Cześć! Jestem tutaj nowa, więc proszę o wyrozumiałość, jeśli powielam temat.
Synek od września uczęszcza do przedszkola (jeszcze nie skończone 3 lata).
Niestety od samego początku mamy problem z adaptacją + dużo choruje, więc częściej go nie ma niż jest w przedszkolu.
Synek do momentu pójścia do przedszkola był bardzo otwartym, wesołym ale też upartym dzieckiem. Ot taki mały buntownik, który chciałby nas ustawiać. Jednak w relacjach z dziećmi zawsze był uprzejmy, dzielił się, bawił, sam wychodził z inicjatywą przywitania, przedstawienia się, zabawy.
Od kiedy rozpoczął przygodę z przedszkolem jest nie do poznania. Na początku kładł się na podłogę i płakał, kiedy pytaliśmy dlaczego tak robi, mówił, że "musi leżeć i płakać" albo, że Pani powiedziała "masz leżeć i płakać jak nie umiesz się bawić".
Teraz pojawił się kolejny problem - cichy i stłumiony płacz. Wcześniej nasze dziecko płakało tak głośno, że w miejscowości obok można go było usłyszeć.
Mija miesiąc a on do tej pory nie jest w stanie wymienić ani jednego dziecka z którym się bawi. Dzisiaj powiedział, że nie chce nikogo z przedszkola zaprosić do domku, bo nie ma tam kolegów i nikogo nie zna.
Wcześniej opowiadał o dziwnych sytuacjach jak np to, że Pani mówi, że boli ją głowa i zamknie dzieci w łazience jak będą płakać. Pani najprawdopodobniej nie reaguje na płacz bo syn twierdzi, że "nie wie czy ona umie się przytulać" albo "nie może mnie przytulić bo pracuje". Jednego dnia pocieszała go jakaś dziewczynka, a na pytanie czy Pani też odpowiedział tylko "nie".
Generalnie temat przedszkola jest dla niego tematem tabu i albo powie coś przez przypadek albo w zabawie uda nam się uzyskać jakieś informacje.
Autyzm - wykluczony. Po opowieściach Pani z przedszkola już 3 września umówiłam syna do poradnii. Panie, które go badały były zszokowane, że komuś mogło przyjść do głowy sugerowanie takich chorób.
W tym momencie jestem w kropce, bo na to co się dzieje w przedszkolu nie mam wpływu. W domu dziecko zachowuje się normalnie (poza dziwnymi opowieściami i cichym płaczem).
Chce spotykać się z innymi dziećmi, które zna (byle nie z tymi z przedszkola), ale nawet nie mamy takiej możliwości, bo co kilka dni łapie jakieś drobne infekcje.
Obawiam się, że na ten moment przedszkole zacznie go cofać i zamykać w sobie, a nie rozwijać.
Ważne. Z przedszkola odbieram go po 2 max 3h, bo płacze. Kiedy pytam dlaczego mówi że tęskni za mną/nie lubi zabawek/boi się tu być.
Czy ktoś miał taką sytuację? Jakieś rady od bardziej doświadczonych osób?
Synek od września uczęszcza do przedszkola (jeszcze nie skończone 3 lata).
Niestety od samego początku mamy problem z adaptacją + dużo choruje, więc częściej go nie ma niż jest w przedszkolu.
Synek do momentu pójścia do przedszkola był bardzo otwartym, wesołym ale też upartym dzieckiem. Ot taki mały buntownik, który chciałby nas ustawiać. Jednak w relacjach z dziećmi zawsze był uprzejmy, dzielił się, bawił, sam wychodził z inicjatywą przywitania, przedstawienia się, zabawy.
Od kiedy rozpoczął przygodę z przedszkolem jest nie do poznania. Na początku kładł się na podłogę i płakał, kiedy pytaliśmy dlaczego tak robi, mówił, że "musi leżeć i płakać" albo, że Pani powiedziała "masz leżeć i płakać jak nie umiesz się bawić".
Teraz pojawił się kolejny problem - cichy i stłumiony płacz. Wcześniej nasze dziecko płakało tak głośno, że w miejscowości obok można go było usłyszeć.
Mija miesiąc a on do tej pory nie jest w stanie wymienić ani jednego dziecka z którym się bawi. Dzisiaj powiedział, że nie chce nikogo z przedszkola zaprosić do domku, bo nie ma tam kolegów i nikogo nie zna.
Wcześniej opowiadał o dziwnych sytuacjach jak np to, że Pani mówi, że boli ją głowa i zamknie dzieci w łazience jak będą płakać. Pani najprawdopodobniej nie reaguje na płacz bo syn twierdzi, że "nie wie czy ona umie się przytulać" albo "nie może mnie przytulić bo pracuje". Jednego dnia pocieszała go jakaś dziewczynka, a na pytanie czy Pani też odpowiedział tylko "nie".
Generalnie temat przedszkola jest dla niego tematem tabu i albo powie coś przez przypadek albo w zabawie uda nam się uzyskać jakieś informacje.
Autyzm - wykluczony. Po opowieściach Pani z przedszkola już 3 września umówiłam syna do poradnii. Panie, które go badały były zszokowane, że komuś mogło przyjść do głowy sugerowanie takich chorób.
W tym momencie jestem w kropce, bo na to co się dzieje w przedszkolu nie mam wpływu. W domu dziecko zachowuje się normalnie (poza dziwnymi opowieściami i cichym płaczem).
Chce spotykać się z innymi dziećmi, które zna (byle nie z tymi z przedszkola), ale nawet nie mamy takiej możliwości, bo co kilka dni łapie jakieś drobne infekcje.
Obawiam się, że na ten moment przedszkole zacznie go cofać i zamykać w sobie, a nie rozwijać.
Ważne. Z przedszkola odbieram go po 2 max 3h, bo płacze. Kiedy pytam dlaczego mówi że tęskni za mną/nie lubi zabawek/boi się tu być.
Czy ktoś miał taką sytuację? Jakieś rady od bardziej doświadczonych osób?