Przez pierwsze dwa tygodnie pompowałam dzielnie w dzień i w nocy, ok. 8-10 razy na dobę. W tej chwili wygląda to tak, że spędzam z laktatorem ok. 30-40 min rano i wieczorem, w ciągu dnia mam mniej czasu i staram się odciągać mleko 2-4 razy po 15-20 minut, w nocy nie mam na to siły. Wciąż udaje mi się odciągnąć 20-30 ml (dolewam to do mm) za jednym posiedzeniem, nie da rady więcej, choć kiedy ścisnę lekko pierś, mleko wciąż płynie. Wygląda na to, że moje ciało jest mądrzejsze ode mnie i wróciła mi laktacja, ale taka... ustabilizowana. Tzn. mam na myśli to, że mleko nie gromadzi mi się nadmiernie w piersiach tak jak na początku, nie przepełniają się, lecz mleko produkuje się na bieżąco. Spodziewałam się twardych, przeciekających piersi, a tu nic z tych rzeczy. Laktator nie daje rady, choćby nie wiem co, raczej służy do stymulacji piersi a nie do odciągnięcia mleka. Za to powolutku udaje mi się przkonywać małą do piersi. Podczas wspólnej kąpieli w wannie ciągle szuka piersi. Dwa dni temu i wczoraj wieczorem udało mi się przystawić ją na śpiocha, coś tam wypiła i zasnęła bardzo twardo. Dziś ok. 4 nad ranem przebudziła się, podałam pierś - zasnęła ssąc. Rano, gdy przyszła pora na mleczne śniadanie i była taka na wpół wybudzona - to samo, zassała i piła mleko przez 40 minut (słyszałam jak przełyka) i przez 3 następne godziny nie była głodna, więc chyba się najadła przez te 40 minut. Ale jak jest wybudzona całkiem, nie chce patrzeć na pierś.
Jeśli chodzi o resztę Twoich pytań - nie pijam herbatek na laktację, za to 3 razy dziennie jem łyżeczkę nasion kozieradki, dbam o nawodnienie organizmu, jakichś specjalnych technik relaksacyjnych nie praktykuję, po prostu cieszę się tym, co uda mi się odciągnąć. Spędzam dużo czasu z małą, nie spinam się już tak pracami domowymi i nauczyłam się delegować zadania mężowi ;-), dużo się z małą przytulamy i pieszczochamy i wszystkim na dobre to wychodzi.
Od samego początku nie liczyłam na powrót do wyłącznego kp, ale jeśli uda mi się wprowadzić rutynę śniadania i kolacji przy piersi - będę przeszczęśliwa i uznam to za sukces. Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się spróbować, daję mi to ogromną satysfakcję. :-)