Cześć Dziewczyny,
w lutym tego roku miałam zabieg łyżeczkowania - powodem było puste jajo płodowe, wg. badań wada genetyczna plemnika - zarodek się nie rozwijał. Lekarz powiedział, żebym się nie przejmowała, że dopiero przy 2 lub 3 nieudanej próbie zajścia w ciążę z tym samym partnerem, powinnam zacząć się martwić, a póki co to zapomnieć o całej sytuacji i za 3 msc rozpocząć na nowo starania.
Minęło dużo czasu a ja czuję, że dalej nie przeżyłam straty. Była złość, rozczarowanie, łzy, wyparcie, lęk, zarzekanie się, że nigdy więcej nie zajdę w ciążę, bo nie przeżyję kolejnej straty i cholerny ból pomieszany z zazdrością (w pozytywnym znaczeniu - cieszę się z każdej małej kruszynki, która się urodziła), kiedy dowiadywałam się, że kolejna bliska/dalsza znajoma jest w ciąży. Zaznaczę, że od wizyty kontrolnej nie byłam u lekarza. Dwukrotnie umawiałam się na wizytę, ale odwoływałam w ten sam dzień - bałam się wejść do gabinetu, panicznie się bałam, że ginekolog znów przekaże mi złą wiadomość, np. że mam zrosty, że coś jest ze mną nie tak, że skoro zepsuła mi się tarczyca (po 4 msc od łyżeczkowania zdiagnozowano u mnie Hashimoto) to nie zajdę w ciążę lub jej nie utrzymam. W skrócie myśli paranoiczne. W tym tygodniu umawiam się na kolejną wizytę, tym razem poprosiłam partnera o wsparcie - idzie ze mną.
Staram się oswoić z tym co się wydarzyło i skupiać na pozytywach. Czasem czuję, że jestem gotowa spróbować jeszcze raz, że możemy znów się starać o fasolkę, a za jakiś czas znów czuję lęk przed stratą. Endokrynolog zaleca, zeby wstrzymać się ze staraniami o dziecko dopóki TSH nie spadnie poniżej 2,5 (wynik TSH przy postawieniu diagnozy =7, po 3 msc spadl do 4, teraz czekam na kolejną wizytę i zobaczymy co będzie). Tego się trzymamy. Nie mniej jednak dalej świruję, boję się, że coś pójdzie nie tak...
I tutaj pytanie do Was - co mogę zrobić ze swojej strony, żeby przygotować się do kolejnej ciąży? Jakie suplementy brać prócz Pregny, jak wzbogacić swoją dietę, żeby wspomóc nie tylko płodność ale i pracę tarczycy? Co Wam pomogło i hormonalnie, fizycznie, psychicznie? I przede wszystkim - po jakim czasie udało Wam się zajść w ciążę?
w lutym tego roku miałam zabieg łyżeczkowania - powodem było puste jajo płodowe, wg. badań wada genetyczna plemnika - zarodek się nie rozwijał. Lekarz powiedział, żebym się nie przejmowała, że dopiero przy 2 lub 3 nieudanej próbie zajścia w ciążę z tym samym partnerem, powinnam zacząć się martwić, a póki co to zapomnieć o całej sytuacji i za 3 msc rozpocząć na nowo starania.
Minęło dużo czasu a ja czuję, że dalej nie przeżyłam straty. Była złość, rozczarowanie, łzy, wyparcie, lęk, zarzekanie się, że nigdy więcej nie zajdę w ciążę, bo nie przeżyję kolejnej straty i cholerny ból pomieszany z zazdrością (w pozytywnym znaczeniu - cieszę się z każdej małej kruszynki, która się urodziła), kiedy dowiadywałam się, że kolejna bliska/dalsza znajoma jest w ciąży. Zaznaczę, że od wizyty kontrolnej nie byłam u lekarza. Dwukrotnie umawiałam się na wizytę, ale odwoływałam w ten sam dzień - bałam się wejść do gabinetu, panicznie się bałam, że ginekolog znów przekaże mi złą wiadomość, np. że mam zrosty, że coś jest ze mną nie tak, że skoro zepsuła mi się tarczyca (po 4 msc od łyżeczkowania zdiagnozowano u mnie Hashimoto) to nie zajdę w ciążę lub jej nie utrzymam. W skrócie myśli paranoiczne. W tym tygodniu umawiam się na kolejną wizytę, tym razem poprosiłam partnera o wsparcie - idzie ze mną.
Staram się oswoić z tym co się wydarzyło i skupiać na pozytywach. Czasem czuję, że jestem gotowa spróbować jeszcze raz, że możemy znów się starać o fasolkę, a za jakiś czas znów czuję lęk przed stratą. Endokrynolog zaleca, zeby wstrzymać się ze staraniami o dziecko dopóki TSH nie spadnie poniżej 2,5 (wynik TSH przy postawieniu diagnozy =7, po 3 msc spadl do 4, teraz czekam na kolejną wizytę i zobaczymy co będzie). Tego się trzymamy. Nie mniej jednak dalej świruję, boję się, że coś pójdzie nie tak...
I tutaj pytanie do Was - co mogę zrobić ze swojej strony, żeby przygotować się do kolejnej ciąży? Jakie suplementy brać prócz Pregny, jak wzbogacić swoją dietę, żeby wspomóc nie tylko płodność ale i pracę tarczycy? Co Wam pomogło i hormonalnie, fizycznie, psychicznie? I przede wszystkim - po jakim czasie udało Wam się zajść w ciążę?