reksio - szalejesz:-)ale ja Cie rozumiem, bo tez nieźle zaszalałam na all jak sie dowiedziałam, że to chłopak tam siedzi;-)i już ma skubaniec więcej nowych ciuszków, niż moja córcia gdy była malusia!
wczoraj znajoma "wypozyczyła" mi na spacerze rowerek taki z prowadnicą, żebym sie przekonała jak Nina zareaguje i słuchajcie, moje dziecko jechało jak zaklete! nic ją nie interesowało, tylko ten rowerek! za to jak po jakimś czasie musiałam juz oddać rowerek i wyjąć małą, to miałam znów cyrki jak przy schodzeniu z huśtawki; ale przynajmniej wiem już, że taki rowerek jak najbardziej trafiony będzie - super sie prowadził, miał gumowane koła itp. - bardzo podobny był do tego co nasza
natt pokazywała;
aaaaaa nadal nie wiemy jak juniora nazwać - jak juz Wam pisałam wcześniej, Adam jakoś mi do niego nie pasuje, więc obstawialiśmy jeszcze Janka, no ale tyyyyylu ich jest, że chyba jednak też odpada... no i jeszcze wpadliśmy na takie dość zapomniane, bardzo prsote imię -
Jacek - i na serio się nad nim zastanawiam; what do U think???
muszę dziś zrobić porządki w chacie, bo jutro zjazd ciężarówek z Wawy i okolic u mnie:-)i kupić żarełko jakieś, choc nie wiem jak my to potem zjemy w parę godzinek, bo każda z mamuś coś tam przyniesie ze sobą; no i Ninka bedzie miała towarzystwo - i to mieszane! bo i chłopczyk, i dziewczynka sie ma zjawić
wczoraj mój M. usłyszał w pracy, że aby ściągnąć bezproblemowo dziecko np. z huśtawki, trzeba mieć ze sobą np. cukierki czy cos dobrego do przekupienia - ponoć wszystkie mamuśki u niego w pracy to praktykują, właśnie żeby uniknąć takich atrakcji, na jakie mnie ostatnio Ninek naraża... ale coś mi sie nie wydaje, że to dobry sposób, co? no na pewno skuteczny i byc może w ekstremalnych przypadkach faktycznie dobry, ale jakoś sobie nie wyobrażam tak przekupywać dziecię każdego dnia - to chyba nie jest zbyt wychowawcze, co myślicie?
never?
a jeszcze chciałam napisać jaka byłam wczoraj dumna z Ninki - bardzo delikatnie się zachowywała wobec małego Jaśka (w gościach u nas był taki półroczny glutek), dotykała delikatnie stópek, głaskała po główce, przynosiła swoje zabawki i wciąż kwiczała "buuuuuuuu" co w jej języku jest oznaką mega-rozczulenia
