Gosik, jedyne, co Ci mogę poradzić, to POSTAW NA SWOIM. Nikt nie zna Twojego dziecka tak, jak Ty, bo to Ty spędzasz z córką całe dnie i noce i to Ty wiesz, co jest jej normalnym zachowaniem, a co nie. I choćby się w szpitalu miało okazać, że tylko panikowałaś, to Tobie spadnie kamień z serca, a pomyśl, jak się będziesz czuła, jak za jakiś czas wyjdą jakieś problemy i będziesz sobie w brodę pluć, że posłuchałaś rodziny, a nie siebie i nie pojechałaś do szpitala. Myślisz, że rodzina wtedy będzie się bić w piersi i przepraszać, że to ich wina? Nie, będą obwiniać Ciebie, że nie zareagowałaś... Naprawdę, postaw na swoim, nawet wbrew mężowi...
U nas sytuacja była nieco inna, bo Synek rozwijał się prawidłowo do 6 miesiąca życia, jedyne, co było "nienormalne", to absolutnie nieprzespane noce - potrafił nie spać po 2-4 godziny i drzeć się wniebogłosy, przez co przez 3 miesiące spałam z nim w salonie, żeby nie budził męża i córki. Ale myślałam sobie, ot, taki typ nam się trafił...
W 6 miesiącu miał szczepienie i dzień po szczepieniu dostał pierwszych drgawek, najpierw pędem do przychodni, później szpital, udało się wyciszyć, ale od tamtej pory zaczęła się nasza "przygoda" z padaczką.
Nasza neurolog od razu skierowała nas do szpitala do Katowic, ale tam nas spławili mówiąc, że to refluks - zrobili badania, które refluks wykluczyły i odesłali do domu.
Sytuacja się pogarszała, więc neuro wysłała nas do Warszawy, na oddziale mieliśmy świętować pierwsze urodziny synka, ale ubłagaliśmy lekarza prowadzącego i puścili nas do domu, wcześniej sugerując, że to może być Zespół Dravet i chcieliby zrobić genetykę. Pobrali krew od Synka, ode mnie i od męża, a 3 miesiące później świat się nam zawalił, bo diagnoza się potwierdziła.
Natomiast teraz, ponad 4 lata po poznaniu diagnozy, cieszę się, że wiemy, z czym się zmagamy, bo ilu jest rodziców, którzy leczą dzieci na oślep nie wiedząc, co dziecku jest albo leczą dziecko lekami, które robią więcej szkody, niż pożytku w konkretnych zespołach.
Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, pisz śmiało