoistne. Ja to wszystko widzialam. Poronilam na podpaske. Wzieli mnie do pokoju zabiegowego i dali tylko znieczulenie ogolne. Ono nawet nie zadzialalo. Wszystko mnie bolalo. Trwalo to pol godziny. Tam byl taki zegar ktory widze do dzis jak zamykam oczy. A najgorsze w tym wszystkim bylo ze w szpitalu nie ma zadnego psychologa ktory by przyszedl i porozmawial i pocieszyl. Ja tez plakalam jak nikt nie widzial, bo wstydzilam sie plakac przy rodzinie. Pozniej balam sie zajsc w kolejna ciaze. Balam sie ze wydarzy sie to samo i ze ja tego juz bym nie przezyla. Ale chec posiadania dzidziusia dawala mi sile zeby zepchnac ten strach. Zaszlam w kolejna ciaze. Zmienilam lekarza, na takiego ktory powiedzial ze moge dzwonic do niego nawet w nocy jak bede miala jakies pytania. Znow dostalam plamienia. Ale tym razem zostalam w domu, lezalam w lozku do 12 tygodnia ciazy. Wstawalam tylko do lazienki i przyjmowalam leki ktore mi lekarz przepisal. W domu czulam sie bezpieczniej. I udalo sie. Teraz moje malenstwo spi slodko w lozeczku No juz nie takie malenstwo bo we wrzesniu skonczy 2 latka. Szkoda ze wtedy nie weszlam na ta strone. Mysle ze nie zadawalabym sobie wiecej pytanie dlaczego mnie to spotkalo? Fajnie ze istnieje to forum. Mozna tutaj wesprzec sie i dawac sobie nadzieje. Wierze dziewczyny ze i Wam sie uda. Pozdrawiam i trzymam kciuki
Pewnie się uda, ale im bliżej terminu, kiedy już będę mogła zajść ponownie w ciążę, tym bardziej się zastanawiam. Na co mi to własciwie, moja córcia właśnie idzie do pierwszej klasy, duża dziewczynka. Mam dobrą pracę, nie mamy nikogo, kto pomógłby nam przy maleństwie, możemy liczyć tylko na siebie... Po co mi to drugie dziecko, znowu zarwane noce, płacz, kolki, zmęczenie. qrcze dzisiaj jechaliśmy ze ślubu koleżanki, która jest w ciąży i zapytałam męża, czy będziemy starać się o ciążę. Popatrzył na mnie jakbym urwała się z choinki... Nawet nie odpowiedział, powiedział, że jedzie właśnie przez skrzyżowanie, a nie ma świateł... może on myśli tak jak ja?? po co nam to własciwie.
cześć dziewczyny, ja za miesiąc, a własciwie za trzy tygodnie mogę zacząć się znowu starać, ale teraz to nie wiem czy właściwie chcę. Za dużo chyba o tym myślę, nie boję się poronienia, bo teraz już wiem, że to można przeżyć. Wiem, że nigdy o tym nie zapomnę, ale uśmiecham się jak dawniej, bawią mnie dowcipy, nie szaleję na widok cudzych maleńkich dzieci. Czyli można z tym jakoś żyć. Chyba szukam sensu, może jest za mało słońca, którego potrzebuję jak baterii. Mój kolega mówi, że mam ogromnego doła, ale to chyba nieprawda, nie zapadam się, tylko namnożyło się we mnie tysiące pytań. Wyjęłam ostatnio z szafki reklamóweczkę ciuszków, które kupowałam dla dzidziusia. Są słodkie, śliczne, ale... no właśnie wkurza mnie, że teraz ciągle mam jakieś "ale". Przedtem byłam pewna, miałam 100 argumentów przeciw, ale 1500 za. qrcze noo. pozdrawiam was ciepluchno dziewczyny
A z mezami to chyba tak jest. Oni myslą tak praktycznie. Moja pierwsza ciąża była poroniona i tej drugiej tak strasznie się bałam. Ja się nawet cieszyć nie umiałam przez pierwsze 3 miesiące ciąży. Dopiero póżniej jak juz lekarz powiedział że teraz już raczej nie poronie to zaczełam przyzwyczajać się do faktu że jestem w ciąży. Myślę, że dobra praca nie jest w stanie zaspokoić Twojej potrzeby żeby mieć drugie dziecko. Jeżeli chcesz tego maleństwa to nie zadawaj sobie pytania po co mi to. Porozmawiaj z mężem. Powiedz mu ze tego właśnie potrzebujesz. I nie patrz na koleżanki w ciąży. Ja też miałam taką sytuacje że akurat poroniłam a moja najlepsza koleżanka była w ciąży. Po pewnym czasie doszło do tego że nie mogłam patrzeć na nią i na jej brzuch. Póżniej za to ja przeprosiłam, ale to było cięższe odemnie. Jeżeli czujesz takie emocje zwiazane z ciążami koleżanek to znaczy że sama chcesz mieć dzidzie. Głowa do góry i do robotypozdrawiam. Kaśka
reklama
Podziel się: