reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

strata dziecka z powodu odejście wód płodowych

Trzymam kciuki za koleżankę! Dobrze,że zatrzymali ją w tym szpitalu, bo mi po takim przeniesieniu z jednego szpitala do drugiego - i podróży karetką, po kilku godzinach odeszły wody...leżałam jeszcze 2 dni bez wód, niestety tylko 2 dni...

Życzę wytrwałości i żeby to poświęcenie malo pozytywny skutek.
pozdrawiam
 
reklama
Trzymam kciuki aby sie kolezance udało ......
Ehhh wierze jak jej ciezko, jej i najblizszym....Ale trzeba walczyc pomimo ze to moze nie zarozowo wyglada. Nawet z najgorszej sytuacji da sie wyjsc - i tutaj licze ze tak bedzie

Boze pozwól by dzidzia zostala z mamusia , tam...... gdzie jej miejsce:-(
Czekamy na wiadomosci , oby pozytywne

A co do lekarzy niech obojetnie co robia byle to choc nawet w najmniejszym stopniu pomogło......
 
Dzięki mam jeszcze jedno pytanko, ale nie związane z koleżanką. Czy ktoś wie co to jest normokardia płodowa. Nie mogę znaleźć w necie, a mam wpisane w mojej karcie wypisu ze szpitala, i nie wiem czy to dobrze czy już mam panikować. Z góry wielkie dzięki :-)
 
Dzięki mam jeszcze jedno pytanko, ale nie związane z koleżanką. Czy ktoś wie co to jest normokardia płodowa. Nie mogę znaleźć w necie, a mam wpisane w mojej karcie wypisu ze szpitala, i nie wiem czy to dobrze czy już mam panikować. Z góry wielkie dzięki :-)

zdaje się, że to częstotliwość pracy serduszka dziecka
 
cześć ja opisywałam swój przypadek na forum w wątku wywoływane poronienie i mam takie pytanie czy są tu jakieś dziewczyny które straciły dziecko z powodu odejścia wód płodowych wskutek czego trzeba było wywołać poród z poronieniem, bo jak do tej pory czytam na forum to poronienia były przez obumarłą ciąże ?

Mi wody odeszły w 15 tyg. ciąży, chcieli dać tabl. na poronienie, ale się nie zgodziłam i tak wytrwał Synek do 25 tyg. ciąży
 
Witam! Mam na imię Iwona i chciałabym się podzielić z Wami swoim tragicznym przeżyciem jakiego doświadczyłam dwa tygodnie temu:-(. Właściwie nie wiem od czego zacząć..... a więc może zacznę od początku. W czerwcu 2008 roku wzięliśmy z mężem ślub, byliśmy przeszczęśliwą parą. Chcieliśmy mieć od razu dziecko, dlatego nie robiliśmy nic żeby Go nie było. I udało się!!! Za pierwszym razem!!! Kiedy robiłam test w lipcu cała drżałam i czekałam na wynik a tutaj pojawiły się dwie wymarzone kreski!! Mój mąż oszalał, byliśmy szczęśliwi jak nigdy!!! Ale nasze szczęście nie trwało długo. Problemu zaczęły się 01 września kiedy to po raz pierwszy trafiłam, do szpitala z plamieniem. Jednak po 3 dniach wróciłam do domu z lekami na poddtrzymanie. Jednak już 14 września trafiłam ponownie do szpitala tylko że tym razem z krwawieniem. Lekarze powiedzieli że mam krwiak który oddziela ciążę od macicy i mam 50 % na utrzymanie ciąży. Ale My tak pragnęliśmy tego dziecka... Leżałam cały czas, najpierw w szpitalu 2 tygodnie , a potem w domu. 01 listopada odpłynął mi jakiś płyn, dużo płynu.... myśleliśmy że już jest po wszystkim.... ale nie, aż do konsultacji w Poznaniu, gdzie doc. powiedział mi że jest bezwodzie, nie ma wód płodowych prawie wogóle, i sam nie wie jak to dziecko jeszcze żyje. Wtedy sie załamaliśmy, ale na krótko, bo nadal wierzyliśmy że sie uda, że może stanie sie jakiś cud. Modliliśmy się o pozytywne rozwiązanie. Dalej leżałam w domu i były cotygodniowe wizyty u doc. i tak przetrzymaliśmy do połowy grudnia. Dziecko żyło, ruchy oddechowe były prawidłowe, przepływ krwi pępowinowej również prawidłowe, aż lekarz się dziwił jak to jest możliwe.... a My ciągle wierzyliśmy. 15 grudnia trafiłam na oddział w Poznaniu z krwawieniem-pękł mi pęcherz, wyhamowali skurcze i w klinice wytrzymaliśmy jeszcze miesiąc.... aż do dnia 14 stycznia. We wtorek 13 stycznia wieczorem wystąpiło kolejny raz krwawienie i skurcze, podano mi kroplówkę na skurcze i tak przetrzymałaliśmy do środy rano. Rano badanie i szybko skierowanie na porodówkę ze wskazaniem na cięcie cesarskie-oddzielało się łożysko. I tak o godz. 9,58 przyszedł na świat nasz synek Arek. Był malutki bo to wcześniak 29 tydzień i 4 dni, ale ważył 1330 g. Po cesarce zabrali go na OIOM niestety nie oddychał samodzielnie i jak poinformowała mnie pani pediatra 4 godziny po cesarce miał wadę serduszka, nieoperacyjną..... i wtedy był ten straszny ból, strach o niego. Myśleliśmy że oszalejemy razem z mężem, rodzina również. Niestety Malutki przeżył tylko 13 godzin. Nawet nie miałam go żywego na rękach..... Mogłam go wziąść na ręće dopiero po wszystkim, On był taki śliczny. Nasza wiara nie pomogła, a my tak bardzo wierzyliśmy że będzie dobrze..... Do domu wróciliśmy już w piątek, tylko że ja wróciłam do domu sama...... bez Naszego Aniołka, a nie tak miało być:( To był najgorszy czas dla Nas. A ja nawet nie mogłam być przy pochowaniu Naszego Aniołka i do tej pory nie mogę sobie z tym poradzić. Niby się jakoś trzymam, ale w środku czuje ciągle żal, smutek, i przede wszystkim wielką pustkę!!!!!!!!!!!!!! Brakuje mi naszego Maluszka, jego ruchów w brzuszku, jego wogóle.... Ja nawet nie potrafie dobrze opisać tego co czuje... Niby wiem że Nasz Aniołek jest w Niebie i tam ma dobrze, że przynajmniej nie męczył sie długo-bo szans nie dawali mu żadnych, ale to jest niesamowity ból.
Czytałam na tym forum jak Przeżywacie poronienia i wierzcie mi że wiem co czujecie.....
Iwona

