Witajcie samotne mamusie. Jestem nowa na forum. Jestem w 4 miesiącu ciąży. Rozstałam się z facetem w sierpniu po 1,5 roku wspólnego mieszkania. We wrześniu przeprowadziłam się niestety... tylko piętro wyżej. Cały wrzesień latał za mną jak pies Obiadki, kolacyjki, filmy. Było fajnie nawet myślałam, że między nami zaczyna się poprawiać. Pod koniec września dowiedziałam się o ciąży. Pierwsze co to zaproponował aborcję bo przecież on mnie nie kocha, nie wyobraża sobie życia ze mną, nie chcę tego dziecka. Miesiąc później zmiana u niego... On będzie kochał to dziecko, chce je wychowywać, chce mi pomagać ale ze mną nie chce być.... Dwa tygodnie temu nawet się coś ruszyło. Zaczął przychodzić, spędziliśmy dwa miłe wieczory przy filmie w łóżku... i co z tego jak dzień później znalazłam dwa nie kompletne opakowania gumek u niego.... Znów się posypało... Cały czas słyszę, że chce mieć dobry kontakt ze mną i z dzieckiem gdy się urodzi i cały czas słyszę, że nie chcę być ze mną i mnie nie kocha. Dziś byłam u niego i mieliśmy rozmowę oczywiście poryczałam się i znowu upokorzyłam. Powiedziałam, że chcę być szczęśliwa, czuć się komuś potrzebna, chcę by ktoś czekał na mnie z obiadem gdy wracam z pracy, chcę móc się do kogo w nocy przytulić. Ostatni raz wyciągnęłam do niego rękę mówiąc, że moglibyśmy chociaż spróbować dla tego maleństwa które noszę pod sercem. Powiedział, że nie chce..., że bierze całą winę na siebie, że zmarnował mi życie, że żyłam w kłamstwie bo on już rok temu chciał to zakończyć tylko nie wiedział jak i tworzył tylko otoczkę złudnego szczęścia w którym żyłam, że od dawna mnie nie kochał. Powiedział, że może będzie tego, żałował ale wydaje się jemu, że nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Powiedział, że chcę bym była szczęśliwa bo jestem dla niego ważna bo ma ze mną wspaniałe wspomnienia chce też uczestniczyć w życiu dziecka ale nie może mi dać tego ciepła i miłości których ja teraz potrzebuję. Oczywiście dzwoni i pyta jak się czuję... dzwoni gdy go najdzie chęć i akurat nie jest zajęty inną babą ... bo gdy ja czasem dzwonię to nie odbierze. Czasem nawet jest zazdrosny. Wypytuję co, gdzie i z kim.... i oczywiście daję mi pieniądze gdy potrzebuję pyta czy wszystko mam i czy coś trzeba zrobić w czymś pomóc. Jutro nawet pojedzie kupić wózek. Co ja mam robić? kocham go cholernie.... mimo tego wszystkiego, jestem taka bezsilna. Powiedziałam dzisiaj, że to był ostatni raz kiedy przychodzę i proszę go by spróbował. W normalnej sytuacji ubrałabym najlepszą kieckę i szalała co weekend albo leczyła klin klinem pewnie by było łatwiej. A tak wracam do domu, zmęczona po pracy i samotnie się kładę do łóżka i każdy wieczór mija mi przed jakimś thrillerem bo przecież komedie romantyczne odpadają. Najgorsze jest to, że on robi z siebie takiego super faceta bo przecież się interesuje, lata i załatwia i chcę mieć ze mną dobry kontakt (między wyrywaniem kolejnych lasek) i chcę dobrze dla mnie i dla dziecka. Czasem jestem pozytywnie nastawiona myśle o dzidzi do której odliczam tylko dni aż się wykluję a czasem mam takiego doła jak myślę o tym że on teraz się świetnie bawi od imprezki do imprezki, od panienki do panienki a ja tylko tyję i w nic się nie mieszczę. Niestety jestem skazana na kontakt z nim... przecież on tak się poczuwa, pyta się jak się czuję i chce płacić....
no i oczywiście mieszkam tylko piętro wyżej... Nawet go dzisiaj wkręciłam, że kogoś sobie poznałam i jestem w kropce bo z jednej strony chciałabym sobie ułożyć życie a z drugiej mam nie wyjaśnioną sytuację z nim. Myślałam, że go to ruszy ale tylko powiedział, że nie będzie ingerował w moje życie bo przecież chce bym była szczęśliwa a on mi tego szczęścia nie jest w stanie dać.... I co tutaj zrobić