Dziękuję za wsparcie
Ostatnio przekonał mnie,że nie jest w stanie być ani mężem,ani tym bardziej,ojcem. Już go praktycznie w domu nie ma całymi dniami i nocami,bo albo chleje non-stop,albo jest gdzieś ze swoją kochanką. Grosza mi nie zostawia na życie, był okres kilku dni,że nie miałam praktycznie co jeść, dokarmiała mnie koleżanka,bo do rodziny nawet nie mogłam jechać,jak mnie pobił tak,że moje oko...nie wyglądało w ogóle i do dzisiaj mi to schodzi. Jak mu oświadczyłam,że się wyprowadzam (GDZIEKOLWIEK!!!),to mnie nie puścił i znowu oberwałam,no bo o co mi chodzi? Przecież mam dach nad głową, mam łazienkę,mam pralkę...A jego i tak nie ma. Fakt,od kiedy przestałam na niego czekać,jestem dużo spokojniejsza,ale jak ostatnio jednak zachciało mu się spać w domu,to miło też nie było. Ja wiem,że powinnam odejść, zostały mi 2 miesiące do porodu,mam nadzieję,że do tego czasu mi się to uda. Bo wcześniej naiwnie wierzyłam jeszcze,że może rzeczywiście po porodzie się zmieni,jak zobaczy swoje dziecko,że może się opamięta...Ale widzę teraz,że skoro go nie interesuje,że ja nie mam co jeść (co wiąże się z tym,że dziecko również...) i że może mi zrobić krzywdę,to po prostu mu nie będzie zależeć. Bo jeśli teraz ma wszystko gdzieś,to niby dlaczego miałoby się to zmienić po porodzie? Mam gdzie iść,mój były zaproponował,że mi wynajmie jeden pokój,nawet mnie zamelduje,co mnie bardzo ratuje,muszę tylko poczekać,aż skończy remont. Kocham tego terrorystę, to strasznie głupie,wiem,ale nic na to nie poradzę. Mimo wszystko mam nadzieję,że zniosę odejście od niego i zacznę życie z dzieckiem.