Niestety, przypomina to mi naszą sytuację, ale niestety, lekarze zbyt późno zrobili cesarkę:-:)-( i przez oddzielanie się łożyska doszło do obrzęku i przekrwienia narządów. Nasz Maciuś zmarł w trakcie porodu:-:)-:)-:)-(
 
Mi wody odeszły w 15 tyg. ciąży, chcieli dać tabl. na poronienie, ale się nie zgodziłam i tak wytrwał Synek do 25 tyg. ciąży

Ewcia mi wody wyciekly w 20tyg... ale bylo wystarczajaco.w 22 po dwoch tyg lezenia neistety przyszly skurcze ktorych nie dalo sie juz zatrzymac:( walczylam noc cala,a rano okazalo sie ze glowke juz widac:( i niestety musialam urodzic,podali oksytocyne na przyspieszenie,niestety to duzo za wczesnie 430 gram wazyla Gloria i 370Wiktoria (albo 380 różnie jest napisane w dokumentach.)
Ewcia jakim cudem tyle wytrzymalas po odejsciu wód?
 
Witam! Mam na imię Iwona i chciałabym się podzielić z Wami swoim tragicznym przeżyciem jakiego doświadczyłam dwa tygodnie temu:-(. Właściwie nie wiem od czego zacząć..... a więc może zacznę od początku. W czerwcu 2008 roku wzięliśmy z mężem ślub, byliśmy przeszczęśliwą parą. Chcieliśmy mieć od razu dziecko, dlatego nie robiliśmy nic żeby Go nie było. I udało się!!! Za pierwszym razem!!! Kiedy robiłam test w lipcu cała drżałam i czekałam na wynik a tutaj pojawiły się dwie wymarzone kreski!! Mój mąż oszalał, byliśmy szczęśliwi jak nigdy!!! Ale nasze szczęście nie trwało długo. Problemu zaczęły się 01 września kiedy to po raz pierwszy trafiłam, do szpitala z plamieniem. Jednak po 3 dniach wróciłam do domu z lekami na poddtrzymanie. Jednak już 14 września trafiłam ponownie do szpitala tylko że tym razem z krwawieniem. Lekarze powiedzieli że mam krwiak który oddziela ciążę od macicy i mam 50 % na utrzymanie ciąży. Ale My tak pragnęliśmy tego dziecka... Leżałam cały czas, najpierw w szpitalu 2 tygodnie , a potem w domu. 01 listopada odpłynął mi jakiś płyn, dużo płynu.... myśleliśmy że już jest po wszystkim.... ale nie, aż do konsultacji w Poznaniu, gdzie doc. powiedział mi że jest bezwodzie, nie ma wód płodowych prawie wogóle, i sam nie wie jak to dziecko jeszcze żyje. Wtedy sie załamaliśmy, ale na krótko, bo nadal wierzyliśmy że sie uda, że może stanie sie jakiś cud. Modliliśmy się o pozytywne rozwiązanie. Dalej leżałam w domu i były cotygodniowe wizyty u doc. i tak przetrzymaliśmy do połowy grudnia. Dziecko żyło, ruchy oddechowe były prawidłowe, przepływ krwi pępowinowej również prawidłowe, aż lekarz się dziwił jak to jest możliwe.... a My ciągle wierzyliśmy. 15 grudnia trafiłam na oddział w Poznaniu z krwawieniem-pękł mi pęcherz, wyhamowali skurcze i w klinice wytrzymaliśmy jeszcze miesiąc.... aż do dnia 14 stycznia. We wtorek 13 stycznia wieczorem wystąpiło kolejny raz krwawienie i skurcze, podano mi kroplówkę na skurcze i tak przetrzymałaliśmy do środy rano. Rano badanie i szybko skierowanie na porodówkę ze wskazaniem na cięcie cesarskie-oddzielało się łożysko. I tak o godz. 9,58 przyszedł na świat nasz synek Arek. Był malutki bo to wcześniak 29 tydzień i 4 dni, ale ważył 1330 g. Po cesarce zabrali go na OIOM niestety nie oddychał samodzielnie i jak poinformowała mnie pani pediatra 4 godziny po cesarce miał wadę serduszka, nieoperacyjną..... i