reklama
aniay
Mamy styczniowe 2007 fulltime mum Moderatorka
A teraz cudo ktore mi mama podeslala ;D
Porwanie rosyjskiego samolotu dzień po dniu
Poniedziałek
Porwaliśmy samolot na lotnisku w Moskwie, pasażerowie jako zakładnicy.
Żądamy miliona dolarów i lotu do Meksyku.
Wtorek
Czekamy na reakcję władz. Napiliśmy się z pilotami. Pasażerowie wyciągnęli
zapasy. Napiliśmy się z pasażerami. Piloci napili się z pasażerami.
Środa
Przyjechał mediator. Przywiózł wódkę. Napiliśmy się z mediatorem, pilotami i
pasażerami. Mediator prosił, żebyśmy wypuścili połowę pasażerów.
Wypuściliśmy, a co tam.
Czwartek
Pasażerowie wrocili z zapasami wodki. Balanga do rana. Wypuściliśmy drugą
połowę pasażerów i pilotów.
Piątek
Druga połowa pasażerów i piloci wrócili z gorzałą. Przyprowadzili masę
znajomych. Impreza do rana.
Sobota
Do samolotu wpadł specnaz. Z wódką. Balanga do poniedziałku.
Poniedziałek
Do samolotu pakują się coraz to nowi ludzie z gorzałą. Jest milicja, są
desantowcy, strażacy, nawet jacyś marynarze.
Wtorek
Nie mamy sił. Chcemy się poddać i uwolnić samolot. Specnaz się nie zgadza.
Do pilotów przyleciała na imprezę rodzina z Władywostoku. Z wódką.
Środa
Pertraktujemy. Pasażerowie zgadzają się nas wypuścić, jeśli załatwimy wódkę.
Porwanie rosyjskiego samolotu dzień po dniu
Poniedziałek
Porwaliśmy samolot na lotnisku w Moskwie, pasażerowie jako zakładnicy.
Żądamy miliona dolarów i lotu do Meksyku.
Wtorek
Czekamy na reakcję władz. Napiliśmy się z pilotami. Pasażerowie wyciągnęli
zapasy. Napiliśmy się z pasażerami. Piloci napili się z pasażerami.
Środa
Przyjechał mediator. Przywiózł wódkę. Napiliśmy się z mediatorem, pilotami i
pasażerami. Mediator prosił, żebyśmy wypuścili połowę pasażerów.
Wypuściliśmy, a co tam.
Czwartek
Pasażerowie wrocili z zapasami wodki. Balanga do rana. Wypuściliśmy drugą
połowę pasażerów i pilotów.
Piątek
Druga połowa pasażerów i piloci wrócili z gorzałą. Przyprowadzili masę
znajomych. Impreza do rana.
Sobota
Do samolotu wpadł specnaz. Z wódką. Balanga do poniedziałku.
Poniedziałek
Do samolotu pakują się coraz to nowi ludzie z gorzałą. Jest milicja, są
desantowcy, strażacy, nawet jacyś marynarze.
Wtorek
Nie mamy sił. Chcemy się poddać i uwolnić samolot. Specnaz się nie zgadza.
Do pilotów przyleciała na imprezę rodzina z Władywostoku. Z wódką.
Środa
Pertraktujemy. Pasażerowie zgadzają się nas wypuścić, jeśli załatwimy wódkę.
aniay
Mamy styczniowe 2007 fulltime mum Moderatorka
I jeszcze jedno.
To moze jeszcze nas nie dotyczy ale moze w kazdej chwili zaczac
SSBSU Syndrom Starczego Braku Skupienia Uwagi przejawia się następująco:
* Decyduję się na podlanie ogrodu.
* Kiedy rozwijam wąż do podlewania ogrodu, patrzę na mój samochód i stwierdzam, że wymaga umycia.
* Kiedy udaję się po kluczyki do samochodu zauważam leżącą na stole pocztę i rachunki, które wcześniej wyjąłem ze skrzynki.
