anet, Piwonia dobrze pisze - taka nawracająca w krótkim czasie gorączka może (ale nie musi) być objawem czegoś poważniejszego - lepiej to zbadać i mieć obraz; biedna Karolcia no... a historia z tym 26-latkiem okropna!!!
nam się jednak udało wyjść na godzinny spacer bez wózka - czy wasze dzieciaki tez ida swoją drogą, a nie tą wytyczoną przez Was? co ja się nawołałam i nabiegałam za małą, to moje; już mam stracha jak w takim razie będą za pół roku nasze wspólne spacery wyglądały - ja z wózkiem głębokim w jedną, a rozbrykana Ninka w drugą stronę..? no, chyba, że teraz to taki szok i radość, że sama na nóżkach, bez sniegu, po równym terenie, a potem jej minie i będzie szła grzecznie obok mamusi i siostrzyczki/braciszka...
dodzwoniłam się też do naszej szanownej przychodni i co slyszę - że terminy są wolne dopiero za 6 tyg. jak chcę się do zdrowych dzieci zapisać; a chce do zdrowych z tą pipelką małej, bo przecież jak z nią pójde w kaszlące maluchy to coś złapie; dopiero jak nadmieniłam, że szczepienie mamy w plecy, to babka z łaską przeogromną i słowami "co ja mam z wami zrobić" wcisnęła nas na za tydzień... mam nadzieję, że mój M. urwie się z roboty albo weźmie wolne i tam z nami pójdzie, bo ja naprawdę czuję, że psychicznie nie dam rady przetrwac tego szczepienia... szczerze mówiąc, najchętniej wezwałabym jakąś wizyte do domu i za nią zapłaciła, żeby małej nie stresowac (i siebie przy okazji); tylko nie mam żadnych namiarów na jakiegoś fajnego lekarza do dzieci
dobra, lece małą z nocnika ściągnąć bo chyba nic nie wyciśnie i robić jej jajecznicę, bo dziś mam obsuwy z obiadem i zupka dopiero na kolację chyba będzie
a, dziś mała ukradła sobie ciastko ze stołu - ależ to był komiczny widok, jak ze słodką miną winowajcy po kawałaku je smakowała, aż potem zeżarła
nie miałam serca jej go zabierać, widok był bezcenny!