Hej dziewczynki. Jestem tutaj nowa i od wczoraj przeczytałam wszystko co pisałyście na forum od początku. Może zacznę od tego,że się przedstawię, mam na imię Dorota i za kilka miesięcy kończę 30 lat. Jestem od ponad 6 lat mężatką, na początku było, JAK ZAJDĘ W CIĄŻĘ TO SUPER JAK NIE TO MAMY JESZCZE CZAS...ale to już za długo trwa. Mąż na samym początku dużo wyjeżdżał za granicę, wracał po 3 miesiącach na miesiąc i nic, ale już od 2 lat siedzi w Polsce ze mną i dalej lipa. Mam zdiagnozowane PCOs, insulinooporność i niedoczynność tarczycy (leki biorę cały czas). Od około roku jeździmy do kliniki bezpłodności z przerwą teraz 3 miesiące bo zachorował mój tata (nowotwór z przerzutami) i muszę być cały czas w domu do pomocy i jakoś nie mam do tego głowy. Miałam już robioną drożność, prawy jajowód zgięty w pół jak szlauf, prawy działa, czeka mnie laparoskopia jeszcze. Powiem wam,że ostatnio już był promyk nadziei... 4 dni przed @ zrobiłam test ciążowy bo od tygodnia miałam dziwny ból w lewym (działającym) jajniku takie rwanie w dół... i test wyszedł bladzioch ale był, za 2 dni powtórka i tak samo, dzień przed spodziewaną
@... @ przyszła i już po nadziei... Od tego cyklu mierzę temp. łykam witaminy, mężowi już uświadomiłam,że ma się szykować na s.x co drugi dzień i nie ma,że głowa boli, zamówiłam masę testów owu i ciążowych i będę robić, zobaczymy teraz. Wszystkim dziewczynkom którym się udało serdecznie gratuluję z całego serca a tym co po raz kolejny nie wyszło DO BOJUUUUU.