- Dołączył(a)
- 13 Maj 2023
- Postów
- 1
Witam!
Moja córka w lipcu skończy 3 latka (miała się nie urodzić), ostatnio w rozmowie z pewną mamą na placu zabaw poruszałyśmy temat ciąży, itd. Przypomniałam sobie moje przeżycia i postanowiłam, że jestem winna kobietom z podobnym problemem jakieś pocieszenie - dlatego tutaj piszę. W ciąży z Łucją miałam potężnego krwiaka! A było to tak (w dużym skrócie): Dowiedziałam się, że jestem w ciąży, po dwóch, czy trzech tygodniach rano dostałam krwawienia (dosłownie), nie plamienia! Obudziłam się w nocy, całe prześcieradło, piżama we krwi... Poszłam do łazienki, przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje, miałam zawroty głowy, byłam blada jak ściana. Trafiłam do szpitala, pierwsze badanie - serduszko bije, ufff, już myślałam, że to koniec, bo pierwszą ciążę poroniłam i sytuacja wyglądała prawie tak samo jak w tym przypadku - tylko dowiedziałam się, że poroniłam. Leżałam w szpitalu, w końcu dowiedziałam się, że mam krwiaka, na początku wersja, że kilka krwiaków, później dowiedziałam się, że jeden, ale duży, bo 11cm długości na 1,5 cm szerokości. Kiedy usłyszałam, że krwiak jest tak ogromny, oczywiście zaczęłam śledzić fora, czytałam komentarze kobiet, które miały krwiaki w ciąży i im więcej czytałam tym bardziej wydawało mi się, że nie donoszę ciąży - kobiety pisały, że miały duże krwiaki, ale nie 11 cm. Lekarze nie dawali szans, raczej nastawiali mnie na najgorsze. Widziałam po minie pani doktor, że raczej nic z tego nie będzie, bo krwiak był tak usytuowany, że odklejał kosmówkę. Na własne żądanie wypisałam się że szpitala, z płaczem informując bliskich. Po powrocie do domu dużo leżałam. Później wizyta kontrolna u mojego lekarza prowadzącego - nie mówił, że nie ma szans, raczej dał mi nadzieję, udzielał mi praktycznych rad, mówił, że mam się oszczędzać, brałam Duphaston i z każdą wizytą krwiak się odrobinę zmniejszał... Długo to trwało, chyba pół roku, ale naprawdę długo się oszczędzałam, dużo leżałam, nieraz wolałam się nie umyć, żeby za dużo nie chodzić. Z racji tego, że jestem osobą wierzącą zawierzyłam wszystko Bogu i pomyślałam, że jaka jest Jego wola tak będzie, a ja wszystko przyjmę. I wiecie co? Dzisiaj mam zdrową córkę, która urodziła się 4100 i 21 lipca skończy 3 lata. Wszystko jest możliwe, nie poddawajcie się! Taki krwiak byk, ale mała go pokonała, silna baba Nie poddawajcie się! Trzymam za Was kciuki!
Ewelina
Moja córka w lipcu skończy 3 latka (miała się nie urodzić), ostatnio w rozmowie z pewną mamą na placu zabaw poruszałyśmy temat ciąży, itd. Przypomniałam sobie moje przeżycia i postanowiłam, że jestem winna kobietom z podobnym problemem jakieś pocieszenie - dlatego tutaj piszę. W ciąży z Łucją miałam potężnego krwiaka! A było to tak (w dużym skrócie): Dowiedziałam się, że jestem w ciąży, po dwóch, czy trzech tygodniach rano dostałam krwawienia (dosłownie), nie plamienia! Obudziłam się w nocy, całe prześcieradło, piżama we krwi... Poszłam do łazienki, przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje, miałam zawroty głowy, byłam blada jak ściana. Trafiłam do szpitala, pierwsze badanie - serduszko bije, ufff, już myślałam, że to koniec, bo pierwszą ciążę poroniłam i sytuacja wyglądała prawie tak samo jak w tym przypadku - tylko dowiedziałam się, że poroniłam. Leżałam w szpitalu, w końcu dowiedziałam się, że mam krwiaka, na początku wersja, że kilka krwiaków, później dowiedziałam się, że jeden, ale duży, bo 11cm długości na 1,5 cm szerokości. Kiedy usłyszałam, że krwiak jest tak ogromny, oczywiście zaczęłam śledzić fora, czytałam komentarze kobiet, które miały krwiaki w ciąży i im więcej czytałam tym bardziej wydawało mi się, że nie donoszę ciąży - kobiety pisały, że miały duże krwiaki, ale nie 11 cm. Lekarze nie dawali szans, raczej nastawiali mnie na najgorsze. Widziałam po minie pani doktor, że raczej nic z tego nie będzie, bo krwiak był tak usytuowany, że odklejał kosmówkę. Na własne żądanie wypisałam się że szpitala, z płaczem informując bliskich. Po powrocie do domu dużo leżałam. Później wizyta kontrolna u mojego lekarza prowadzącego - nie mówił, że nie ma szans, raczej dał mi nadzieję, udzielał mi praktycznych rad, mówił, że mam się oszczędzać, brałam Duphaston i z każdą wizytą krwiak się odrobinę zmniejszał... Długo to trwało, chyba pół roku, ale naprawdę długo się oszczędzałam, dużo leżałam, nieraz wolałam się nie umyć, żeby za dużo nie chodzić. Z racji tego, że jestem osobą wierzącą zawierzyłam wszystko Bogu i pomyślałam, że jaka jest Jego wola tak będzie, a ja wszystko przyjmę. I wiecie co? Dzisiaj mam zdrową córkę, która urodziła się 4100 i 21 lipca skończy 3 lata. Wszystko jest możliwe, nie poddawajcie się! Taki krwiak byk, ale mała go pokonała, silna baba Nie poddawajcie się! Trzymam za Was kciuki!
Ewelina