reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Sąsiedzi - prośba o radę

Dołączył(a)
29 Kwiecień 2018
Postów
8
Witam,
jeszcze nigdy nie udzielałam się na żadnym forum, ale od pewnego czasu zmagam się z problemem wobec którego jestem bezradna. Potrzebuję porady.
Mam dwoje dzieci (córka prawie 3 lata, syn 14 miesięcy) i jestem w 7 miesiącu ciąży (kolejny syn). Półtora roku temu kupiliśmy z mężem mieszkanie w Sosnowcu. Nie mamy tu rodziny, znalazłam kilka koleżanek, ale nie mam nikogo, kto pomógłby mi przy dzieciach. Mąż wraca z pracy około 17. Córka pójdzie do przedszkola od września, ale na razie jest ze mną. Jeśli myślicie, że chcę narzekać na powyższą sytuację mylicie się: wszystkie ciąże były planowane, zdrowie mi dopisuje i radzę sobie z wszystkimi obowiązkami (chociaż nie twierdzę, że zawsze jest różowo).
Problem pojawił się jakiś rok temu, kiedy mieszkanie pod nami kupiło około czterdziestoletnie małżeństwo z dwunastoletnią córką. Przez pierwsze pół roku remontowali mieszkanie wiercąc od rana do wieczora. To jeszcze nie był problem, chociaż moje dzieci były małe i miały drzemki w dzień. Jakoś znosiłam sytuację.
Wreszcie sąsiedzi się wprowadzili i wtedy zaczęły się prawdziwe kłopoty.
Najpierw zaczęli bardzo głośno puszczać muzykę w ciągu dnia i w nocy, także w porach gdy usypiałam dzieci. Po kilku tygodniach zeszłam do nich na dół, żeby porozmawiać z nimi na ten temat. Sąsiadka otworzyła mi z pretensjami. Otóż okazało się, że sąsiad pracuje na trzy zmiany i moje dzieci przeszkadzają mu w dziennym śnie i razem z żoną zdecydowali, że będą bardzo głośno puszczać muzykę żeby się na nas zemścić (!).
Oczywiście przeprosiłam za hałas i obiecałam, że postaramy się go ograniczyć. Zainwestowaliśmy z mężem w dywan do salonu mając nadzieję, że to wytłumi część dźwięków. Podkleiliśmy meble filcowymi podkładkami. Uczuliłam dzieci, by nie jeździły samochodzikami poza dywanem, schowałam zabawki, które mogą hałasować (duży brum-brum córki), pilnuję, żeby syn nie przesuwał krzesełka do karmienia i tłumaczę córce, że nie powinna biegać po mieszkaniu. Dzieci śpią od 20 do 7 rano, syn w ciągu dnia ma 2 godziny drzemki, córka już nie.
Oczywiście wszystkie moje zabiegi na nic się zdały. W tej chwili sąsiedzi puszczają muzykę praktycznie każdego dnia, w dodatku tłuką się w kaloryfery, kiedy np. syn stłucze talerzyk, albo córka zamiast przejść przebiegnie z pokoju do kuchni. Każdego dnia.
Do tej pory starałam się jak najwięcej czasu spędzać z dziećmi na placu zabaw, ale ze względu na zaawansowanie mojej ciąży jest mi coraz trudniej. Dziś sąsiadka przyszła do nas z pretensjami, mówiąc że jest 9.30 w niedzielę i jej mąż chce spać i moje dzieci nie powinny bawić się w mieszkaniu o tej porze.
Serio, nie wiem, co zrobić. Strasznie mnie ta sytuacja stresuje. Rozumiem, że praca zmianowa jest trudna i nie chcę być uciążliwą sąsiadką, ale nie wiem, jak wytłumaczyć rocznemu dziecku, żeby nie zrzucało np. butów z półki, a córce, że chodząc nie powinna tupać, tylko stawiać stopy od palców, a nie pięt (sąsiadka tego wymaga).
Będę wdzięczna za rady. Zastanawiam się tez, czy inne mamy mają podobne problemy z sąsiadami.
 
reklama
Rozwiązanie
Szczerze mówiąc w takiej w sytuacji w jakiej jesteś (jeszcze kulturalnie starałaś się ograniczyć - naturalne! - hałasy związane z tym, że w domu są dzieci) po prostu bym sobie i dzieciom odpuściła. Niech się bawią normalnie - oczywiście bez złośliwości, tak samo Wy żyjcie normalnie - jak macie tego typu sąsiadów to i tak żadne starania z Waszej strony ich nie zadowolą. Naczynia mają to do siebie, że czasem się tłuką, sztućce mają prawo upadać. A gak swoją drogą to i noworodek szybko przyzwyczai się mieszkać w mieszkaniu z głośną muzyką spod podłogi i odgłosem walenia w ściany/kaloryfery ;) Żyjcie po prostu normalnie!

