abundzu
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 20 Kwiecień 2009
- Postów
- 240
Dawno mnie nie było na forum, ale obecnie siedzę w książkach, a jak nie w książkach to na praktykach. Trochę podczytuję, ale pobieżnie bo momentami naprawdę nie mam siły. A więc korzystając z okazji witam nowo przybyłe.
Krropelka strasznie trudne jest to co piszesz i cała ta sytuacja. Nie bardzo mi się w głowie mieści to wszystko, taki nagły obrót sprawy. Tak się zastanawiam co twojemu eks się nasrało w głowie, a raczej kto mu nawciskał takich głupot? To troche mi przypomina końcówke "układów" z ojcem Adaśka, kiedy powiedziałam żeby erminy wizyt ustalał z moim ojcem a ja się dostosuje... on wtedy całkowicie zrezygnował z kontaktu z synem i od tamtego czasu za wyjątkiem raz wysłania pieniędzy zachowuje sie jakby syn dla niego nie istniał. Nie rozumiem jak tak łatwo można zapomnieć o drugim człowieku... chociaż jasne że wiem, można - tylko wtedy te wszystkie dylematy, smutki trzeba zagłuszyc czymś mocniejszym. Jeśli chodzi o Fifinka... to mogę tylko powiedzieć, że na pewno tą sytuacje przeżyje mniej niż gdyby był starszy.... u dzieci czas płynie inaczej i takie malenstwa jeszcze nie czuja tej różnicy czasu, coś było po prostu wczoraj a wczoraj moze oznaczac cos bardzo dawno tam gdzie im sięga pamięc.. a niestety sięga niedaleko. Więc na miejscu eks w ogóle nie ryzykowałabym takiego totalnego braku kontaktu z synem.. ale on przecież wie najlepiej. Ciężko coś takiego zaakcpetować i się pogodzić z tym, ale z drugiej strony jeśli nasze dzieci będą czuły że mamy grunt pod nogami to im też łatwiej będzie przyjąć swoją historie i przyczyny takich a nie innych relacji np. z tatą.
samasamotna ty się zmobilizuj, póki coś możesz jeszcze wziąść i się wygrzać porządnie to to rób żebyś malutkiej nie zaraziła to raz, a po drugie to chyba byłby jakiś koszmar pierwsze dni połączone z chorobą.
U nas wlaściwie nic się nie dzieje, jak juz napisałam jak nie siedze w książkach to na praktykach, zaliczylismy mały wypadek z Adaśkiem tj. rowerzysta wjechał w Adaśka. Na szczęście skończyło się tylko 4 szwami, obitym nosem ale nie złamanym i dwudnowią obserwacją w szpitalu, którą wspominam jako koszmar. Bo nie dość że nawet nie ma gdzie głowy oprzec za bardzo przez całą noc, to jeszcze za przeproszeniem pizgało w tym pokoju jak cholera. Rowerzysta oczywiście wykazal sie odwaga cywilna i zbiegł z miejsca wypadku. Co do przedszkola to się za przeproszeniem wku%@$@ jak nie wiem, chyba przez wzgląd na mój wiek i wygląd co poniektóre przedszkolanki traktuja mnie z góry i mówią do mnie jakbym była conajmniej niedorozwinięta umysłowo. Zresztą dyrektora która też jest notabene opiekunka 1 grupy mnie doprowadza do szału wykazujac sie zerowym wyczuciem przy Adaśku biorac pod uwage fakt ze wie ze mnie jest samotna matka i Adasko jest nieuznany, a pyta się Pawła przy Adaśku czy jego jego tatą, i co mnie jeszcze irytuje ona wie najlepiej co moje dziecko robi w domu tzn. nie ubiera sie, nie potrafi samo jesc co jest kompletna bzdura jak nie chce jesc to niech nie je z głodu na pewno nie umrze... ogólnie jestem zbulwersowana i zła. I gdybym mogła to przeniosłabym go do innego przedszkola. A jak zobaczyłam taka scene w pierwszym dni przychodzac po Adaśka to myślałam ze naprawde te baby udusze: Adaśko stoi przy przedszkolance (byli na ogrodzie) i woła ze chce siku i troche to trwało a juz widac ze go skręca i nie bardzo wie gdzie isc, a ta sie go pyta czy pojdzie sam... zamiast mu pokazac i chociaż zaprowadzić! ?Oczywiscie zanim Adaś doszedł do łazienki to spodnie miał już mokre. Ogólnie mam ochote powiedzieć głupie przedszkole