* Postanawiam przejrzeć pocztę przed umyciem samochodu.
* Kładę kluczyki na stole i wrzucam reklamy do kosza i zauważam, że jest pełny.
* Decyduję się odłożyć rachunki i opróżnić kosz.
* Wtedy przychodzi mi na myśl, że wychodząc z koszem do śmietnika będę blisko skrzynki pocztowej więc mogę najpierw wysłać rachunki płatne czekiem.
* Biorę do ręki leżącą na stole książeczkę czekową i stwierdzam, że został mi jeden czek. Nowa książeczka czekowa jest w biurku w gabinecie.
* Wchodzę do gabinetu, a tu a na biurku stoi puszka Coca Coli, którą niedawno piłem.
* Stwierdzam, że Coca Cola jest ciepła i trzeba ją wstawić do lodówki.
* Idąc do kuchni z Coca Colą w ręku, zwracam uwagę na kwiaty na parapecie - wymagają podlania.
* Odstawiam Coca Colę na parapet i odkrywam leżące tam moje okulary, których szukałem od samego rana.
* Postanawiam, że lepiej będzie jeżeli je zaraz położę z powrotem na biurko, ale najpierw podleję kwiaty.
* Odkładam okulary na parapet i idę do kuchni po wodę. Nagle zauważam pilota telewizyjnego. Ktoś zostawił go na stole kuchennym.
* Zdaję sobie sprawę, że wieczorem kiedy będziemy chcieli oglądać telewizję będę znowu szukał pilota i nie przypomnę, że jest na stole kuchennym. Decyduję się położyć go na miejsce przy telewizorze. Tam gdzie powinien być. Ale najpierw podleję kwiaty.
* Przy nalewaniu wody do dzbanka wylewa się trochę na podłogę. Odkładam pilota na stół, biorę szmatę i wycieram podłogę.
* Wracam do pokoju i próbuję sobie przypomnieć co ja właściwie chciałem zrobić.
Pod koniec dnia:
* Ogród jest nie podlany.
* Samochód jest nie umyty.
* Rachunki są nie zapłacone.
* Puszka ciepłej Coca coli stoi na biurku.
* Kwiaty są suche.
* Jest tylko jeden czek w mojej książeczce czekowej.
* Nie mogę znaleźć pilota od telewizora
* Nie mogę znaleźć moich okularów.
* I nie wiem co zrobiłem z kluczykami od samochodu. A kiedy zastanawiam się dlaczego dzisiaj nic nie zostało zrobione, jestem naprawdę zdumiony bo wiem, że przez calutki dzień byłem bardzo zajęty i jestem rzeczywiście zmęczony. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to poważny problem.
Mam jeszcze prośbę. Przekaż tę informację wszystkim, których znasz, bo nie pamiętam komu ją już przekazałem. Nie śmiej się, jeżeli to nie jesteś Ty.
Twój dzień nadchodzi! Starzenie się jest nieuniknione.
Doroślenie jest opcjonalne.
Śmianie się z samego siebie jest terapeutyczne.
Co ja to miałem zrobić? :-)
To moze jeszcze nas nie dotyczy ale moze w kazdej chwili zaczac
SSBSU Syndrom Starczego Braku Skupienia Uwagi przejawia się następująco:
* Decyduję się na podlanie ogrodu.
* Kiedy rozwijam wąż do podlewania ogrodu, patrzę na mój samochód i stwierdzam, że wymaga umycia.
* Kiedy udaję się po kluczyki do samochodu zauważam leżącą na stole pocztę i rachunki, które wcześniej wyjąłem ze skrzynki.
* Postanawiam przejrzeć pocztę przed umyciem samochodu.
* Kładę kluczyki na stole i wrzucam reklamy do kosza i zauważam, że jest pełny.
* Decyduję się odłożyć rachunki i opróżnić kosz.
* Wtedy przychodzi mi na myśl, że wychodząc z koszem do śmietnika będę blisko skrzynki pocztowej więc mogę najpierw wysłać rachunki płatne czekiem.
