Gratuluję wszystkim dziewczyom, które dogadują się i mają przyjaciółkę w swojej teściowej. U mnie jest niestety jak jest, a za różowo to nie wygląda. Owszem posłuchać jej i powyobrażać sobie to piękna sprawa, ale nijak ma się to do rzeczywistości. Jej jedyna wnuczka ma ponad 4 mies., a babcia była z nią na spacerze............... aż raz i to tylko dlatego, że poszłam umyć okna jej matce. Teściowa ma niedorozwoniętą córkę, która nigdy nie będzie miała dzieci, więc wydawałoby się, że powinna oszaleć na punkcie Laury, ale nie........Żyje i mówi tylko dla ludzi, to, co dzieje się w rodzinie nie może wyjść poza nią pod żadnym pozorem. Mało tego ja nie mogę rozmawiać o tym ze swoją siostrą, bo (jak mówi teściowa) będzie się ze mnie śmiała (sic!!) Wychowała swojego syna na strasznego leniucha, który nawet herbaty nie chce sobie sam zrobić, nie zmieni dziecku pampersa, ani go nie wykąpie i kiedy jej o tym mówię, to ona udaje, że nie ma tematu. W końcu to ojciec dziecka!!!!!!!!! Moi rodzice niestety nie żyją i myślałby kto, że tym bardziej powinni ich w dwójnasób zastąpić teściowe, ale nie da rady. Jej nie można nic powiedzieć, bo na wszystkim się zna i wszystko wie najlepiej. Tego co mówię nie słucha w ogóle, albo zbywa milczeniem, albo też zaczyna rozmowę na inny temat. Laury prawie w ogóle nie bierze na ręce, bo niby boi się, że zrobi jej krzywdę. Pytam to jak ty wychowałaś dwójkę swoich dzieci? To jest koszmar! Nie mam ochoty w ogóle ich odwiedzać, ale nie chcę robić przykrości Tomaszowi, który nota bene wie o tym, co myślę o jego rodzicach. Czy jest jakiś złoty środek na poprawę tych stosunków? A poza tym te plotki - całymi dniami teściowa zajmuje się tylko tym. Zarzuca mi, że nie wiem kto gdzie mieszka w bloku naprzeciwko (cóż mnie to obchodzi), tymczsem ona zna rozkład lokatorów bloku x na osiedlu y, wie kto, gdzie leży kwaterami na cmentarzu...
słów brakuje. Jak szłam przed porodem poznać położną (jej znajomą) kazała sobie mówić mamo (nie mamy ślubu). Stwierdziłam, że bez przesady... Wyśmiała mnie kiedy na głos mówiłam, że boję się rodzić (sama miała dwie cesarki). I wszystko miało być tak pięknie jak wróce z maleństwem do domu - tak mieli mi pomagać w tych pierwszych dniach, żebym mogła odespać, czy posprzątać, tymczasem przychodzili tylko na kawę i jeszcze musiałam koło nich latać i wysłuchiwać, że " oj ciasta nie masz...?!" Zapaliła mi się czerwona lampka w momencie kiedy, gdy Laura miała 2 tygodnie a moja teściowa powiedziała do mnie - u was w każdym kącie coś stoi. Powiedziałam, że to moje kąty, a jak będę chciała to w nich nasram. Brzydko, ale nie wytrzymałam.
słów brakuje. Jak szłam przed porodem poznać położną (jej znajomą) kazała sobie mówić mamo (nie mamy ślubu). Stwierdziłam, że bez przesady... Wyśmiała mnie kiedy na głos mówiłam, że boję się rodzić (sama miała dwie cesarki). I wszystko miało być tak pięknie jak wróce z maleństwem do domu - tak mieli mi pomagać w tych pierwszych dniach, żebym mogła odespać, czy posprzątać, tymczasem przychodzili tylko na kawę i jeszcze musiałam koło nich latać i wysłuchiwać, że " oj ciasta nie masz...?!" Zapaliła mi się czerwona lampka w momencie kiedy, gdy Laura miała 2 tygodnie a moja teściowa powiedziała do mnie - u was w każdym kącie coś stoi. Powiedziałam, że to moje kąty, a jak będę chciała to w nich nasram. Brzydko, ale nie wytrzymałam.