matkaniewariatka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 18 Marzec 2021
- Postów
- 8 876
Ojejku dobrze to czytać, że się pozbierałas ja tez mam ogromnie wspierającego i cierpliwego męża - gdyby nie on, to bym się załamała całkiem dawno, a tak to czuje wdzięczność ze my się w tym wszystkim tak dobrze dogadujemy i nawet jeśli mielibyśmy nie mieć dziecka, czuje ze tworzymy cudowna rodzine. Choć bardzo wierzymy, że w końcu się uda ją powiększyć. U mnie poronienie zbiegło się z innymi stresami, chodzę na terpie i biorę lek, bo nabawiłam się zaburzeń lękowych, ale jest coraz lepiej. A od kiedy trafiłam tu na forum i widzę ile nas jest z podobnymi historiami to w ogóle jest mi jakoś spokojniej. Współczuje każdej kobiecie i absolutnie nie cieszę się z tego, ze ktoś ma podobny problem jak ja, ale po prostu zrozumialam w końcu ze moj organizm nie jest jedyny na świecie z takimi problemami, ze to popularne...W takim razie ja Ciebie też ściskam [emoji847] biochema miałam w teraz styczniu i dopiero po nich całkiem przestałam się denerwować bo w końcu wiem w czym jest problem i jestem na dobrej drodze, mam PCOS i IO... A wcześniej? Bywało różnie... Po roku niepowodzeń było coraz gorzej, w pewnym momencie już myślałam że się załamie, mijały kolejne miesiące a tu dalej nic... I po każdym teście płacz i sto pytań dlaczego ja itp. ale na szczęście mam super męża, który mnie mega wspiera i mimo że jemu też było ciężko to zawsze mnie umiał pocieszyć i chyba tylko dlatego się trzymalam [emoji9][emoji9] w końcu w grudniu odpuściłam całkiem, nawet zacz liany rozmawiać o adopcji w ostateczności i o dziwo w styczniu zobaczyłam dwie kreski [emoji4] od tamtej pory wiem że mamy szansę i tego się trzymam [emoji9] a jak u Ciebie?
U mnie poronienie było prawdopodobnie przez mutacje genetyczne i zbyt cienkie endometrium. Teraz biorę sobie Acard, na IO glucophage w malutkiej dawce i mam cykle naturalnie, bez żadnych leków. Owulacje czuje, progesteron to potwierdza. Wiec traktuje to jak mały sukces ściskam kciuki za Was!