W pierwszej kolejności chciałabym się przywitać, bo to mój pierwszy post na forum (wcześniej tylko podczytywałam). Jestem mamą 10 tygodniowej Zuzi i chciałabym prosić o jakieś porady i wsparcie….
Zacznę od początku: od urodzenia moja córcia ma kłopoty z robieniem kupy i „odgazowywaniem” się, tzn. zanim zrobi kupę to płacze przez około 30 minut do godziny, strasznie stęka, pręży się i niczym nie można jej uspokoić, tylko cycem – ale ona wtedy nie je, tylko łapie za cyca, zaczyna się „wić” i szarpać i po 5 minutach się uspakaja – oczywiście ja w tym, czasie przezywam koszmar, dlatego tylko w ostateczności ją tak uspakajam, bo sutki mi wtedy „obrywa” strasznie. Jak tylko zrobi kupę bądź wypuści gazy (to są niezłe salwy wypuszczane całymi seriami) od razu się uspakaja, jest pogodna i wesoła. Dodam, że kupy są „prawidłowe”, czyli luźne i aktualnie jest ich około 4-5 dziennie – nie jest to żadne zaparcie. Początkowo mała robiła kupek dużo więcej około 10 dziennie, tak, że cały dzień potrafiła przepłakać, spała po 20 minut i przebudzały ją gazy, ale w nocy o dziwo było wszystko ok. tzn. po kąpieli o 20 karmiłam ją, spać kładłam około 20.30 – 21 i spokojnie zasypiała, budziła się w nocy co 3-4 godziny na jedzenie.
Aktualnie od 3 tygodni, noce wyglądają strasznie a ja śpię po 2 do 5 godzin na dzień (najczęściej około 3,5 godziny) L i ledwo już żyję… Wieczorem około 19 Zuzia robi się bardziej pobudzona (aktualnie już rozpoznaję kiedy jest „zgazowana”), wiec robimy „rowerki” i masaże brzuszka, żeby wypuścić gazy. W kąpieli trochę się rozluźnia i uspakaja, więc kontynuujemy masażyki, karmienie itd. Czasem (naprawdę rzadko) się uda ją „odgazować” i wtedy zasypianie trwa 15 minut, bez żadnych szczególnych zabiegów. Niestety w 90% przypadków nie udaje się jej odgazować, mała zaczyna się po jakimś czasie denerwować, spina się, pręży, zaczyna płakać i wtedy już jest „koniec”…... uspokaja się trochę przy karmieniu ale już jak biorę ją do odbąknięcia to zaczyna krzyczeć w niebogłosy i rzucać się, więc najczęściej nawet nie odbąknie po wieczornym karmieniu. Wkładam ją do łóżeczka, daję smoka (smok troszkę pomaga-chociaż przestaje płakać), mała zaczyna podnosić nóżki do góry i kopać „w sufit” a rączkami bije się po buzi (zakładam jej łapki nedrapki ale i tak strasznie obciera sobie buzię w szczególnie oczy). Jej łóżeczko styka się bokiem z moim łóżkiem, kładę się więc sama, wsuwam moja rękę między szczebelki lóżka i trzymam małą graczkę Zuzi, żeby się tak bardzo nie obcierała po buzi. Mała się uspakaja po 10 minutach i przysypia, przesypia 10 minut i „cała zabawa” od nowa……. I tak przez godzinę do dwóch. Potem mała przesypia około 2-3 godzin i budzą ją gazy (kopie w sufit, stęka, jęczy) więc biorę ją do karmienia (wtedy się trochę uspakaja) potem odbekamy, zazwyczaj w nocy jest spokojniejsza i udaje się odbeknąć więc chodzę z nią jeszcze 30 minut, bo dość często udaje mi się ją wtedy również „odgazować”. Jak uda się odgazować to super, do rana budzi się już tylko raz na jedzenie, jak się nie uda odgazować – to kompletna klapa, do rana już praktycznie nie śpimy tzn. ja w ogóle nie śpię, bo Zuzia kopie, stęka i pręży się w pół śnie. W nocy reakcje Zuzi mimo wszystko są „spokojniejsze” tzn mniej płacze a więcej stęka i pręży się, „niepokój” wyrażany jest bardziej ruchowo, często nawet oczy ma zamknięte. W dzień więcej krzyczy i płacze.
Szukam sposobu, żeby możliwie jakoś usystematyzować nasz dzień, niestety chyba wpadam w coraz większy haos… jestem już bardzo zmęczona, więc coraz częściej daję jej cyca „na uspokojenie” co się wiąże np. z tym, że od 7 rano do 11 potrafię ją karmić nawet 5 razy, bo wtedy zazwyczaj produkuje ze 2 kupy a co się z tym wiąże strasznie płacze i krzyczy….. a ja jestem niewyspana, zmęczona i głodna po nocnych „walkach”. Od 11 do 15 jest zazwyczaj spokój, bo wtedy wychodzimy na spacer, jeździmy samochodem, robimy zakupy – i wtedy mała pięknie śpi, karmię ją właściwie na śpiocha.
Tak, że często nie mam czasu zrobić sobie jedzenia ani nie mam kiedy się umyć, bo mała płacze. Śpi dobrze tylko na spacerach i podczas jazdy samochodem – tylko że wtedy ja i tak nie mogę nic zrobić w domu ani koło siebie. Do tego jak nawet jestem w domu a mała jest spokojna, to staram się z nią bawić, smarujemy się kremikami, robimy masażyki, rozmawiamy sobie, zwiedzamy mieszkanie, tak że też nie mogę nic zrobić w tym czasie. Do tego mój mąż stracił pracę w grudniu, tak że musiał szybko cos znaleźć i znalazł całkiem dobrą pracę, tyle, że 3-4 dni w tygodniu jest poza domem……. Obie babcie mieszkają dość daleko, do tego są „pracujące” a koleżanki, które ewentualnie mogły by mi pomóc akurat są w końcowych miesiącach ciąży, albo tuż po porodzie…. więc nawet nie proszę o pomoc, bo nie mają jak L Dodam, że już dosyć dawno się uodporniłam na płacz dziecka i uświadomiłam sobie, że niemowlaki płaczą, tak że sam płacz nie wywołuje u mnie większego stresu. Najgorsze są noce, gdy sama jestem śpiąca i zmęczona, wtedy często muszę sama wyjść np. do łazienki na 3 minuty, żeby się uspokoić i zrobić kilka głębokich wdechów lub się wypłakać….
A do tego wszystkiego Zuzia miała straszną alergie/nietolerancję, tak że od kilku tygodni jestem na diecie „nic” (indyk, ryż, duszone jabłko) mogę już wprowadzać nowe produkty, tylko że do tej pory „nie trafiałam” z wyborem produktów, bo okazywało się, że małą strasznie gazują…….np. jadłam gruszkę Williama gerbera w słoiczku i sama miałam po niej straszne gazy, nie mówiąc już o Zuzi
I dodam jeszcze, że mała jak jest spokojna (czytaj nie ma gazów ani nie robi kupy) jest super pogodnym uśmiechniętym niemowlaczkiem…..
Przepraszam, że się tak strasznie rozpisałam, ale tego posta „produkuję na raty” od 5 dni, bo jak już pisałam, wolnego czasu ma mało…
Może ktoś z was miał podobne problemy, jeśli tak to kiedy przeszły prężenia się i problemy ze zrobieniem kupy ? może macie jakieś rady ?
Dużym problemem jest dla mnie to, że nie mogę uregulować dnia - oprócz kąpieli o 20 i spania w okolicach godziny 11 do 14-15 nie ma nic "regularnego"
a poza tym to potrzebuję się trochę wyżalic…..
Zacznę od początku: od urodzenia moja córcia ma kłopoty z robieniem kupy i „odgazowywaniem” się, tzn. zanim zrobi kupę to płacze przez około 30 minut do godziny, strasznie stęka, pręży się i niczym nie można jej uspokoić, tylko cycem – ale ona wtedy nie je, tylko łapie za cyca, zaczyna się „wić” i szarpać i po 5 minutach się uspakaja – oczywiście ja w tym, czasie przezywam koszmar, dlatego tylko w ostateczności ją tak uspakajam, bo sutki mi wtedy „obrywa” strasznie. Jak tylko zrobi kupę bądź wypuści gazy (to są niezłe salwy wypuszczane całymi seriami) od razu się uspakaja, jest pogodna i wesoła. Dodam, że kupy są „prawidłowe”, czyli luźne i aktualnie jest ich około 4-5 dziennie – nie jest to żadne zaparcie. Początkowo mała robiła kupek dużo więcej około 10 dziennie, tak, że cały dzień potrafiła przepłakać, spała po 20 minut i przebudzały ją gazy, ale w nocy o dziwo było wszystko ok. tzn. po kąpieli o 20 karmiłam ją, spać kładłam około 20.30 – 21 i spokojnie zasypiała, budziła się w nocy co 3-4 godziny na jedzenie.
Aktualnie od 3 tygodni, noce wyglądają strasznie a ja śpię po 2 do 5 godzin na dzień (najczęściej około 3,5 godziny) L i ledwo już żyję… Wieczorem około 19 Zuzia robi się bardziej pobudzona (aktualnie już rozpoznaję kiedy jest „zgazowana”), wiec robimy „rowerki” i masaże brzuszka, żeby wypuścić gazy. W kąpieli trochę się rozluźnia i uspakaja, więc kontynuujemy masażyki, karmienie itd. Czasem (naprawdę rzadko) się uda ją „odgazować” i wtedy zasypianie trwa 15 minut, bez żadnych szczególnych zabiegów. Niestety w 90% przypadków nie udaje się jej odgazować, mała zaczyna się po jakimś czasie denerwować, spina się, pręży, zaczyna płakać i wtedy już jest „koniec”…... uspokaja się trochę przy karmieniu ale już jak biorę ją do odbąknięcia to zaczyna krzyczeć w niebogłosy i rzucać się, więc najczęściej nawet nie odbąknie po wieczornym karmieniu. Wkładam ją do łóżeczka, daję smoka (smok troszkę pomaga-chociaż przestaje płakać), mała zaczyna podnosić nóżki do góry i kopać „w sufit” a rączkami bije się po buzi (zakładam jej łapki nedrapki ale i tak strasznie obciera sobie buzię w szczególnie oczy). Jej łóżeczko styka się bokiem z moim łóżkiem, kładę się więc sama, wsuwam moja rękę między szczebelki lóżka i trzymam małą graczkę Zuzi, żeby się tak bardzo nie obcierała po buzi. Mała się uspakaja po 10 minutach i przysypia, przesypia 10 minut i „cała zabawa” od nowa……. I tak przez godzinę do dwóch. Potem mała przesypia około 2-3 godzin i budzą ją gazy (kopie w sufit, stęka, jęczy) więc biorę ją do karmienia (wtedy się trochę uspakaja) potem odbekamy, zazwyczaj w nocy jest spokojniejsza i udaje się odbeknąć więc chodzę z nią jeszcze 30 minut, bo dość często udaje mi się ją wtedy również „odgazować”. Jak uda się odgazować to super, do rana budzi się już tylko raz na jedzenie, jak się nie uda odgazować – to kompletna klapa, do rana już praktycznie nie śpimy tzn. ja w ogóle nie śpię, bo Zuzia kopie, stęka i pręży się w pół śnie. W nocy reakcje Zuzi mimo wszystko są „spokojniejsze” tzn mniej płacze a więcej stęka i pręży się, „niepokój” wyrażany jest bardziej ruchowo, często nawet oczy ma zamknięte. W dzień więcej krzyczy i płacze.
Szukam sposobu, żeby możliwie jakoś usystematyzować nasz dzień, niestety chyba wpadam w coraz większy haos… jestem już bardzo zmęczona, więc coraz częściej daję jej cyca „na uspokojenie” co się wiąże np. z tym, że od 7 rano do 11 potrafię ją karmić nawet 5 razy, bo wtedy zazwyczaj produkuje ze 2 kupy a co się z tym wiąże strasznie płacze i krzyczy….. a ja jestem niewyspana, zmęczona i głodna po nocnych „walkach”. Od 11 do 15 jest zazwyczaj spokój, bo wtedy wychodzimy na spacer, jeździmy samochodem, robimy zakupy – i wtedy mała pięknie śpi, karmię ją właściwie na śpiocha.
Tak, że często nie mam czasu zrobić sobie jedzenia ani nie mam kiedy się umyć, bo mała płacze. Śpi dobrze tylko na spacerach i podczas jazdy samochodem – tylko że wtedy ja i tak nie mogę nic zrobić w domu ani koło siebie. Do tego jak nawet jestem w domu a mała jest spokojna, to staram się z nią bawić, smarujemy się kremikami, robimy masażyki, rozmawiamy sobie, zwiedzamy mieszkanie, tak że też nie mogę nic zrobić w tym czasie. Do tego mój mąż stracił pracę w grudniu, tak że musiał szybko cos znaleźć i znalazł całkiem dobrą pracę, tyle, że 3-4 dni w tygodniu jest poza domem……. Obie babcie mieszkają dość daleko, do tego są „pracujące” a koleżanki, które ewentualnie mogły by mi pomóc akurat są w końcowych miesiącach ciąży, albo tuż po porodzie…. więc nawet nie proszę o pomoc, bo nie mają jak L Dodam, że już dosyć dawno się uodporniłam na płacz dziecka i uświadomiłam sobie, że niemowlaki płaczą, tak że sam płacz nie wywołuje u mnie większego stresu. Najgorsze są noce, gdy sama jestem śpiąca i zmęczona, wtedy często muszę sama wyjść np. do łazienki na 3 minuty, żeby się uspokoić i zrobić kilka głębokich wdechów lub się wypłakać….
A do tego wszystkiego Zuzia miała straszną alergie/nietolerancję, tak że od kilku tygodni jestem na diecie „nic” (indyk, ryż, duszone jabłko) mogę już wprowadzać nowe produkty, tylko że do tej pory „nie trafiałam” z wyborem produktów, bo okazywało się, że małą strasznie gazują…….np. jadłam gruszkę Williama gerbera w słoiczku i sama miałam po niej straszne gazy, nie mówiąc już o Zuzi
I dodam jeszcze, że mała jak jest spokojna (czytaj nie ma gazów ani nie robi kupy) jest super pogodnym uśmiechniętym niemowlaczkiem…..
Przepraszam, że się tak strasznie rozpisałam, ale tego posta „produkuję na raty” od 5 dni, bo jak już pisałam, wolnego czasu ma mało…
Może ktoś z was miał podobne problemy, jeśli tak to kiedy przeszły prężenia się i problemy ze zrobieniem kupy ? może macie jakieś rady ?
Dużym problemem jest dla mnie to, że nie mogę uregulować dnia - oprócz kąpieli o 20 i spania w okolicach godziny 11 do 14-15 nie ma nic "regularnego"
a poza tym to potrzebuję się trochę wyżalic…..
Ostatnia edycja: