Dzień dobry, temat idealny dla mnie, świeżej staraczki, lat 28
Razem z partnerem staramy się o dziecko od trzech miesięcy, tak naprawdę instynkt macierzyński czuję już od dłuższego czasu, jednak wcześniej wahaliśmy się nad podjęciem tego kroku , czekaliśmy na większą stabilizację życiową. Mimo starań, nadal nic, w przeszłości zdarzyły się też trzy (!) sytuacje, gdy kochaliśmy się i pękła prezerwatywa, również wtedy nawet niespodziewana ciąża się nie pojawiła. To wszystko każe mi myśleć, że jest coś ze mną nie tak.
U żeńskiej części mojej rodziny występuje kilka przypadków problemów ginekologicznych i nie tylko, guzy/torbiele macicy, podejrzenia raka, moja mama przeszła raka piersi, po pięćdziesiątce z powodu silnej endometriozy i krwawień pomimo przebytej menopauzy, lekarze zdecydowali o usunięciu macicy. Gdy była młoda, miała problemy z zajściem w ciążę, cierpiała na cykle bezowulacyjne, doświadczyła obumarcia płodu, z tatą nie mieli już nadziei na dziecko, zaadoptowali mojego brata, aż tu nagle niespodzianie pojawiła się moja siostra, potem ja.
Czy jest taka możliwość, że ja także cierpię na cykle bezowulacyjne, podobnie jak mama? Dopiero niedawno dowiedziałam się, że owulacja może dawać jakieś objawy, po zapoznaniu się z nimi nie stwierdzam, żebym kiedykolwiek jakieś odczuwała, choć może wynika to z tego, iż nieświadoma, jak wyglądają, nigdy ich tak naprawdę nie szukałam, być może zostały przeze mnie zignorowane. W tym cyklu, od czasu prowadzenia obserwacji, nie zanotowałam również wzrostu temperatury, typowego dla owulacji.
Bezowocne starania wpędzają mnie powoli w dołek, wiem, że z chłopakiem staramy się króciutko, jednak ciągle czuję niepokój, że coś nie tak z moją płodnością. Zafiksowałam się trochę na śledzeniu cyklu i robieniu wszystkiego, co mogę, żeby ujrzeć upragnione dwie kreski na teście, mam wrażenie, że od pewnego czasu nie potrafię myśleć o niczym innym, nic nie sprawia mi dawnej radości, mam wrażenie, że mogłaby to sprawić jedynie wiadomość o oczekiwaniu na dzidziusia. Ciągle czuję nieprzyjemny, wewnętrzny niepokój, jestem płaczliwa, samo czytanie Waszych historii na tym forum czasem doprowadza mnie do płaczu. Jakiś czas temu również dwie koleżanki z mojego otoczenia zaszły w ciążę i chociaż cieszy mnie ich szczęście, jest mi jednocześnie niesamowicie przykro, kiedy słyszę, jak opowiadają o swoich przeżyciach związanych z ciążą. Jestem osobą wysoko wrażliwą i zazwyczaj emocjonalnie przeżywam wszystko bardzo intensywnie.
I tu powstaje moje pytanie - co mogę zrobić, żeby zwiększyć swoje szanse na zajście w ciążę? Chodzi mi zarówno o kwestie związane z dietą, stylem życia, współżyciem czy wszelkimi innymi sferami.
I drugie pytanie - jakie badania powinnam wykonać, gdybym zdecydowała się na diagnostykę płodności? Jak w ogóle się do tego zabrać, od czego zacząć? Tak jak wspomniałam, wiem, że staramy się króciutko, jednak wolę się zbadać i uspokoić, lub też zacząć odpowiednio leczyć się wcześniej, niż zadręczać się brakiem dwóch kresek i jego ewentualnymi przyczynami przez kolejne "przepisowe" pół roku/rok.
Z góry dziękuję za wszelkie odpowiedzi, porady i trzymam kciuki za pozostałe staraczki!