reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Przeprowadzę Cię na drugi brzeg - książka

I to nastawienie personelu do karmienia piersią... Przy pierwszej ciąży było mi wszystko jedno co do wszystkiego, ślepo wierzyłam w to, co mówią i byłam chętna karmić piersią. Mleka jednak nie było, pewnie ze stresu. Co trzy godziny przychodziły, kazały wstawać i odciągać mleko. Jak? Nie wiem. Skąd mam wziąć laktator i jak on wygląda? Pani się przejdzie po salach i popyta, gdzieś będzie, bo jest tylko jeden. Ale mi nic nie leci... Odciągać, odciągać, będzie. A jak? O boże, ja nie mam teraz czasu, zaraz ktoś przyjdzie. Przyszła raz opryskliwa cdl, powiedziała krótko i teoretycznie co robić i poszła. Pamiętam, że na moje skołowane pytania typu "ale jak mam to zrobić?" odpowiadała "co jak zrobić? Pani musi mi konkretne pytania zadawać, ja pani w głowie nie siedzę!" To był horror. Laska na wprost wyglądała jak grecka bogini, której piersi są mlekiem nabrzmiałe, dzieciak aż się krztusił (myślicie, że powiedziały jej czemu?), a ja leżę i z moich wielkich wymion nie mogę wydusić nic. I słyszę, że źle przystawiam, ale jak to ogarnąć nie słyszę. Byłam już tak wściekła na ten cyrk, że położnej w domu powiedziałam, że chcę butelkę, a ona, kochana kobieta, powiedziała, że ważne, żeby kochać, całować i tulić jak najwięcej, to będzie dobrze rosło nieważne jakie mleko. Pamiętam te słowa.

Przy drugiej pokazywali mi jaką łaskę mi robią dając mleko, no i ten foch, że daję swoje, żeby już ich nie wołać co chwilę.

Może dlatego taka jestem zagrzana jak słyszę o dobrodziejstwach kp i jakie to dobre i naturalne. Dla mnie to nie było ani dobre ani naturalne, ani przyjemne. Więź mam niesamowitą z moimi miśkami, czasem jak patrzymy sobie w oczy, to mam wrażenie, że przenosimy się w czasie i one są dorosłe, rozumieją wszystko i wiedza wszystko.
 
reklama
Mówisz o ukrywaniu się przed jakimś tam fizjo, bo zależało Ci na tym, żeby to był specjalista od tej wady. To też rozumiem, to znaczy to ukrywanie się przed medykami z czymś. Myślę, że to się nie bierze znikąd. Doświadczenie podpowiada, że paradoksalnie w szpitalu niekoniecznie spotka nas fachowa opieka i troska. Ja miałam ze sobą prowiant, bo w cukrzycy ciążowej dawali mi takie posiłki, po których skakał cukier - no i trzy posiłki dziennie to absurd w przypadku jakiejkolwiek cukrzycy. Chodziłam też do łazienki i cichcem piłam nutridrinki dla diabetyków, żeby mieć siły.

Miałam całą torbę nie tylko nutri, ale i mleka, bo pamiętałam z pierwszego pobytu, że wydzielali mi jednorazowe mleka i komentowali, ze nie chcę karmić piersią. Chciałam przemknąć przez ten szpital niezauważona, nie zawracać im niczym głowy, ale i tak mi się dostało.
- Co pani daje temu dziecku? Skąd pani to ma?
- To moje, kupiłam do szpitala.
- Nie wolno karmić dziecka swoim mlekiem!
- Ale ona jest głodna...
- Skąd pani to niby wie?
- Po prostu wiem.
- Pfff... Odnotuję to, że pani wniosła na oddział swoje mleko, bo tak się nie robi.
Wyciągnęłam swoje po tym jak młoda wyła na cały regulator (i wyje tak do dziś w nocy na mleko), a uspokajała się i zasypiała po mleku. Ja WIEDZIAŁAM, że chodzi o mleko. Raz mówią, że powinnaś wiedzieć jako matka coś, o czym nigdy nie słyszałaś, a za chwilę karcą Twoje instynkty.

A druga córka tak trąbiła mleko, że mówiliśmy na nią "Mlekuś" :D Pierwsza faktycznie co przepisowe trzy godziny, a ta prawie ciągle.
Wiesz, często czytam na stronie fundacji Ponseti o tym że w szpitalu spierdolili gipsy co jeszcze wydłużyło proces leczenia - bo niektórzy lekarze olewają metodę Ponsetiego a inni z kolei mają swojego własnego Ponsetiego. Nawet teraz jak mówię że Olgus leczył się w Poznaniu a teraz jeździmy do Wrocławia, to słyszę: aaaa! Poznań! Napiontek!
Żaden Napiontek. Napiontek modyfikuje Ponsetiego pod siebie. Leczymy się u dr Krasny.

A co do posiłków to mi wybiło cukry raz. Koleżance z łóżka obok co chwilę i to znacząco. Także tyle w sprawie diety cukrzycowej na patologii ciąży.
 