Ja mam szczęście mieszkać w kamienicy (stropy mają ponad metr, ściany 50-90cm), więc praktycznie jakbym nie miała...
Tacy sąsiedzi, to niestety przekleństwo. Sama mieszkam w bloku i wiem jak wszystko słychać, jestem w stanie określić, w którym miejscu sąsiadka nade mną odkurza. Ale tu nie o to chodzi. Poza jednym epizodem, nikt nigdy nie zwrócił mi uwagi, że dziecko hałasuje, tylko raz sąsiadka z dołu. Poprztykałyśmy się na słowa, ale potem było krótkie przepraszam z mojej strony, a ona poprosiła żeby, w miarę możliwości, do tej 9 rano Janek nie tupał nóżkami, bo później to im rybka. A mój Jasio potrafi focha strzelić takiego, że usiądzie i wali piętami w podłogę. Naturalnie również uczymy go współistnienia z sąsiadami. No ale to są dzieci.
Nie masz co się przejmować tymi ludźmi, zrób jak dziewczyny wcześniej radziły: przewertować regulamin spółdzielni/wspólnoty, wrzucić sąsiadom do skrzynki, przepytać innych sąsiadów czy takie hałasy im nie przeszkadzają, i wtedy działać. Póki co możesz ich tylko i wyłącznie olać. Jeśli dzieciom nie przeszkadza hałas sąsiadów, w drzemkach przede wszystkim, to totalny loozik. DZIECI LEWITOWAĆ NIE BĘDĄ, muszą jakoś się poruszać, bawić... kurczę, łyżeczka każdemu może wypaść z rąk. Dobrze, że wiedzą, że nie są same, ale nie mieszkacie w bańce dźwiękoszczelnej. Nie ma co się stresować, łazić do nich, prosić, grozić, płakać, błagać, bo to nie podziała, ci ludzie dają o sobie świadectwo, że to po prostu nieokrzesane za przeproszeniem chamy. A Tobie stres w ciąży nie służy. Funkcjonujcie normalnie, jak innym dzieci nie przeszkadzały wcześniej, to nie zaczną z dnia na dzień.
Trzymam kciuki za to aby SM/Wspólnota zareagowała i to tak konkretnie.
 
reklama
Miałam podobna sytuacje, mieszkałam w wynajmowanym mieszkaniu z dwójką dzieci przez dwa lata, starszy miał 2 lata i akurat siostra się urodziła. Wiadomo, bunt dwulatka i noworodek.. o ciszy można pomarzyc:sorry2: i też zaraz byłam w trzeciej ciazy.. jak tylko młody krzyczał, płakał bo coś mu się nie spodobało, bolało itd zawsze walili w ściany i kaloryfery z dołu i z boku więc dwoje sąsiadów a ja im zawsze odstukiwalam i czekałam aż przyjdą ale nigdy się nie zjawili.. bym im nagadała :-p nie przejmuj się.. w porach ciszy nocnej jest cicho czyli masz czyste sumienie :) ta muzyka bardzo Wam przeszkadza? My się wyprowadziliśmy na swoje pół roku temu, teraz mam dzieci 4,5 roku, 2,5 roku i pół roku więc też cicho nie jest ale póki co sasiedzi są tolerancyjni. Zdarza się wiercenie z każdej strony bo to nowy blok oddany poł roku temu więc ludzie się dopiero wykańczają i wprowadzają. Nade mną mieszka dwójka maluchów, czasami Slysze jak płaczą , tupią i biegają ale nawet przez myśl mi nie przeszło żeby tam iść ich uciszac:no2: mam nadzieję że Twoi sąsiedzi pojdą po rozum do głowy zamiast sie Zachowywać jak dzieci, albo gorzej.. jak urodzisz mogą byc Kolki i płacz w nocy, ryk i co też będą przychodzić? Śmieszni są..
 
A ja jestem zdania aby nie zaostrzać sytuacji złośliwościami wobec siebie. Spróbuj sąsiadów umówić na kawe w celu rozwiązania " problemów" akustycznych. Moze wspólnie znajdziecie rozwiazanie. Nigdy nie wiesz co za ludzie sa z tych sąsiadów, a człowiek potrafi byc perfidny do granic możliwości. Dzis stukanie w kaloryfer i głośna muzyka a potem zastraszanie, chodzenie po lekarzach, ze halas do depresji doprowadza i inne wymysły a potem niepotrzebne sady i udowadnianie na sile uszczerbku na zdrowiu. Po co wam to, ten stres i w ogole. Regulamin spółdzielni regulaminem a rozsądek i charakter osob związanych z " konfliktem" to drugie. Znam taki przypadek w rodzinie, w telewizji tez duzo sie widzi podobnych problemów sąsiedzkich ( zaczyna sie od błahostki, braku rozmowy i porozumienia a potem stres, nerwy, sady, lekarze, świadkowie i inne złośliwości po dewastację mienia włącznie....). Ja wiem, ze na wszystko sa paragrafy i przepisy ale ludzie sa ludźmi i potrafią w swojej złośliwości i zaciętości niejednego człowieka na skraj załamania doprowadzić, tak mu uprzykrzyc zycie, ze jedynym rozwiązaniem jest wyprowadzka.
 
Twoi sasiedzi sa smieszni ze mawet dzwiek odkurzacza im przeszkadza..
Dzieci sa tylko dziecmi maja prawo sie bawic biegac i krzyczec i skoro nie robia tego po 22 to bym powiedziala sasiadom zeby za przeproszeniem pocalowali mnie w d.upe...jak im przeszkadza halas to niech sobie kupia dom w srodku lasu gdzie nikt im nie bedzie halasowal..
Sama mieszkam w bloku i mam dookola same dzieci a nad soba sasiada ktory glosno tupie i coz poradzic przyzwyczailam sie juz i nauczylam z tym zyc..
 
Jak by w nocy puszczal to zadzwoniłabym na policję. Wprowadzając się do bloku trzeba mieć świadomość hałasu , a Ci sąsiedzi tego nie rozumieją. Nie daj się zastraszyć. :)
Dzieci nie są nieczemu winne.
 
też jestem zdania, że jeżeli komuś przeszkadzają bawiące się dzieci to niech kupią sobie domek, bez przesady, dzieci powinny mieć warunki do zabawy, bo później z dzieciństwa pamiętać będą tylko że nie mogły hałasować
 
Ja uważam, że tutaj już powinna interweniować policja albo przynajmniej straż miejska. Próbowałaś się dogadać, ze swojej strony próbujesz zredukować hałas, ale też nie oczekujmy, że małe dzieci będą chodzić na palcach, bo sąsiad nie może sobie kupić zatyczek do uszu. Oni z kolei hałasują na złość... Komu? Kilkumiesięcznym dzieciom? Niektórzy ludzie są niepoważni że swoimi pretensjami.
 
reklama
Szczerze mówiąc w takiej w sytuacji w jakiej jesteś (jeszcze kulturalnie starałaś się ograniczyć - naturalne! - hałasy związane z tym, że w domu są dzieci) po prostu bym sobie i dzieciom odpuściła. Niech się bawią normalnie - oczywiście bez złośliwości, tak samo Wy żyjcie normalnie - jak macie tego typu sąsiadów to i tak żadne starania z Waszej strony ich nie zadowolą. Naczynia mają to do siebie, że czasem się tłuką, sztućce mają prawo upadać. A gak swoją drogą to i noworodek szybko przyzwyczai się mieszkać w mieszkaniu z głośną muzyką spod podłogi i odgłosem walenia w ściany/kaloryfery ;) Żyjcie po prostu normalnie!

Ja mam szczęście mieszkać w kamienicy (stropy mają ponad metr, ściany 50-90cm), więc praktycznie jakbym nie miała sąsiadów - jedyne odgłosy jakie słyszymy w mieszkaniu to to co dzieje się na klatce schodowej, więc to co piszesz jest dla mnie czystą abstrakcją. Pod nami mieszka pani grająca na pianinie - wiem o tym, bo kiedyś i ona i my mieliśmy otwarte okna. Wcześniej nigdy nie słyszałam jakichkolwiek odgłosów z mieszkań pod i nad nami (nad nami z kolei mieszka młode małżeństwo z 2 dzieci i wilczurem), tak samo nikt nigdy się nie skarżył na nas, a np. 2 miesiące temu mąż i syn dostali rolki i poza nauką z instruktorem ćwiczyli swoje „umiejętności” w mieszkaniu. Zdarza się że i w piłkę grają. Stąd jak by sprawa stanęła u Was na ostrzu noża, a sąsiedzi nie mieliby ochoty się wyprowadzić do własnego domu to możecie zasugerować, że dla tak wrażliwych uszu jak te sąsiada, to może bardziej adekwatne byłoby mieszkanie w kamienicy, a nie bloku gdzie wszystko słychać ;)
 
Rozwiązanie
Do góry