Szyjka z 4.1cm do 3.2cm w 1,5 miesiaca + lekkie skurcze - lekarz dziala na wyrost, czy jest az tak źle?
Hej, czytałam już podobne wątki na ten temat, ale chciałabym zapytac co sadzicie o mojej sytuacji (czy moze mialyscie podobna).
Oczywiscie priorytetem sa slowa lekarza i jego zalecenia, ale nie ukrywam, ze chciałabym tez zfobyc troche wiecej informacji...
W 22tc szyjka miala 4.1 cm, twarda, zamknieta.
Na kolejnej wizycie (okolo 2tygodnie pozniej) nie byla sprawdzana długość, tylko ponownie, ze jest twarda i sie nie rozwiera, lekarz uznal, ze jest ok.
W 28tc na wizycie najpierw badanie na fotelu, ktore pokazalo ponownie szyjke twarda i zamknieta, lekarz uznal, ze jest w porzadku. Dopiero po moim pytaniu o częste skurcze zrobil USG i okazalo sie, ze szyjka ma 3.2cm dlugosci. Zlecil nospe, luteine, leki przeciwwymiotne (caly czas mocno wymiotuje) i leżenie plackiem, wstawanie tylko na siusiu...
Uslyszalam tez, ze "jeszcze nie kieruje mnie do szpitala", więc niestety trochę sie tym wszystkim zestresowalam i zastanawiam sie, czy sytuacja jest ma prawde az tak zla i mam przygotowywac się na najgorsze? Czy moze jednak nie wyglada to az tak tragicznie? Szczerze, nawet moje znajome ze skarajacaja sie szyjka nie dostaly od razu nakazu lezenia.
Z drugiej strony kolejna wizyta za miesiąc, chyba, że by nie pomoglo to mam przyjsc wcześniej. Ale co to znaczy? Skurcze maja minac calkiem? Maja miescic sie w granicach normy? Ile to norma? Mam metlik w glowie.
Co do wspomnianych skurczow - objawy jak skurcze BH, gdzies od 20tc, kilka dziennie, z tym, ze ostatni tydzień przed ową wizytą zrobiły się bardziej odczuwalne, 3 ostatnie noce to byl skurcz za skurczem przez 3-4h, w odstępach 1-2 minuty, brzuch bardzo twardy (jednak mijaly po zmianie pozycji i nie byly bolesne, raczej nieprzyjemne).
Po 2 dniach przyjmowania nospy i luteiny oraz polegiwania tak srednio 50 minut w ciagu godziny (nie jestem w stanie przelezec 24h, raz, że nie wytrzymuja mi plecy, dwa, że śmierć glodowa w tej sytuacji nie pomoze) jest znaczna poprawa, skurcze/napinania srednio co godzine, lekkie, krotkie (10s), nieregularne. "Napady" nocne sie nie powtorzyly. Czy to juz wystarczajaca poprawa, zeby nie panikowac, czy takie objawy dalej sa niepokojace? Oczywiście, nie zamierzam odstawiac lekow czy rezygnowac z odpoczynku, chce tylko wiedziec na czym stoje i czy przyspieszać wizyte.
Ktos mial moze podobne objawy? Skurcze plus skrajacaca sie szyjka? Jak sprawy potoczyly sie dalej?
Ps. Czy te skurcze moga byc wywolywane przez kopniaki dziecka? Mala zachowuje sie jak szatan wcielony od samego poczatku, czylam ja bardzo wczesnie (pd 16tc) i mocno. Ostatnie 2 tygodnie mialam wrazenie, ze probuje mnie rozerwac od srodka (na USG wyszlo, ze przekrecila sie pupa do dołu, gdzie do tej pory lezala glowka). Teraz mam nieodparte wrazenie, ze "wrocila" na miejsce, jest aktywna jak zawsze, ale brzuch mi nie peka mówiąc kolokwialnie :-) wkrecam sobie, czy to moglo miec znaczenie?
Dzieki wszystkim, ktorzy przebrneli przez ta zbyt dluga wypowiedz
Hej, czytałam już podobne wątki na ten temat, ale chciałabym zapytac co sadzicie o mojej sytuacji (czy moze mialyscie podobna).
Oczywiscie priorytetem sa slowa lekarza i jego zalecenia, ale nie ukrywam, ze chciałabym tez zfobyc troche wiecej informacji...
W 22tc szyjka miala 4.1 cm, twarda, zamknieta.
Na kolejnej wizycie (okolo 2tygodnie pozniej) nie byla sprawdzana długość, tylko ponownie, ze jest twarda i sie nie rozwiera, lekarz uznal, ze jest ok.
W 28tc na wizycie najpierw badanie na fotelu, ktore pokazalo ponownie szyjke twarda i zamknieta, lekarz uznal, ze jest w porzadku. Dopiero po moim pytaniu o częste skurcze zrobil USG i okazalo sie, ze szyjka ma 3.2cm dlugosci. Zlecil nospe, luteine, leki przeciwwymiotne (caly czas mocno wymiotuje) i leżenie plackiem, wstawanie tylko na siusiu...
Uslyszalam tez, ze "jeszcze nie kieruje mnie do szpitala", więc niestety trochę sie tym wszystkim zestresowalam i zastanawiam sie, czy sytuacja jest ma prawde az tak zla i mam przygotowywac się na najgorsze? Czy moze jednak nie wyglada to az tak tragicznie? Szczerze, nawet moje znajome ze skarajacaja sie szyjka nie dostaly od razu nakazu lezenia.
Z drugiej strony kolejna wizyta za miesiąc, chyba, że by nie pomoglo to mam przyjsc wcześniej. Ale co to znaczy? Skurcze maja minac calkiem? Maja miescic sie w granicach normy? Ile to norma? Mam metlik w glowie.
Co do wspomnianych skurczow - objawy jak skurcze BH, gdzies od 20tc, kilka dziennie, z tym, ze ostatni tydzień przed ową wizytą zrobiły się bardziej odczuwalne, 3 ostatnie noce to byl skurcz za skurczem przez 3-4h, w odstępach 1-2 minuty, brzuch bardzo twardy (jednak mijaly po zmianie pozycji i nie byly bolesne, raczej nieprzyjemne).
Po 2 dniach przyjmowania nospy i luteiny oraz polegiwania tak srednio 50 minut w ciagu godziny (nie jestem w stanie przelezec 24h, raz, że nie wytrzymuja mi plecy, dwa, że śmierć glodowa w tej sytuacji nie pomoze) jest znaczna poprawa, skurcze/napinania srednio co godzine, lekkie, krotkie (10s), nieregularne. "Napady" nocne sie nie powtorzyly. Czy to juz wystarczajaca poprawa, zeby nie panikowac, czy takie objawy dalej sa niepokojace? Oczywiście, nie zamierzam odstawiac lekow czy rezygnowac z odpoczynku, chce tylko wiedziec na czym stoje i czy przyspieszać wizyte.
Ktos mial moze podobne objawy? Skurcze plus skrajacaca sie szyjka? Jak sprawy potoczyly sie dalej?
Ps. Czy te skurcze moga byc wywolywane przez kopniaki dziecka? Mala zachowuje sie jak szatan wcielony od samego poczatku, czylam ja bardzo wczesnie (pd 16tc) i mocno. Ostatnie 2 tygodnie mialam wrazenie, ze probuje mnie rozerwac od srodka (na USG wyszlo, ze przekrecila sie pupa do dołu, gdzie do tej pory lezala glowka). Teraz mam nieodparte wrazenie, ze "wrocila" na miejsce, jest aktywna jak zawsze, ale brzuch mi nie peka mówiąc kolokwialnie :-) wkrecam sobie, czy to moglo miec znaczenie?
Dzieki wszystkim, ktorzy przebrneli przez ta zbyt dluga wypowiedz