I to nastawienie personelu do karmienia piersią... Przy pierwszej ciąży było mi wszystko jedno co do wszystkiego, ślepo wierzyłam w to, co mówią i byłam chętna karmić piersią. Mleka jednak nie było, pewnie ze stresu. Co trzy godziny przychodziły, kazały wstawać i odciągać mleko. Jak? Nie wiem. Skąd mam wziąć laktator i jak on wygląda? Pani się przejdzie po salach i popyta, gdzieś będzie, bo jest tylko jeden. Ale mi nic nie leci... Odciągać, odciągać, będzie. A jak? O boże, ja nie mam teraz czasu, zaraz ktoś przyjdzie. Przyszła raz opryskliwa cdl, powiedziała krótko i teoretycznie co robić i poszła. Pamiętam, że na moje skołowane pytania typu "ale jak mam to zrobić?" odpowiadała "co jak zrobić? Pani musi mi konkretne pytania zadawać, ja pani w głowie nie siedzę!" To był horror. Laska na wprost wyglądała jak grecka bogini, której piersi są mlekiem nabrzmiałe, dzieciak aż się krztusił (myślicie, że powiedziały jej czemu?), a ja leżę i z moich wielkich wymion nie mogę wydusić nic. I słyszę, że źle przystawiam, ale jak to ogarnąć nie słyszę. Byłam już tak wściekła na ten cyrk, że położnej w domu powiedziałam, że chcę butelkę, a ona, kochana kobieta, powiedziała, że ważne, żeby kochać, całować i tulić jak najwięcej, to będzie dobrze rosło nieważne jakie mleko. Pamiętam te słowa.

Przy drugiej pokazywali mi jaką łaskę mi robią dając mleko, no i ten foch, że daję swoje, żeby już ich nie wołać co chwilę.

Może dlatego taka jestem zagrzana jak słyszę o dobrodziejstwach kp i jakie to dobre i naturalne. Dla mnie to nie było ani dobre ani naturalne, ani przyjemne. Więź mam niesamowitą z moimi miśkami, czasem jak patrzymy sobie w oczy, to mam wrażenie, że przenosimy się w czasie i one są dorosłe, rozumieją wszystko i wiedza wszystko.
Jezu, moja cdl w szpitalu wzięła i wcisnęła Olgusiowi niewyparzony smoczek, potem jak mu wypadł na podłogę opłukała go i podała znowu. A na mój protest, że nie chce smoczka dla trzytygodniowego dziecka usłyszałam: że ono ma tyle problemów, że smoczek to jego najmniejszy. Jechała mnie na każdym kroku, że źle trzymam, źle noszę. Że to mi położna powinna wszystko pokazać a nie ona. Że mam dawać mm bo głodzę dziecko. I to podejście o którym piszesz, że to ja mam wszystko wiedzieć a ona niewiadomo po co tam jest. Nawet mi na brodawki nie spojrzała, tylko powiedziała że to normalne że boli. Prawie przestałam przez nią karmić. I tylko moja własna determinacja sprawia że karmiliśmy się mieszanie prawie do 6 miesiąca a i teraz Olgus czasami smoczkuje pierś.
 
Zaszczuta jak lis w pułapce, gdzie byśmy nie skręciły, to na końcu zęby i warkot. Tak bym to opisała. Dlaczego mój mąż, zero doświadczenia, zero wiedzy, umiejętności, sprawiał, że obie czułyśmy się spokojne? Bo po prostu chciał, dał dobroć, otworzył ramiona. Więc dodać dobre chęci do wiedzy i doświadczenia i masz piękny start, odbicie w macierzyństwo. Położna Ci powie, że to co czujesz jest normalne, jak masz się ustawić, kiedy czym ruszyć, jak podać tę pierś, jak ubrać malucha i w ogóle. Przecież one to wiedzą! Czy nie wiedzą?
 
Akurat u mnie CDL była najjaśniejszym punktem jeśli chodzi o mój pobyt na poloznictwie. Kazała mi schować moj laktator i korzystać ze szpitalnego. Dostałam jednorazowy zestaw, torebkę do sterylizacji, buteleczki no i laktator. Głaskała po głowie gdy płakałam, że nic nie leci, nosiła próbki femaltokeru. Też była mamą wcześniaka więc, jak sama mówiła, wie jakiego wsparcia potrzebuję.
A jeśli chodzi o medykow to każdy z nas (jestem pielęgniarką) powinien spędzić przynajmniej 4 tygodnie jako pacjent żeby zobaczyć co dzieje się w głowie, poczuć bezsilności oraz brak kontroli nad swoim życiem. Niby masz prawo odmówić leków i innych procedur ale jeśli są uzasadnione to wiesz, że nie będzie to dla Ciebie dobre. Masz też prawo mieć oczekiwania, które być może zostaną uwzględnione ale ostatecznie to nie Ty podejmujesz decyzje
 
Do góry