Krropelka strasznie trudne jest to co piszesz i cała ta sytuacja. Nie bardzo mi się w głowie mieści to wszystko, taki nagły obrót sprawy. Tak się zastanawiam co twojemu eks się nasrało w głowie, a raczej kto mu nawciskał takich głupot? To troche mi przypomina końcówke "układów" z ojcem Adaśka, kiedy powiedziałam żeby erminy wizyt ustalał z moim ojcem a ja się dostosuje... on wtedy całkowicie zrezygnował z kontaktu z synem i od tamtego czasu za wyjątkiem raz wysłania pieniędzy zachowuje sie jakby syn dla niego nie istniał. Nie rozumiem jak tak łatwo można zapomnieć o drugim człowieku... chociaż jasne że wiem, można - tylko wtedy te wszystkie dylematy, smutki trzeba zagłuszyc czymś mocniejszym. Jeśli chodzi o Fifinka... to mogę tylko powiedzieć, że na pewno tą sytuacje przeżyje mniej niż gdyby był starszy.... u dzieci czas płynie inaczej i takie malenstwa jeszcze nie czuja tej różnicy czasu, coś było po prostu wczoraj a wczoraj moze oznaczac cos bardzo dawno tam gdzie im sięga pamięc.. a niestety sięga niedaleko. Więc na miejscu eks w ogóle nie ryzykowałabym takiego totalnego braku kontaktu z synem.. ale on przecież wie najlepiej. Ciężko coś takiego zaakcpetować i się pogodzić z tym, ale z drugiej strony jeśli nasze dzieci będą czuły że mamy grunt pod nogami to im też łatwiej będzie przyjąć swoją historie i przyczyny takich a nie innych relacji np. z tatą.
samasamotna ty się zmobilizuj, póki coś możesz jeszcze wziąść i się wygrzać porządnie to to rób żebyś malutkiej nie zaraziła to raz, a po drugie to chyba byłby jakiś koszmar pierwsze dni połączone z chorobą.
U nas wlaściwie nic się nie dzieje, jak juz napisałam jak nie siedze w książkach to na praktykach, zaliczylismy mały wypadek z Adaśkiem tj. rowerzysta wjechał w Adaśka. Na szczęście skończyło się tylko 4 szwami, obitym nosem ale nie złamanym i dwudnowią obserwacją w szpitalu, którą wspominam jako koszmar. Bo nie dość że nawet nie ma gdzie głowy oprzec za bardzo przez całą noc, to jeszcze za przeproszeniem pizgało w tym pokoju jak cholera. Rowerzysta oczywiście wykazal sie odwaga cywilna i zbiegł z miejsca wypadku. Co do przedszkola to się za przeproszeniem wku%@$@ jak nie wiem, chyba przez wzgląd na mój wiek i wygląd co poniektóre przedszkolanki traktuja mnie z góry i mówią do mnie jakbym była conajmniej niedorozwinięta umysłowo. Zresztą dyrektora która też jest notabene opiekunka 1 grupy mnie doprowadza do szału wykazujac sie zerowym wyczuciem przy Adaśku biorac pod uwage fakt ze wie ze mnie jest samotna matka i Adasko jest nieuznany, a pyta się Pawła przy Adaśku czy jego jego tatą, i co mnie jeszcze irytuje ona wie najlepiej co moje dziecko robi w domu tzn. nie ubiera sie, nie potrafi samo jesc co jest kompletna bzdura jak nie chce jesc to niech nie je z głodu na pewno nie umrze... ogólnie jestem zbulwersowana i zła. I gdybym mogła to przeniosłabym go do innego przedszkola. A jak zobaczyłam taka scene w pierwszym dni przychodzac po Adaśka to myślałam ze naprawde te baby udusze: Adaśko stoi przy przedszkolance (byli na ogrodzie) i woła ze chce siku i troche to trwało a juz widac ze go skręca i nie bardzo wie gdzie isc, a ta sie go pyta czy pojdzie sam... zamiast mu pokazac i chociaż zaprowadzić! ?Oczywiscie zanim Adaś doszedł do łazienki to spodnie miał już mokre. Ogólnie mam ochote powiedzieć głupie przedszkole