Cześć dziewczyny
Parę ładnych dni mnie tu nie było, w zasadzie tydzień i nie sposób nadrobić z czytaniem...
Mama05 - bardzo Ci dziękuje za streszczenia
i za wsparcie :-* Dziekuje Wam wszystkim, czułam Wasze pozytywne fluidki, które mi bardzo pomagały, nie wiem jak się odwdzięczę...
Ja w generalnej rozsypce psychicznej, w zeszłą sobotę jechałam do gina mega optymistycznie nastawiona, a tu zonk :-(
Wiedzieliśmy z M, że jego wyniki nie są dobre, ale nie sądziliśmy, że aż tak :-( Moja lekarka z Corfamedu już 3 lata temu zbagatelizowała sprawę i kazała czekać nie wiadomo na co. Nie mam siły iść do niej i powiedzieć jej co o niej myślę i jaki jest z niej lekarz.
Dr Gizler zrobił wielkie oczy, ze lekarz nie zareagował i mydlił nam oczy przez 3 lata.
Generalnie nie mamy żadnych szans na naturalne poczęcie ani na inseminację.
Z M mieliśmy 3 rozmowy. Dwie pierwsze bardzo nerwowe. Tzn. ja starałam się załagodzić wszystko, ale mój ciągle powtarzał, że nie jest 100% facetem. Nie pomagały moje ciepłe słowa, nic... Powiedział, że to była ostatnia jego wizyta u lekarza w tej sprawie :-(
Nie widzieliśmy się kilka dni. Mój M przestał łykać witaminy, zaczął palić fajki i nawet teraz ryczę jak mam to przed oczami, nie mam już po prostu siły. Wczoraj w nocy rozmawialiśmy długo i na spokojnie.
Tak jak kiedyś braliśmy pod uwagę in vitro, tak teraz mój mąż powiedział NIE. Wysłuchaliśmy swoich argumentów i wiem jedno - nie mogę go zmusić, nakazać, namawiać. To ma być nasza decyzja, a nie tylko moja.
Bardzo się kochamy, ale na razie nie potrafię przyjąć do wiadomości, że nigdy nie będziemy mieć dziecka. Tak wiem, cuda się zdarzają, ale w tej sytuacji ciężko liczyć na cud. Gin powiedział, że wyniki M mogą się tylko pogarszać i tu rolę według mnie gra czas.
Czasami wydaje mi się, że jestem silna, wmawiam sobie, że tak musiało być, że wiele par nie ma dzieci i są na swój sposób szczęśliwi. Mamy przecież siebie...
Ale jak pomyślę, że nigdy nie będę przytulać naszego dziecka, jak pokój na pietrze będzie stał zawsze pusty... pęka mi serce i czasem nie mogę złapać oddechu...
Wybaczcie mi, ale nie mogę tu zaglądać. Boli bardzo... Cieszę się waszym szczęściem, trzymam za Was wszystkie kciuki, ale teraz muszę uporać się sama ze sobą, z myślami, emocjami...
Buziaki kobietki