wtedy był ten straszny ból, strach o niego. Myśleliśmy że oszalejemy razem z mężem, rodzina również. Niestety Malutki przeżył tylko 13 godzin. Nawet nie miałam go żywego na rękach..... Mogłam go wziąść na ręće dopiero po wszystkim, On był taki śliczny. Nasza wiara nie pomogła, a my tak bardzo wierzyliśmy że będzie dobrze..... Do domu wróciliśmy już w piątek, tylko że ja wróciłam do domu sama...... bez Naszego Aniołka, a nie tak miało być:( To był najgorszy czas dla Nas. A ja nawet nie mogłam być przy pochowaniu Naszego Aniołka i do tej pory nie mogę sobie z tym poradzić. Niby się jakoś trzymam, ale w środku czuje ciągle żal, smutek, i przede wszystkim wielką pustkę!!!!!!!!!!!!!! Brakuje mi naszego Maluszka, jego ruchów w brzuszku, jego wogóle.... Ja nawet nie potrafie dobrze opisać tego co czuje... Niby wiem że Nasz Aniołek jest w Niebie i tam ma dobrze, że przynajmniej nie męczył sie długo-bo szans nie dawali mu żadnych, ale to jest niesamowity ból.
Czytałam na tym forum jak Przeżywacie poronienia i wierzcie mi że wiem co czujecie.....
Iwona



jej jakie to smutne:-( współczuje brak slow, :-( łzy same lecą jak się czyta takie historie:-:)-:)-:)-(
 
Ewcia mi wody wyciekly w 20tyg... ale bylo wystarczajaco.w 22 po dwoch tyg lezenia neistety przyszly skurcze ktorych nie dalo sie juz zatrzymac:( walczylam noc cala,a rano okazalo sie ze glowke juz widac:( i niestety musialam urodzic,podali oksytocyne na przyspieszenie,niestety to duzo za wczesnie 430 gram wazyla Gloria i 370Wiktoria (albo 380 różnie jest napisane w dokumentach.)
Ewcia jakim cudem tyle wytrzymalas po odejsciu wód?

Ola, nie mam zielonego pojęcia. W szpitalu dawali mi kroplówki, aby te wody przybywały, ale to nic nie dawało, gdyż zaraz po kroplówkach, leciałam siusiu, no albo zaraz ze mnie leciało:-( poza tym miałam pełno leków. Nie wiem czy to od tego. Ja twierdziłam, że to dlatego, że nasz Synek jest silnym chłopcem i ma wielką chęć życia.
Lekarze także się dziwili, że jak to możliwe
 
reklama
Ja nie wiem czemu wody odlazly, bo nic mnie nie bolalo do 20tyg bylo ok i nagle wody ,jak film ogladalam. infekcji nie bylo. W szpitalu mi kazali duzo pic. I z dziewczynkami bylo ok.usg połówkowe wyszlo dobrze. cieklo, ale nie duzo jak wstawalam siku troche,jak lezalam wydawalo mi sie ze nie jest zle.jak badali cieklo.wód niby bylo wystarczajaco.i ktoregos dnia po dwoch tyg zaczelo cos mnie piec pobolewac.gin obejrzala i stwierdzila,ze jest ok ,ze pewnie to obtarcie tylko. potem zaczely bolec mnie plecy mocno i od tego brzucha kawalek,marudzilam caly dzien.brzuch macali podobno bylo ok bo miekki. i w koncu po calym dniu moich narzekan zbadali mnie ponownie. glowka napierala .podlaczyli pod pompe z magnezem. no ale neistety przyszly skurcze:( po calej nocy myslalam ,ze sie uspokoily troche i znowu wierzylam ze juz najgorsze za mną.ale neistety glowke juz bylo widac.potem juz oksytocyna i poród dwóch slodkosci,ktorych nawet nei ratowano:(za malutkie.moje królewny kochane:*

nie wiem co sie stalo po tych dwoch tyg:( czemu tak sie skonczylo,ani czemu tak sie zaczelo,skad te wody:(
wiec podziwiam ,ze tak dlugo walczylas,szkoda,ze skonczylo sie jak u mnie:(
 
Do góry