* Biorę do ręki leżącą na stole książeczkę czekową i stwierdzam, że został mi jeden czek. Nowa książeczka czekowa jest w biurku w gabinecie.
* Wchodzę do gabinetu, a tu a na biurku stoi puszka Coca Coli, którą niedawno piłem.
* Stwierdzam, że Coca Cola jest ciepła i trzeba ją wstawić do lodówki.
* Idąc do kuchni z Coca Colą w ręku, zwracam uwagę na kwiaty na parapecie - wymagają podlania.
* Odstawiam Coca Colę na parapet i odkrywam leżące tam moje okulary, których szukałem od samego rana.
* Postanawiam, że lepiej będzie jeżeli je zaraz położę z powrotem na biurko, ale najpierw podleję kwiaty.
* Odkładam okulary na parapet i idę do kuchni po wodę. Nagle zauważam pilota telewizyjnego. Ktoś zostawił go na stole kuchennym.
* Zdaję sobie sprawę, że wieczorem kiedy będziemy chcieli oglądać telewizję będę znowu szukał pilota i nie przypomnę, że jest na stole kuchennym. Decyduję się położyć go na miejsce przy telewizorze. Tam gdzie powinien być. Ale najpierw podleję kwiaty.
* Przy nalewaniu wody do dzbanka wylewa się trochę na podłogę. Odkładam pilota na stół, biorę szmatę i wycieram podłogę.
* Wracam do pokoju i próbuję sobie przypomnieć co ja właściwie chciałem zrobić.
Pod koniec dnia:
* Ogród jest nie podlany.
* Samochód jest nie umyty.
* Rachunki są nie zapłacone.
* Puszka ciepłej Coca coli stoi na biurku.
* Kwiaty są suche.
* Jest tylko jeden czek w mojej książeczce czekowej.
* Nie mogę znaleźć pilota od telewizora
* Nie mogę znaleźć moich okularów.
* I nie wiem co zrobiłem z kluczykami od samochodu. A kiedy zastanawiam się dlaczego dzisiaj nic nie zostało zrobione, jestem naprawdę zdumiony bo wiem, że przez calutki dzień byłem bardzo zajęty i jestem rzeczywiście zmęczony. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to poważny problem.
Mam jeszcze prośbę. Przekaż tę informację wszystkim, których znasz, bo nie pamiętam komu ją już przekazałem. Nie śmiej się, jeżeli to nie jesteś Ty.
Twój dzień nadchodzi! Starzenie się jest nieuniknione.
Doroślenie jest opcjonalne.
Śmianie się z samego siebie jest terapeutyczne.
Co ja to miałem zrobić? :-)
marita21
Mama styczniowa 2007
List z wojska...
..cos, dla naprawde prawdziwych mezczyzn...
Droga Matulu, Drogi Tatku!
Dobrze mi tu. Mam nadzieję, że Wy, wujek Józek, ciotka Lusia, wujek
Antoś, ciotka Hela, wujek Franek, ciotka Basia, wujek Rysiek oraz
Heniek, Stefan, Garbaty Bronek, Mańcia, Rózia, Kachna, Stefa,
Wandzia ze swoim Zenkiem i mój Zdzisiek też zdrowi.
Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Nasze
Rokicice Górne się nie umywajo. Niech szybko przyjeżdżajo i się
zapisujo, póki som jeszcze wolne miejsca.
Najpierw było mi troche głupio, bo trza się w wyrku do 6-tej
wylegiwać, że aż nieprzyzwoicie człowiekowi... Żadnych bydląt
karmić, doić, gnoju wywozić, ognia w piecu rozpalać... Powiedzcie
Heńkowi i Stafanowi, że trza tylko swoje łóżko zaścielić ( można
się przyzwyczaić ) i parę rzeczy przed śniadaniem wypolerować.
Wszystkie facety muszo się tu codziennie golić, co nie jest jednak
takie straszne, bo -uwaga- jest ciepła woda. Zawsze i o każdy
porze!
Powiedzcie Zdziśkowi, że jedynie śniadania dajo tu trochę śmieszne,
nazywajo je europejskim. Oj cinko się musi w tej Europie prząść,
cinko...
Jedno jajeczko, parę plasterków szynki i serka. Do tego jakieś
ziarenka, co to by ich nawet nasze kury nie ruszyły, z mlikiem.
Żadnych kartofli, słoniny, ani nawet zacierki na mliku!
Na szczęście chleba można brać ile dusza zapragnie.( Koledzy
przezywajo mnie od tego Bochenek...)
Na obiad to już nie ma problemów. Co prowda porcje jak dle dzieci w
przedszkolu, ale miastowe to albo mało jedzo, albo mięsa wcale nie
tkną... Chore to jakieś czy co..? Tak więc wszystko czego nie
zjedzo przynoszą do mnie i jest dobrze.
Te miastowe to w ogóle dziwne jakieś som...Biegać to to nie
potrafi. Bić się też nie...
Mamy tu takie biegi z ekwipunkiem. No tak jak u nas co ranek, ino
nie z wiadrami. Krótkie takie. Jak z naszy remizy do kościoła w
Rokicicach Dolnych. Po dobiegnięciu na miejsce to miastowe tylko
gały wybałuszajo i dyszo jak parowozy. Nie wiadomo dlaczego ale
wymiotujo przy tym, i to czasami z krwią. Po 5-ciu kilometrach i to
jeszcze w maskach ochronnych! A potem to trzeba ich z powrotem do
koszar ciężarówkami zawozić, bo się już do niczego nie nadajo.
Na ćwiczeniach z walki wręcz to lekko takiego ściśniesz ...i już
ręka złamana! To pewnie z ty kawy co ją litrami chlejo, i przez to
mięso, co go to nie jedzo...! Najsilniejszy jest u nas taki
Kowalski z Rembowic koło Gałdowa, potem ja. No, ale un ma 2 metry i
pewnie ze 120 kg, a ja 1,66 m i chyba z 72 kg...bo trochę mi się
łostatnio od tego wojskowego jedzenia przytyło..
A teraz uwaga, będzie najśmieszniejsze! Koniecznie powiedzcie o tym
wujkowi Ryśkowi, Garbatemu Bronkowi i mojemu Zdziśkowi. Mam już
pierwsze odznaczenie za strzelanie!!! A tak mówiąc szczerze, to nie
wiem za co... Ten czarny łeb na tej ich tarczy wielki jak u byka. I
wcale się nie rusza jak te nasze dziki i zające. Ani nikt nie
strzela do ciebie nazad, jak to u nas bracia Bylakowie, z tych
ichniejszych dubeltówek.
Naboje - marzenie...i w dodatku nie trzeba ich samemu robić!
Wystarczy wziąć te ich nowiutkie giwery, załadować, i każdy co nie
ślepy trafia bez celowania!
Nasz kapral to podobny do naszej belferki Gorcowej z Rokicic. Gada,
wrzeszczy, denerwuje się, a i tak nie wiadomo o co mu chodzi.
Trochę się z początku na mnie zawziął i kazał biegać w samym
podkoszulku, w deszczu, po placu apelowym. Dostał jednak raz ode
mnie szklankę tego samogonu od wujka Franka i go o mało szlag nie
trafił. Ganiał potem cały czerwony na pysku po tym samym placu, a
potem przez pół dnia nie wychodził z kibla. Kazał mi następnego
dnia rano butelkę tego frankowego samogonu do samego dna wypić. Na
raz. No i co? I nic! Normalny samogon, taki jaki znam od dziecka.
Kapral znowu wybałuszył gały, a tera ciągle gapi się na mnie
podejrzliwie, ale mam już święty spokój.
Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Niech
szybko przyjeżdżają i się zapisują, póki są jeszcze wolne miejsca.
Całuję Was wszystkich mocno ( a szczególnie mojego Zdziśka )
Wasza córka Marysia
..cos, dla naprawde prawdziwych mezczyzn...
Droga Matulu, Drogi Tatku!
Dobrze mi tu. Mam nadzieję, że Wy, wujek Józek, ciotka Lusia, wujek
Antoś, ciotka Hela, wujek Franek, ciotka Basia, wujek Rysiek oraz
Heniek, Stefan, Garbaty Bronek, Mańcia, Rózia, Kachna, Stefa,
Wandzia ze swoim Zenkiem i mój Zdzisiek też zdrowi.
Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Nasze
Rokicice Górne się nie umywajo. Niech szybko przyjeżdżajo i się
zapisujo, póki som jeszcze wolne miejsca.
Najpierw było mi troche głupio, bo trza się w wyrku do 6-tej
wylegiwać, że aż nieprzyzwoicie człowiekowi... Żadnych bydląt
karmić, doić, gnoju wywozić, ognia w piecu rozpalać... Powiedzcie
Heńkowi i Stafanowi, że trza tylko swoje łóżko zaścielić ( można
się przyzwyczaić ) i parę rzeczy przed śniadaniem wypolerować.
Wszystkie facety muszo się tu codziennie golić, co nie jest jednak
takie straszne, bo -uwaga- jest ciepła woda. Zawsze i o każdy
porze!
Powiedzcie Zdziśkowi, że jedynie śniadania dajo tu trochę śmieszne,
nazywajo je europejskim. Oj cinko się musi w tej Europie prząść,
cinko...
Jedno jajeczko, parę plasterków szynki i serka. Do tego jakieś
ziarenka, co to by ich nawet nasze kury nie ruszyły, z mlikiem.
Żadnych kartofli, słoniny, ani nawet zacierki na mliku!
Na szczęście chleba można brać ile dusza zapragnie.( Koledzy
przezywajo mnie od tego Bochenek...)
Na obiad to już nie ma problemów. Co prowda porcje jak dle dzieci w
przedszkolu, ale miastowe to albo mało jedzo, albo mięsa wcale nie
tkną... Chore to jakieś czy co..? Tak więc wszystko czego nie
zjedzo przynoszą do mnie i jest dobrze.
Te miastowe to w ogóle dziwne jakieś som...Biegać to to nie
potrafi. Bić się też nie...
Mamy tu takie biegi z ekwipunkiem. No tak jak u nas co ranek, ino
nie z wiadrami. Krótkie takie. Jak z naszy remizy do kościoła w
Rokicicach Dolnych. Po dobiegnięciu na miejsce to miastowe tylko
gały wybałuszajo i dyszo jak parowozy. Nie wiadomo dlaczego ale
wymiotujo przy tym, i to czasami z krwią. Po 5-ciu kilometrach i to
jeszcze w maskach ochronnych! A potem to trzeba ich z powrotem do
koszar ciężarówkami zawozić, bo się już do niczego nie nadajo.
Na ćwiczeniach z walki wręcz to lekko takiego ściśniesz ...i już
ręka złamana! To pewnie z ty kawy co ją litrami chlejo, i przez to
mięso, co go to nie jedzo...! Najsilniejszy jest u nas taki
Kowalski z Rembowic koło Gałdowa, potem ja. No, ale un ma 2 metry i
pewnie ze 120 kg, a ja 1,66 m i chyba z 72 kg...bo trochę mi się
łostatnio od tego wojskowego jedzenia przytyło..
A teraz uwaga, będzie najśmieszniejsze! Koniecznie powiedzcie o tym
wujkowi Ryśkowi, Garbatemu Bronkowi i mojemu Zdziśkowi. Mam już
pierwsze odznaczenie za strzelanie!!! A tak mówiąc szczerze, to nie
wiem za co... Ten czarny łeb na tej ich tarczy wielki jak u byka. I
wcale się nie rusza jak te nasze dziki i zające. Ani nikt nie
strzela do ciebie nazad, jak to u nas bracia Bylakowie, z tych
ichniejszych dubeltówek.
Naboje - marzenie...i w dodatku nie trzeba ich samemu robić!
