Hej,
Mam duzy problem. Ciaza niby wyczekana obydwoje chcieliśmy partner chyba bardziej sie ucieszył, bo bardzo pragnął dziecka.
Mój problem polega na tym że od 2 miesiecy, a teraz jestem w 37 tygodniu ciąży mam problem z poukładaniem mysli co będzie później? Jesteśmy przyzwyczajeni do wygodnegp życia bez wiekszych obowiązków (tylko praca).
Kazdy weekend mogliśmy spontanicznie spędzać czy gdzies wyjechać czy sie lenic cały dzien itp.
Teraz mam natretne mysli ze wszystko sie skonczy. Ze juz nie bede mogła sama wyjść itp, że oddalimy się od siebie, juz chyba troche to sie dzieje bo jestem nieznośna i ciągle marudzę jak bardzo mi zle i miewam myśli, że żałuję ciazy i nie chce tego moj partner stara się mnie wspierać, pociesza, ale ja mam gdzies z tyłu głowy jego zachowanie beztroskie, cała ciaze weekend w weekend imprezki u znajomych z piciem alkoholu nie potrafil zrezygnowac i np. Posiedzieć weekend w domu, zawsze musi sie cos dziać, oczywiście co mnie irytowało bo w razie czego nie mogłam na niego liczyć, a nigdy samej mnie nie chcial zostawić zawsze musiałam iść z nim i siedzieć i czekać. Bywały tez weekendy gdzie rezerwował tylko dla nas 2, mówił ze ostatnie chwile kiedy jesteśmy razem i trzeba korzystać i oczywiście doceniam te nasze wyjazdy, bo rezerwował spa żebym miala relaks itp.
Niestety ostatnie 2 tyg juz naprawdę nie mam sily na znajomych na wychodzenie, jest mi ciężko. Cała ciążę czulam sie super, wszystko robiłam tak na koniec energia sie wyczerpala. I tu robia sie miedzy nami konflikty on mówi, że mu sie nudzi w domu, że nie lubi tyle siedzieć w domu, że chce wyjechać itp a ja już mam w głowie co by bylo gdyby porod zaczął się wcześniej, że chce miec wszystko pod ręką... a co potem będzie? Będzie zły bo z dzieckiem na początku tez będzie trzeba troche posiedzieć w domu? Bo nie będzie juz beztroskiego zycia? Boje sie ze wszstko sie rozsypie. On twierdzi ze nie, że jest gotowy, ale mi sie wydaje, po jego zachowaniu, że go to przerasta. I z tego są kłótnie mam pretensje o to, obawy oskarżam go, że ma moje potrzeby gdzies itp... I tylko wszystko sie poglebia, coraz bardziej jestem zrezygnowana wszystko widze w czarnych barwach.. boje sie ze jemu sie tylko wydaje ze będzie fajnie i zaraz będzie mial dosyć.
Mam duzy problem. Ciaza niby wyczekana obydwoje chcieliśmy partner chyba bardziej sie ucieszył, bo bardzo pragnął dziecka.
Mój problem polega na tym że od 2 miesiecy, a teraz jestem w 37 tygodniu ciąży mam problem z poukładaniem mysli co będzie później? Jesteśmy przyzwyczajeni do wygodnegp życia bez wiekszych obowiązków (tylko praca).
Kazdy weekend mogliśmy spontanicznie spędzać czy gdzies wyjechać czy sie lenic cały dzien itp.
Teraz mam natretne mysli ze wszystko sie skonczy. Ze juz nie bede mogła sama wyjść itp, że oddalimy się od siebie, juz chyba troche to sie dzieje bo jestem nieznośna i ciągle marudzę jak bardzo mi zle i miewam myśli, że żałuję ciazy i nie chce tego moj partner stara się mnie wspierać, pociesza, ale ja mam gdzies z tyłu głowy jego zachowanie beztroskie, cała ciaze weekend w weekend imprezki u znajomych z piciem alkoholu nie potrafil zrezygnowac i np. Posiedzieć weekend w domu, zawsze musi sie cos dziać, oczywiście co mnie irytowało bo w razie czego nie mogłam na niego liczyć, a nigdy samej mnie nie chcial zostawić zawsze musiałam iść z nim i siedzieć i czekać. Bywały tez weekendy gdzie rezerwował tylko dla nas 2, mówił ze ostatnie chwile kiedy jesteśmy razem i trzeba korzystać i oczywiście doceniam te nasze wyjazdy, bo rezerwował spa żebym miala relaks itp.
Niestety ostatnie 2 tyg juz naprawdę nie mam sily na znajomych na wychodzenie, jest mi ciężko. Cała ciążę czulam sie super, wszystko robiłam tak na koniec energia sie wyczerpala. I tu robia sie miedzy nami konflikty on mówi, że mu sie nudzi w domu, że nie lubi tyle siedzieć w domu, że chce wyjechać itp a ja już mam w głowie co by bylo gdyby porod zaczął się wcześniej, że chce miec wszystko pod ręką... a co potem będzie? Będzie zły bo z dzieckiem na początku tez będzie trzeba troche posiedzieć w domu? Bo nie będzie juz beztroskiego zycia? Boje sie ze wszstko sie rozsypie. On twierdzi ze nie, że jest gotowy, ale mi sie wydaje, po jego zachowaniu, że go to przerasta. I z tego są kłótnie mam pretensje o to, obawy oskarżam go, że ma moje potrzeby gdzies itp... I tylko wszystko sie poglebia, coraz bardziej jestem zrezygnowana wszystko widze w czarnych barwach.. boje sie ze jemu sie tylko wydaje ze będzie fajnie i zaraz będzie mial dosyć.