Hej dziewczyny!
Moglabym sie do Was przylaczyc? Na chwile obecna nie staramy sie (oficjalnie) ale moze to sie zmieni za jakis czas (zalezy od meza). W zeszlym roku poronilam w 8 tygodniu. Staralismy sie o ciaze 4 miesiace i oboje bylismy szczesliwi jak sie okazalo, ze jestem w ciazy. Bete mialam 15000 jednak na usg byla ciemna plama. Maluszka juz nie bylo, albo nigdy nie bylo (puste jajo). Totalna tragedia dla mnie, bo juz wtedy delikatnie krwawilam, ale w szpitalu nie byli pewni, czy to poronienie, czy ciaza mlodsza niz z wyliczen. W kazdym razie stracilam ta ciaze. Dla mnie i meza byl to bardzo ciezki czas. Maz byl tak zdewastowany, ze przez kilka miesiecy (w sumie do teraz) nie bylo mowy o ponownych staraniach. Ja natomiast chcialam sie starac od razu i nie wiedzialam jak sie zachowac w stosunku do meza. Bo kazde proby rozmowy o dziecko konczyly sie tym, ze on nie jest gotowy na to zeby stracic kolejne dziecko. Bolalo mnie to bardzo, ale stwierdzilam, ze moje prosby nie pomoga i przestalam mowic o dziecku. 3
Miesiace temu zaczelam brac tabletki anty, bo sie poddalam i nie chcialam juz czekac z nadzieja, ze zmieni zdanie. Przez tabletki mialam okropne samopoczucie i powiedzialam mezowi, ze przestaje je brac. On powiedzial ok, jednak nadal uwazal zebym przypadkiem nie zaszla w ciaze. Frustracja u mnie siegnela zenitu, jednak nie chcialam jeszcze zaczynac rozmowy o ponownych staraniach. W kazdym razie wczoraj niby w zartach spytal, czy mamy prezerwartwy, ale widzac moja smutna mine jednak zdecydowal sie na “ryzyko”. Na pewno nie mam dni plodnych, bo okres skonczylam 3 dni temu. W sumie nie wiem, czy to byl okres, bo odkad odstwilam tabletki, to mialam juz 3 “okresy” i krwawilam co tydzien.
Przepraszam, ze tak dlugo sie rozpisuje, ale nie mam z kim pogadac, ale czuje, ze na forum dla starajacych sie dziewczyn moze znajde kogos kto mi cos poradzi? Ktos byl w podobnej sytuacji?
Ps. Macie tutaj tyle wpisow, ze musze zaczac czytac watecz i nie wiem ile mi to zajmie