Wystarczy wziąć te ich nowiutkie giwery, załadować, i każdy co nie
ślepy trafia bez celowania!
Nasz kapral to podobny do naszej belferki Gorcowej z Rokicic. Gada,
wrzeszczy, denerwuje się, a i tak nie wiadomo o co mu chodzi.
Trochę się z początku na mnie zawziął i kazał biegać w samym
podkoszulku, w deszczu, po placu apelowym. Dostał jednak raz ode
mnie szklankę tego samogonu od wujka Franka i go o mało szlag nie
trafił. Ganiał potem cały czerwony na pysku po tym samym placu, a
potem przez pół dnia nie wychodził z kibla. Kazał mi następnego
dnia rano butelkę tego frankowego samogonu do samego dna wypić. Na
raz. No i co? I nic! Normalny samogon, taki jaki znam od dziecka.
Kapral znowu wybałuszył gały, a tera ciągle gapi się na mnie
podejrzliwie, ale mam już święty spokój.
Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Niech
szybko przyjeżdżają i się zapisują, póki są jeszcze wolne miejsca.
Całuję Was wszystkich mocno ( a szczególnie mojego Zdziśka )
Wasza córka Marysia
K
kasiulka0901
Gość
aph
Mamy styczniowe 2007 Mama Roberta 24.12.06
Przychodzi pięcioletni chłopczyk ze zdechłą żabą na smyczy i skarbonką pod pachą do burdelu. Podchodzi do burdel-mammy i pyta:
-Czy można prosić dziewczynę z AIDS?
-Mały przecież ty masz 5 lat? Co ty byś z nią zrobił i dlaczego z AIDS? Nie, my nie mamy dziewczyn z AIDS!
-Ale ja naprawdę potrzebuję - mówi i rozbija skarbonkę.
Mama widząc pieniądze staje się bardziej skłonna do negocjacji.
-No dobrze, ale po co ci ta dziewczyna z AIDS?
-Potrzebna!
-Powiedz to może coś się znajdzie...
-No dobra. Chodzi o to, że jak zrobię to z dziewczyną z AIDS to będę miał AIDS. I jak wrócę do domu to moja opiekunka, która mnie wiecznie molestuje też będzie miała AIDS. A potem jak mój tatuś ja odwozi, to ona mu daje na tylnym siedzeniu... i on też będzie miał AIDS. A jak tatuś wraca to w nocy grzmocą się z mamusią... i ona też będzie miała AIDS. A rano, jak tato wychodzi do pracy to przyjeżdża pan od zbierania śmieci i wpada do nas i mamusia daje mu d..y. On też będzie miał AIDS. I o tego sk****ela mi chodzi, bo mi żabę przejechał!
-Czy można prosić dziewczynę z AIDS?
-Mały przecież ty masz 5 lat? Co ty byś z nią zrobił i dlaczego z AIDS? Nie, my nie mamy dziewczyn z AIDS!
-Ale ja naprawdę potrzebuję - mówi i rozbija skarbonkę.
Mama widząc pieniądze staje się bardziej skłonna do negocjacji.
-No dobrze, ale po co ci ta dziewczyna z AIDS?
-Potrzebna!
-Powiedz to może coś się znajdzie...
-No dobra. Chodzi o to, że jak zrobię to z dziewczyną z AIDS to będę miał AIDS. I jak wrócę do domu to moja opiekunka, która mnie wiecznie molestuje też będzie miała AIDS. A potem jak mój tatuś ja odwozi, to ona mu daje na tylnym siedzeniu... i on też będzie miał AIDS. A jak tatuś wraca to w nocy grzmocą się z mamusią... i ona też będzie miała AIDS. A rano, jak tato wychodzi do pracy to przyjeżdża pan od zbierania śmieci i wpada do nas i mamusia daje mu d..y. On też będzie miał AIDS. I o tego sk****ela mi chodzi, bo mi żabę przejechał!
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 511
- Wyświetleń
- 42 tys
Podziel się: