bleucoco
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 31 Marzec 2019
- Postów
- 15 575
Cześć!
Bardzo mi miło, że mogę tu z Wami być Potrzebuję porady osób doświadczonych, które już przez to przeszły, oraz troszkę wsparcia!
Z tego co sprawdziłam, z partnerem współżyliśmy w cały okres okołoowulacyjny oraz w samą owulację, która de facto przesunęła się z 17 na 19 marca. Ostatnia miesiączka była 3 marca. Każdy stosunek skończył się w środku bez żadnego zabezpieczenia. 19 marca pojawił się typowy dla mnie śluz owulacyjny z tym, że w tym miesiącu nie miałam żadnych objawów owulacji wcześniej (tzn. kłujących jajników i uderzeń gorąca, które mam co miesiąc w połowie cyklu odkąd ostawiłam tabletki antykoncepcyjne od początku listopada).
5-6 dni po owulacji zaczęłam mieć objawy infekcji - lekki ból gardła, katar, stan podgorączkowy i przede wszystkim ogromne dwudniowe osłabienie. Musiałam wziąć dwa dni wolne w pracy, ponieważ nie byłam w stanie ruszyć się z łóżka. Pojawił się spory trądzik na plecach i policzku. Miałam problemy z oddychaniem z powodu zatkanego nosa i kataru.
8 dnia po owulacji pojawiły się dziwne bóle podbrzusza. Nawet nie wiem czy nazwałabym to bólami - było to po prostu nieprzyjemne uczucie jakby skurczy macicy na całej długości podbrzusza. Dodatkowo jakby żaby skakały mi nisko w brzuchu - tak jak na głód, ale inaczej Dalej utrzymywał się stan podgorączkowy, około 37-37,5 stopnia.
9 dnia po owulacji był punkt kulminacyjny - rano temperatura spadła do wyjściowej 36,6. Byłam zawiedziona! Wróciłam z pracy i około godziny 18-19 zaczęłam mieć gorączkę. 38 stopni, powróciły bóle podbrzusza z poprzedniego dnia, sutki zrobiły mi się fioletowo-brązowe i zaczęła jakby łuszczyć się z nich skóra. Śmiałam się, że wyglądają jakbym je spaliła od słońca, a teraz się goją jak po poparzeniu Pojawiło się również bardzo dużo śluzu szyjkowego, mlecznobiały i taki półgęsty, którego nigdy wcześniej nie miałam.
Od następnego dnia, tj. 10 dnia po owulacji (29.03.) nie odczuwam już bóli podbrzusza.
Co się zmieniło? Urosły mi brodawki sutkowe. Sutki doszły już do siebie - smaruje je olejkiem, ale wydaje mi się, że kilka razy w ciągu dnia robią się fioletowe, by później wrócić do normalnego koloru. Są ciemniejsze niż kiedyś, ale minimalnie. Nie mam wrażliwości piersi jak sama siebie dotykam. Śluzu szyjkowego jest tak dużo, że kilka razy dziennie muszę zmieniać wkładki - nigdy tak wcześniej nie miałam przed okresem. Sprawdziłam z ciekawości przed lusterkiem jak to wygląda - jestem cała w tym śluzie już na samym wejściu do pochwy, więc wcale się nie dziwię, że tak brudzę wkładki. Od tygodnia cierpię na bezsenność, czego nigdy wcześniej nie miałam. Szybko się męczę.
Dzisiaj jestem jakaś roztrzęsiona, rzeczy lecą mi z rąk, jestem tak jakby podniecona/podekscytowana bez powodu, a z drugiej strony czuję brak siły w mięśniach. Temperatura to 37,4.
Dziś 31.03. teoretycznie pierwszy termin spodziewanej miesiączki, chociaż skoro owulacja przyszła 2 dni później, to nie wiem czy i tego terminu nie powinnam przesunąć o dwa dni. Zrobiłam test ciążowy domowy z czułością od 10 - negatywny.
Dziś późnym wieczorem minie dopiero 3 doba od zagnieżdżenia, jeżeli do niego doszło. Podejrzewam, że było to 9 dnia po owulacji, kiedy miałam gorączkę, skurcze macicy i dziwne zmiany na sutkach.
Czy jeżeli jutro, niespełna 4 doby po zagnieżdżeniu, zrobię test z krwi na poziom betaHCG, to już czegoś się dowiem? Zaczynam się naprawdę martwić. Po tych wszystkich objawach nie chcę wierzyć w to, że sobie to wmawiam, zwłaszcza, że nie staraliśmy się o dziecko, a z drugiej strony podeszliśmy do tego na zasadzie - niech los zdecyduje. Chciałabym już wiedzieć, bo ta niepewność już teraz spędza mi sen z powiek. Wcześniej się nie martwiłam, teraz już zaczęłam - czemu test jest negatywny?! Chyba jest to możliwe i dosyć częste w tak krótkim czasie od zagnieżdżenia?
Kochane, proszę o jakieś porady mądrzejszych ode mnie, kilka słów otuchy co do stężenia betaHCG we krwi, bo sfiksuję! Nikt z moich bliskich nie wie, mój partner również. Nie chciałam mówić dopóki nie będę wiedziała na 100%. Jak widać może to trochę potrwać. Z drugiej strony weszłam już w taki stan, że potrzebuję wsparcia i chciałabym komuś powiedzieć, żeby nie być z tym sama
Bardzo mi miło, że mogę tu z Wami być Potrzebuję porady osób doświadczonych, które już przez to przeszły, oraz troszkę wsparcia!
Z tego co sprawdziłam, z partnerem współżyliśmy w cały okres okołoowulacyjny oraz w samą owulację, która de facto przesunęła się z 17 na 19 marca. Ostatnia miesiączka była 3 marca. Każdy stosunek skończył się w środku bez żadnego zabezpieczenia. 19 marca pojawił się typowy dla mnie śluz owulacyjny z tym, że w tym miesiącu nie miałam żadnych objawów owulacji wcześniej (tzn. kłujących jajników i uderzeń gorąca, które mam co miesiąc w połowie cyklu odkąd ostawiłam tabletki antykoncepcyjne od początku listopada).
5-6 dni po owulacji zaczęłam mieć objawy infekcji - lekki ból gardła, katar, stan podgorączkowy i przede wszystkim ogromne dwudniowe osłabienie. Musiałam wziąć dwa dni wolne w pracy, ponieważ nie byłam w stanie ruszyć się z łóżka. Pojawił się spory trądzik na plecach i policzku. Miałam problemy z oddychaniem z powodu zatkanego nosa i kataru.
8 dnia po owulacji pojawiły się dziwne bóle podbrzusza. Nawet nie wiem czy nazwałabym to bólami - było to po prostu nieprzyjemne uczucie jakby skurczy macicy na całej długości podbrzusza. Dodatkowo jakby żaby skakały mi nisko w brzuchu - tak jak na głód, ale inaczej Dalej utrzymywał się stan podgorączkowy, około 37-37,5 stopnia.
9 dnia po owulacji był punkt kulminacyjny - rano temperatura spadła do wyjściowej 36,6. Byłam zawiedziona! Wróciłam z pracy i około godziny 18-19 zaczęłam mieć gorączkę. 38 stopni, powróciły bóle podbrzusza z poprzedniego dnia, sutki zrobiły mi się fioletowo-brązowe i zaczęła jakby łuszczyć się z nich skóra. Śmiałam się, że wyglądają jakbym je spaliła od słońca, a teraz się goją jak po poparzeniu Pojawiło się również bardzo dużo śluzu szyjkowego, mlecznobiały i taki półgęsty, którego nigdy wcześniej nie miałam.
Od następnego dnia, tj. 10 dnia po owulacji (29.03.) nie odczuwam już bóli podbrzusza.
Co się zmieniło? Urosły mi brodawki sutkowe. Sutki doszły już do siebie - smaruje je olejkiem, ale wydaje mi się, że kilka razy w ciągu dnia robią się fioletowe, by później wrócić do normalnego koloru. Są ciemniejsze niż kiedyś, ale minimalnie. Nie mam wrażliwości piersi jak sama siebie dotykam. Śluzu szyjkowego jest tak dużo, że kilka razy dziennie muszę zmieniać wkładki - nigdy tak wcześniej nie miałam przed okresem. Sprawdziłam z ciekawości przed lusterkiem jak to wygląda - jestem cała w tym śluzie już na samym wejściu do pochwy, więc wcale się nie dziwię, że tak brudzę wkładki. Od tygodnia cierpię na bezsenność, czego nigdy wcześniej nie miałam. Szybko się męczę.
Dzisiaj jestem jakaś roztrzęsiona, rzeczy lecą mi z rąk, jestem tak jakby podniecona/podekscytowana bez powodu, a z drugiej strony czuję brak siły w mięśniach. Temperatura to 37,4.
Dziś 31.03. teoretycznie pierwszy termin spodziewanej miesiączki, chociaż skoro owulacja przyszła 2 dni później, to nie wiem czy i tego terminu nie powinnam przesunąć o dwa dni. Zrobiłam test ciążowy domowy z czułością od 10 - negatywny.
Dziś późnym wieczorem minie dopiero 3 doba od zagnieżdżenia, jeżeli do niego doszło. Podejrzewam, że było to 9 dnia po owulacji, kiedy miałam gorączkę, skurcze macicy i dziwne zmiany na sutkach.
Czy jeżeli jutro, niespełna 4 doby po zagnieżdżeniu, zrobię test z krwi na poziom betaHCG, to już czegoś się dowiem? Zaczynam się naprawdę martwić. Po tych wszystkich objawach nie chcę wierzyć w to, że sobie to wmawiam, zwłaszcza, że nie staraliśmy się o dziecko, a z drugiej strony podeszliśmy do tego na zasadzie - niech los zdecyduje. Chciałabym już wiedzieć, bo ta niepewność już teraz spędza mi sen z powiek. Wcześniej się nie martwiłam, teraz już zaczęłam - czemu test jest negatywny?! Chyba jest to możliwe i dosyć częste w tak krótkim czasie od zagnieżdżenia?
Kochane, proszę o jakieś porady mądrzejszych ode mnie, kilka słów otuchy co do stężenia betaHCG we krwi, bo sfiksuję! Nikt z moich bliskich nie wie, mój partner również. Nie chciałam mówić dopóki nie będę wiedziała na 100%. Jak widać może to trochę potrwać. Z drugiej strony weszłam już w taki stan, że potrzebuję wsparcia i chciałabym komuś powiedzieć, żeby nie być z tym sama
Ostatnia edycja: