ROK....To tak mało ale patrząc na umiejętności Karolka tak dużo...
Łezka się w oku kręci.Pamietam kazdą chwile tego pieknego dnia sprzed roku.
Bóli dostałam o 8.20:-)Pamiętam to łupniecie w kręgosłupie, inne niż wcześniejsze.No ale ponieważ bóle przygotowujace męczyły mnie od tygodnia, więc byłam pewna,że to znowu fałszywy alarm.Kazałam mężowi się ubrać, iść po chlebek, zjedliśmy sniadanie.Potem bóle co 20 minut a my poszliśmy na zakupy do Biedronki, wracałam to bóle były coraz mocniejsze ale ja nadal nie wierzyłam.Po powrocie posprzątałam mieszkanie, poodkurzałam, pomyłam podłogi, uprasowałam pare ciuszków dla małego, które dostałam dzień wczesniej, wziełam prysznic i kazałam Pawłowi liczyć minuty między skurczami, już 10, potem 8, 5,3...Paweł poszedł po koleżnke, która tak zaczeła mnie rozśmieszać,że po pół godziny skurcze miałam co 3 min.Paweł był taki przejęty,że nie umiał zadzwonić na taksówke:-)Przyjechała pani i pojechaliśmy.Myślałm,że nie wysiąde z taksówki.Bóle od krzyża, skurcze miałam chyba na okrągło, oj jak bolało...Okazało się,że rozwarcie mam na dwa palce, więc zdążyli mn zrobić lewtywe, USG, zbadać, zrobic wywiad i do sali porodów rodzinnych.Przyjechaliśmy o 14,45 do szpitala.Na pytanie, czy chce znieczulenie stwierdziłam,że nie, wytrzymam.Lekarz przebił mi pęcherz płodowy, skurcze się nasilały a ja myslałm,że będe wyć z bólu i nagle tak strasznie chciałm coś na ból.Połozna kazała leżeć mi na boku, gdyby nie Paweł nie wytrzymałabym, myślałam,że z bólu bede palce gryżć.Przyszła położna pozwoliła położyc się na plecach, troche mi ulżyło, było przed 17, zbadała mnie i kazała z powrotem na bok.Nagle coś zaczeło pikać, zrobiło się zamieszanie, mój doktor, który mnie przyjmował stwierdził krwawienie, być może od nadżerki, przyszedł docent, szeptem spytał, kiedy spadło tętno i kazał przygotowywać nas do cięcia.Miałam pełne rozwarcie, bóle parte, i miałam cichą nadzieje,że chodzi im jednak o nacięcie krocz....Położna krzyczy nie przyj a ja nie mogłam bo do pólu dołączył się strach o maluszka i mój lęk,że jak mnie uśpią to się nie obudze.Zresztą przed nałożeniem maski pytałam o to pielęgniarke.Ostatnie co usłyszałam, to,że trzeba natychmiast zawiadomić neantologa.O 17,15 Paweł stojący na korytarzu usłyszał płacz naszego syna.Mnie nie było to dane ale, najważniejsze,że urodził się zdrowy i nic mu się nie stało. Lekarze uratowali mu życie.Okazało się,że odkleiło się łożysko, malutkiemu zaczeło spadać tętno i groziło mu niodotlenienie, dlatego decyzja o cc zapadła tak błyskawiczie i dlatego dostałam znieczulenie ogólne.Karolek dostał 9 punktów za kolor skóry, miał już czarne paznokietki i sine rączki, poszedł na 3 min pod tlen, ale nic mu nie było.Był zdrowy, głodny i wrzeszczący.Paweł nie wiedział co się dzieje ale to on pierwszy go zobaczył, dotknął, usłyszał.Strasznie żałuje,że nie było mi dane usłyszeć jego pierwszego krzyku ale najważniejsze jest,że nic mu się nie stało:-)
Obudziłam się k.20 i pierwsze co spytałm, mimo oszołomienia i bólu, gdzie jest dziecko i ile dostało punktów.Lolo był za mną od razu, siostry miały nas na oku.Nie poczułam do niego og razu ogromnej miłości, dostałam gotowego, umytego dzidziusi i nie mogłam uwierzyć,że on jest mój.Czułam się jakby mi go dano na troche i zaraz miała przyjść jego mama i go zabrać.Pamiętam jak położna poóżyła mi go na brzuchu i przystawiła do piersi a on spojrzał an mnie tymi wielkimi, ciemnymi oczkami, tak mądzrze na mnie spojrzał....Rano byłam już zakochana do nieprzytomności w Lolu i ułożyłam dla niego wierszyk
"Taki wielki świat, a na tym świecie ja, dzidzius taki mały, do KOCHANIA DOSKONAŁY".
No i teraz
" KOCHAM GO BARDZIEJ NIŻ WCZORAJ, MNIEJ NIZ JUTRO".
Każdego dnia odkrywam nowe oblicza miłości i dziękuje Bogu,że jet ze mną tomoje ruchliwe, marudzące,śmiejące się dziecko.
SYNKU JESTEŚ MOIM CAŁYM ŚWIATEM
KOCHAM CIĘ
1.Jeszcze poprasuje, 2.Oj jak boli, 3.Tata przy porodzie,4.Karolek,5.Pierwszy płacz,6.Oj jestem głodny...