Zakładam wątek dla tych wszystkich mam, które mimo, że mają mężów, to na codzień czują się samotne we wszystkim co robią....które czują się nie doceniane przez swoich partnerów...którym mężowi/partnerzy nie pomagają ani w domu, ani przy dziecku....
Bo ja się właśnie tak czuję...sprzątam, gotuję, piorę, zajmuje się swoim kochanym Maluszkiem, ale jak przychodzi mój mąż do domu, to kompletnie nic mi nie pomaga....a ja czasami chciałabym, żeby pozmywał talerz i sztućce po sobie, żeby odkurzył, czy żeby zajął się synem....ja nie jestem robokopem, też mam swoją wytrzymałość fizyczną i psychiczną.....ogólnie chcę wyrazić to, że czuję się totalnie samotna w tym co robię....niby mam męża, którego kocham i szanuję, a jednak czuję się jakbym była gdzieś obok niego, jakbym była sprzętem czy meblem
Nie wiem, może powiecie, że się użalam, ale czasami tak mi brak dobrego słowa, jakiegoś małego uczynku, a ze strony męża słyszę tylko geymasy i dąsy, że on zmęczony jest...a ja nie jestem zmęczona ??? Też pracuję jako pracownik i to po nocach, jak dziecko śpi, bo w dzień mam masę innych obowiązków, tylko 'moich' obowiązków jak się okazuje....
Czy nie powinno być tak, że w małżeństwie powinniśmy sobie pomagać, dzielić się obowiązkami....bo według mnie tak to właśnie powinno działać, a tym czasem widzę, że ja nie dość, że też pracuję jak mój mąż, to jeszcze mam na głowie wszystko pozostałe (dom, dziecko etc). I mnie ta sytuacja przytłacza....chce mi się usiąść i wyć, i płakać....bo nie tak chciałam żyć...zaczynam czuć się jakoś tak nieswojo, jak jakaś służba....
Bo ja się właśnie tak czuję...sprzątam, gotuję, piorę, zajmuje się swoim kochanym Maluszkiem, ale jak przychodzi mój mąż do domu, to kompletnie nic mi nie pomaga....a ja czasami chciałabym, żeby pozmywał talerz i sztućce po sobie, żeby odkurzył, czy żeby zajął się synem....ja nie jestem robokopem, też mam swoją wytrzymałość fizyczną i psychiczną.....ogólnie chcę wyrazić to, że czuję się totalnie samotna w tym co robię....niby mam męża, którego kocham i szanuję, a jednak czuję się jakbym była gdzieś obok niego, jakbym była sprzętem czy meblem
Nie wiem, może powiecie, że się użalam, ale czasami tak mi brak dobrego słowa, jakiegoś małego uczynku, a ze strony męża słyszę tylko geymasy i dąsy, że on zmęczony jest...a ja nie jestem zmęczona ??? Też pracuję jako pracownik i to po nocach, jak dziecko śpi, bo w dzień mam masę innych obowiązków, tylko 'moich' obowiązków jak się okazuje....
Czy nie powinno być tak, że w małżeństwie powinniśmy sobie pomagać, dzielić się obowiązkami....bo według mnie tak to właśnie powinno działać, a tym czasem widzę, że ja nie dość, że też pracuję jak mój mąż, to jeszcze mam na głowie wszystko pozostałe (dom, dziecko etc). I mnie ta sytuacja przytłacza....chce mi się usiąść i wyć, i płakać....bo nie tak chciałam żyć...zaczynam czuć się jakoś tak nieswojo, jak jakaś służba....